– Jesteśmy na ostatniej prostej, to naprawdę, naprawdę ostatni kawałek. Karetka jest po wymianie silnika, ma założone nowe opony, jest już po kamuflażu. Jest fantastycznie doposażona dzięki absolutnie niesamowitym ludziom – mówi Justyna Gotowicz, bydgoszczanka, która od roku bierze udział w przygotowaniu transportów, które razem z grupą innych osób dostarcza na front.
Ambulans będzie wyposażony w podstawowy sprzęt, w tym nosze, ssak, defibrylator, leki i inne artykuły medyczne. Aby karetka mogła ruszyć w trasę, brakuje jedynie ukończenia wnętrza. – W środku będzie las i parę niespodzianek. Drukarnia i graficy nad nimi pracują. Zależało nam na tym, aby to była karetka, która będzie niosła wsparcie moralne, żeby wyróżniała się spośród innych karetek. Aby oprócz fantastycznego wyposażenia, niosła jeszcze nadzieję – stwierdza wolontariuszka.
W środku znajdą się m.in. obrazki, które dla medyków i żołnierzy przygotują dzieci. – Jedna karetka losów wojny nie zmieni, ale myślę, że takich wariatów jak my, jak ja, a reprezentuje Bydgoszcz pomaga Ukrainie i fundację Diversity, jest więcej. Tych karetek z Polski wcale nie wyjeżdża mało – uważa.
– Szukamy elektryka, szaleńca, pozbawionego w głowie różnych ograniczeń. Mamy wytyczne od medyków, dotyczące tego, jak ma być przygotowana karetka i chcielibyśmy im sprostać – ogłasza wolontariuszka. Kontakt z grupą można nawiązać na Facebooku. Cały czas akcję można wesprzeć pod tym adresem.
Choć pomysł, aby w 15. transporcie darów na Ukrainę z Bydgoszczy, oprócz dwóch busów, jechała karetka wydawał się bardzo ambitny, to nie koniec niespodzianek, które tym razem przygotowali wolontariusze. W trasę ruszy jeszcze jeden, wyjątkowy bus.
– To bus dedykowany mojej babci, która niedawno umarła, a z którą miałyśmy wspólny projekt – przygotowanie darów dla seniorów z Ukrainy. Pomagaliśmy już dzieciom, medykom, żołnierzom, cywilom, zwierzakom. Teraz zrealizujemy życzenie mojej babci. Bus Ireny, bo tak miała na imię, jest już prawie zapełniony – opowiada Justyna Gotowicz.
Wsparcie tam i tu
Wolontariusze mają wózki inwalidzkie, materace i poduszki przeciwodleżynowe czy pieluchy dla dorosłych. Potrzeba jeszcze kołder, pościeli i środków na paliwo. – Te 14 transportów to nasza wspólna praca, my jesteśmy też łącznikami. Cały czas działamy dwutorowo, bo tu na miejscu wsparcie możliwe jest dzięki punktowi, który prowadzą Joanna Czerska-Thomas i Kosma Kołodziej – przypomina.
Obecnie dary potrzebne dla matek z dziećmi, które trafiają do Bydgoszczy i okolic, można przekazywać w punkcie w budynku UKW przy ul. Chodkiewicza 30. Dary przyjmowane są od 9 do 14, a wydawane w godz. 10-12 od poniedziałku do piątku.
– W naszych punktach pomogliśmy ponad 30 tys. osób. Ta działalność jest nadal potrzebna. Ostatnio zauważyliśmy wzrost osób, które dopiero tu przyjechały. To matki z małymi dziećmi, z różnych części Ukrainy, ale najczęściej tych, które są w tej chwili atakowane – mówi Joanna Czerska-Thomas.
Potrzeby wciąż są duże, ale na szczęście chętnych do okazania wsparcia również nie brakuje. – Oczywiście wygląda to trochę inaczej niż w pierwszych dniach wojny, ale cały czas zainteresowanie pomaganiem bydgoszczanek i bydgoszczan, a także mieszkańców okolicy jest ogromne. Często apelujemy na naszej stronie, informujemy, czego aktualnie potrzebujemy. Bardzo dziękuję mieszkańcom Bydgoszczy za to, że cały czas działacie i przychodzicie z darami – dodaje.
