To było rewanżowe spotkanie 1/16 finału Pucharu UEFA, Spartak Moskwa podejmował HFC Haarlem. Na 80-tysięcznym obiekcie zasiadło wtedy ok. 16,5 tysięcy widzów, których rozlokowano na dwóch przeciwległym sektorach.
Spartak prowadził 1:0 (pierwszy mecz wygrał 3:1), więc awans miał już pewny. Część fanów w końcówce zdecydowała się opuścić stadion, aby uniknąć tłoku. Według relacji, po drugim golu dla gospodarzy tuż przed końcowym gwizdkiem niektórzy z pośpieszenie wychodzących ze wschodniego sektora - miało tam być 12 tys. osób - zdecydowali jednak wrócić na swoje miejsca, po usłyszeniu okrzyków radości. Z drugiej strony napierali inni, w efekcie na schodach powstało ogromne zamieszanie, było ciemno i ślisko, kibice otoczeni byli oddziałami milicji. Ludzie zaczęli się przewracać, wybuchła panika, wiele osób zostało stratowanych przez tłum.
Władze radzieckie, co oczywiste, zatuszowały całe zajście. Ciała zmarłych wydano rodzinom dopiero 13 dni po zdarzaniu. Oficjalnie głównymi winnymi tragedii uznano zarządców stadionu Wiktora Kokryszewa i Jurija Panchzichina, zostali skazani za zaniedbania. Proces miał wytoczony także szef oddziałów milicji zabezpieczającej mecz, S. Koriagin.
Oficjalnie podano, że zginęło wtedy 66 osób, 61 zostało rannych (w tym 21 miało poważne obrażenia). Pełny opis tej historii do opinii publicznej trafił dopiero w 1989 roku, wtedy „Swoietskij Sport” w artykule wspominającym tragedię podał liczbę ofiar - 340. Trzy lata później, w 10. rocznicę zdarzenia, postawiono pomnik upamiętniający ofiary. Na jego utrzymanie łożyli także piłkarze Haarlemu. W 25. rocznicę, w 2007 r., Spartak i Haarlem rozegrały memoriałowy mecz.
