To nie pierwsza inscenizacja amatorów ze Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, bo przed rokiem wystawili "Śpiące wojsko" Bernarda Sychty. Teraz przygotowali "Sąd nieostateczny" Lecha Bądkowskiego i przez dwie godziny w domu kultury królował nie tylko język kaszubski, ale także baśniowe stwory z kaszubskiej mitologii - Purtek i Smętek.
Moralitet Bądkowskiego dotyczy waśni dwóch Kaszubek - Witerki i Miotczyny i wokół tego rozgrywa się intryga sztuki - z udziałem sił diabelskich, które wodzą kobiety na pokuszenie. I pointa, niestety, nie jest zbyt optymistyczna, bo okazuje się, że zdolność wybaczania nie jest dana każdemu i łatwiej jest o nienawiść niż o pojednanie.
Aktorzy otrzaskani
- Najpierw próbowaliśmy wniknąć w tekst, od razu w jego wersji kaszubskiej - opowiada reżyserka Felicja Baska-Borzyszkowska. - Od maja trwały prace. Aktorzy byli już otrzaskani ze sceną, więc nie było tak źle.
A w spektaklu zabłysnęły odtwórczynie głównych ról - świetnie grały Janina Kosiedowska - Witerka oraz Barbara Lewińska - Miotczyna. Nieco bardziej statyczni byli panowie - Franciszek Bolda w roli Purtka i Marek Górnowicz - jako Smętek, za to dobrze rokuje Piotr Lizakowski w roli Slednika, który chyba z marszu złapał teatralnego bakcyla, bo to jego debiut.
Kostiumy były dziełem Genowefy Oryszczak, scenografia - Danuty Wolińskiej, światło i dźwięk - Włodzimierza Łangowskiego, Pawła Szumskiego i Grzegorza Podolskiego, na flecie grała Joanna Urbaniak.
Zjazd od środka
- To prapremiera tej sztuki - anonsował Kazimierz Ostrowski z ZK-P, witając jednocześnie bardzo serdecznie córkę Lecha Bądkowskiego - Sławinę Bądkowską-Kosmulską.
- Duch mojego ojca jest szczęśliwy - powiedziała po spektaklu córka Lecha Bądkowskiego. - Ja też__jestem szczęśliwa, że mogłam uczestniczyć w tej światowej prapremierze. Dziękuję wszystkim i mam nadzieję, że pokażecie to przedstawienie także gdzie indziej.
Po spektaklu był nie tylko kaszubski kuch, ale też wystawa zdjęć ze Zjazdu Kaszubów naszego kolegi Aleksandra Knittera .
- To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie - mówił Olek Knitter. - Pierwszy raz tak naprawdę fotografowałem ten zjazd od środka, w czasie podróży do Gdańska i w drodze powrotnej.
A że fotki są godne uwagi, warto wpaść do hallu domu kultury i na nie popatrzeć.