- Czy Zrzeszenie już się przygotowuje do zjazdu Kaszubów, który w 2008 r. odbędzie się w Brusach?
- Na ostatnim walnym zebraniu przyjęliśmy jedynie bardzo ogólną uchwałę, iż z radością witamy tę decyzję i że jest to dla nas zaszczytny obowiązek podjąć się tego zadania. Nasz oddział na pewno się zaangażuje, ale dziś trudno mówić o konkretach.
- Zajmowaliście się też promocją języka kaszubskiego ...
- Tak, bo język to główny nośnik kultury regionalnej. Chodzi nam o to, żeby nauczyciele ze wszystkich szkół mieli okazję uczyć się kaszubskiego, by wszędzie byli fachowcy od tego języka. Chcemy też, by Radio Kaszebe zaczęło docierać na południe Kaszub. Mamy kłopot z tekstami na przeglądy jasełkowe. Chcielibyśmy, żeby pojawiły się jakieś nowe propozycje, bo trudno wciąż grać ten sam repertuar. Ale w tym celu trzeba by rozpisać konkurs i musiałby on objąć całe Kaszuby, a to by chyba były znaczne koszty.
- Jakieś nowinki?
- Pod koniec marca planujemy odczyt Mariana Trzebiatowskiego o deportacjach do ZSRR. Chcemy zawiesić ozdobne tabliczki na domach, w których mieszkali zasłużeni dla Brus rzemieślnicy i kupcy. Odpowiedzialny za to zadanie jest Alojzy Liedtke. Z kolei Janina Głomska i Bogumiła Ziółtkowska pozbierają dawne i nowe przydomki mieszkańców, a Piotr Goebel sposobi się do sklasyfikowania lokalnych nazw topograficznych - każdy dołek i pagórek, a nawet błotko miały kiedyś jakieś miano, trzeba to ocalić od zapomnienia.
- Co was najbardziej martwi?
- Mówiąc krótko, można by zrobić dużo więcej, gdyby było więcej pieniędzy. Ale z tym jest naprawdę kłopot.
