Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa w Smoleńsku. Handel w internecie kwitnie, ale prawdziwy biznes będzie w kwietniu!

Krzysztof Ogiolda, NTO, Fot. Archiwum
Katastrofa w Smoleńsku. „Smoleński handel” kwitnie głównie w interencie. Im bliżej rocznicy, tym więcej gadżetów będzie powstawać. Apogeum przypadnie na 10 kwietnia
Katastrofa w Smoleńsku. „Smoleński handel” kwitnie głównie w interencie. Im bliżej rocznicy, tym więcej gadżetów będzie powstawać. Apogeum przypadnie na 10 kwietnia
Katastrofa Smoleńska. W internecie można kupić obraz "Hołd smoleński" na płótnie lub na papierze albo gobelin z parą prezydencką o powierzchni dwóch metrów kwadratowych. Handel tą tragedią kwitnie!

- Płakałem przy tym obrazie - zapewnia autor "Hołdu smo-leńskiego" (na zdjęciu). Skromny prowincjonalny malarz, jak mówi o sobie, ukrywający się pod pseudonimem Stanisław Koziełło-Wolski. - A męki twórcze były takie, że robiło mi się przed oczyma ciemno. Można powiedzieć, że namalowałem ten obraz łzami. Albo raczej farbami ze łzami zmieszanymi.

Czytaj też: Coraz więcej Polaków chce zwiedzić miejsce katastrofy pod Smoleńskiem. Coraz więcej takich ofert w biurach podróży

Katastrofa Smoleńska. Widać twarze ofiar, szczątki wraku, katyński las

Kto chce zobaczyć efekt jego pracy, powinien zajrzeć na stronę internetową www.holdsmo lenski.pl, znajdzie tam obraz w całości i przybliżone detale: twarze ofiar, szczątki wraku, katyński las, i tłum Polaków stojących w kolejce, by oddać hołd zmarłym.

- Jestem po obejrzeniu "Hołdu smoleńskiego" załamany i zniesmaczony - przyznaje Bolesław Polnar, którego obrazy pokazywane są w galeriach na całym świecie. - Potwierdzają się słowa Milana Kundery z "Nieznośnej lekkości bytu", że nawet po najstraszniejszych wydarzeniach w pamięci ludzkiej zostaje potworny kicz. Malarz nie odmawia autorowi "Hołdu" szczerych intencji ani prawdziwości wzruszenia. - Tym silniej kontrastuje z nim profesjonalna strona internetowa z wywiadem z autorem, cennikiem itp. Wygląda to tak, jakby ktoś wykorzystywał w celach komercyjnych poryw serca malarza. To jest jechanie na emocjach - zarówno autora, jak i nabywców - dodaje Polnar.

Gobeliny z Turcji

Na pomysł sprzedawania kilimów z parą prezydencką Grzegorz Tąta wpadł wkrótce po smoleńskiej katastrofie. - Uważałem, że tych zmarłych warto jakoś utrwalić w ludzkiej pamięci - mówi dystrybutor wykładzin dywanowych i dywanów. - A gobelin, w przeciwieństwie do zdjęcia, nie spłowieje, jest trwały, zostanie w domu na lata. Zleciłem więc wykonanie projektu z wizerunkiem Marii i Lecha Kaczyńskich i napisem Smoleńsk 2010. Robi się je tak samo jak dywany. Żeby było taniej, pan Grzegorz zlecił wykonanie gobelinów w Turcji. Nie ma w tym niczego dziwnego. Powstaje tam 90 procent dywanów sprzedawanych na polskim rynku. Makaty upamiętniające parę prezydencką można kupić w dwóch wersjach. Mniejszą - o wymiarach 60 cm na 110 cm - za 100 zł, większa metr na dwa kosztuje dwa razy więcej.

Dystrybutor nie ukrywa, że obok przesłanek ideowych chciał na zainteresowaniu Smoleńskiem zwyczajnie zarobić. - Nie wstydzę się tego - dodaje Grzegorz Tąta. - Ubiegły rok był kryzysowy i bardzo słaby handlowo. Pan Grzegorz na razie jednak nie bardzo jest zadowolony ze sprzedaży kilimów. Spodziewał się większego zainteresowania. Tymczasem par prezydenckich sprzedaje się mniej niż kilimów z Janem Pawłem II.

Czytaj też: Odczytano zapis trzeciej czarnej skrzynki z prezydenckiego Tupolewa

Katastrofa Smoleńska. "Hold Smoleński"

- Ale temat ciągle powraca w polityce i w mediach, więc mam nadzieję, że i zainteresowanie gobelinami jeszcze powróci. Choćby z okazji zbliżającej się rocznicy katastrofy.

- Na obecność na rynku różnych przedmiotów upamiętniających tragedię z 10 kwietnia - składają się dwie przyczyny - uważa prof. Janusz Majcherek, filozof i socjolog kultury z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. - Jedną jest autentyczne zainteresowanie klientów, drugą świadome, a w niektórych przypadkach - cyniczne wykorzystanie niszy rynkowej. Nigdy do końca nie będziemy pewni, gdzie kończy się autentyczne przeżycie twórcy, choćby i nieudolnego, a zaczyna cynizm. Powtarzają się mechanizmy, które przerabialiśmy już po śmierci Jana Pawła II. Obserwowaliśmy w Polsce wybuch pobożności i autentyczne nawrócenia pod wpływem jego choroby i umierania. A jednocześnie rozkwitał "przemysł" pamiątkarsko-gadżetowy oferujący nierzadko produkty na żenującym poziomie - portrety, makatki, dywany, zegary i talerze z Janem Pawłem II. Jego szczytem są - bywa - pokraczne i szkaradne pomniki papieża. Osoby kupujące te przedmioty są - w swej masie - z pewnością przywiązane szczerze do Jana Pawła II, tyle że wyrażają to przywiązanie w formach bardzo wątpliwych. W tym sensie "Hołd smoleński" i kilimy z parą prezydencką dadzą się zestawić z butelkami z wodą święconą, w których korona Matki Bożej jest zakrętką.

Ile zysku z teledysku

Spór o granicę między ideowością upamiętnień smoleńskich a chęcią zarobku na nich rozpoczął się niemal natychmiast po tragedii. Wówczas przedmiotem ostrej polemiki były przede wszystkim teledyski "Ich Troje", rapera Donia i Sary May stanowiące reakcję na katastrofę.

"Od tragedii pod Smoleńskiem minęły ledwie godziny, a w internecie pojawiły się piosenki upamiętniające ofiary katastrofy. Łączą je fatalna muzyka, grafomańskie teksty i patetyczne teledyski" - pisały gazety.

W odpowiedzi zespół "Ich Troje" wydał specjalne oświadczenie. Muzycy napisali w nim, że nie odnieśli żadnych korzyści finansowych z opublikowania utworu "Requiem" : "Kiedy dowiedzieliśmy się z żoną o tym, co się stało, rozpłakaliśmy się. Wraz z całą rodziną i dziećmi złożyliśmy hołd pod Pałacem Prezydenckim. Utwór, który zamieściłem, jest symbolicznym zniczem, który od czasu do czasu na innych i moje nieszczęście staje na czyimś grobie. Jest mi przykro, że zrównano mnie z błotem w takiej chwili" - napisał wtedy na blogu Michał Wiśniewski.

Dlaczego upadł Małysz

Drugą stroną kultu otaczającego ofiary smoleńskiej tragedii zdają się być związane z tym zdarzeniem dowcipy. Nowe powstają niemal co dnia: Dlaczego Małysz upadł podczas konkursu na Wielkiej Krokwi w Zakopanem? Bo nie odszedł na drugi krąg. W internecie roi się od smoleńskich żartów w lepszym i gorszym stylu: Co zamawia Tusk w restauracji? Zimnego lecha i kaczkę po smoleńsku - to jeden ze starszych i raczej mało stosownych. Kolejny: Putin podczas wizyty w Polsce spotyka Jarosława Kaczyńskiego. Ty żyjesz? - dziwi się. Jestem Jarosław, zginął mój brat Lech. Uff , to dobrze, a już się bałem, że druga eksplozja nie wystarczyła.

Doktor Anna Bokszczanin, psycholog z Uniwersytetu Opolskiego, zaleca przy żartach smoleńskich ostrożność. - Żarty zawsze były formą rozładowywania stresu, obłaskawiania stra- sznych przeżyć humorem - uważa pani doktor. - Poczucie humoru jest w jakimś sensie dowodem społecznego zdrowia psychicznego. Od wieków żartuje się przecież nawet ze śmierci, aby ją symbolicznie rozbroić. Ale bywają dowcipy wulgarne i przekraczają granice dobrego smaku. Jeśli ktoś opowiada dowcipy o mordowaniu Żydów, to mam poważne wątpliwości, czy on rozładowuje traumę i oswaja koszmar, czy jego motywy są niskie i wynikają z uprzedzeń. A do tego takie żarty wcale nie są śmieszne. W przypadku tragedii katyńskiej mówimy w dodatku o wydarzeniu nieodległym w czasie. Nie wszystkim łatwo o dystans.

- Nie potępiałbym z góry każdego dowcipu o Smoleńsku, ale przyglądałbym się im uważnie. Czy nie stoi za nimi niska pobudka - dodaje prof. Majcherek. - Granica niestosowności jest bardzo cienka. Uczestnicy happeningu pod Pałacem Prezydenckim mieli dobre intencje, demaskując przesadę uczestników manifestacji. Ale sporządzenie krzyża z puszek po piwie było też przesadą.

Czytaj też: Katastrofa samolotu prezydenta w Smoleńsku - nikt nie przeżył

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska