- To przykry zbieg okoliczności - uważa Mieczysław Szerszunowicz, dyrektor firmy, która zażądała ścigania suwalczanina. - Mogę tylko wyrazić z tego powodu swoje ubolewanie.
Wezwał go komornik
Mirosław S. mieszka w Suwałkach. Ma rodzinę, pracuje. Dwa miesiące temu otrzymał wezwanie od komornika.
- Zdziwiłem się, ponieważ reguluję wszystkie, nawet najmniejsze rachunki w terminie - opowiada.
Nasz Czytelnik osłupiał jeszcze bardziej, gdy dotarł do poborcy. Okazało się bowiem, że firmie ze Starogardu Gdańskiego jest, a właściwie był winien, sześć lat temu, ponad siedem tysięcy złotych. Kwota ta, z uwagi na odsetki karne, zwiększyła się do kilkunastu.
- Próbowałem wyjaśnić komornikowi, że nigdy nie byłem w tym mieście i nie prowadziłem żadnych interesów z tamtejszą firmą - kontynuuje. - Ale nie chciał mnie słuchać. Stwierdził, że wszyscy jego klienci są "czyści jak łza" i zapytał, kiedy poddam się egzekucji.
Tej nocy Mirosław S. nie zmrużył oka. Przez kilka kolejnych podobnie. Tym bardziej, że do drzwi zaczął dobijać się komornik.
- Wyjścia miałem dwa, albo stracić majątek, albo dojść prawdy - dodaje.
To nie ten Mirosław?!
Najpierw wystąpił do wierzyciela z zapytaniem, o co chodzi? Dzięki temu dowiedział się, że sześć lat temu zakupił materiały, za które do tej pory nie zapłacił. Co więcej, w tej sprawie jest już prawomocne orzeczenie sądu.
- Pracownicy firmy przekonywali mnie, że im szybciej ureguluję dług tym lepiej - mówi Mirosław S. - Nie wykluczam, że zrobiłbym to dla świętego spokoju, ale nie mam aż tak dużo pieniędzy. Przeżywałem gehennę. Na kilka dni trafiłem do szpitala.
W sądzie, który rzekomo skazał go, nie mógł niczego ustalić. Przedstawiciele Temidy poinformowali, że "postępowanie jest prawomocnie zakończone i sąd nie może dokonywać żadnych czynności".
Suwalczanin zawiadomił też policję i prokuraturę, że ktoś się pod niego podszywa.
- Ciągle do nas telefonował - przyznaje Szerszunowicz. - Zacząłem zastanawiać się, że chyba coś jest nie tak. W "skarbówce" ustaliłem, że moim kontrahentem był Mirosław S., ale z Gdańska, a nie z Suwałk.
Dyrektor wystąpił do komornika o umorzenie postępowania.
- To był koszmar - dodaje suwalczanin. - Straciłem zdrowie, czas i pieniądze na udowodnienie, że nie jestem wielbłądem.
Źródło:
wspolczesna.pl:Mężczyzna miał spłacić fikcyjny dług! To był prawdziwy horror
Udostępnij