Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kino kobiece" źle się kojarzy - mówi Marta Siwicka z Dyskusyjnego Kobiecego Klubu Filmowego "Szpulka"

Jan Oleksy
Kobiety, tak jak faceci, lubią różnorodne filmy. Nie chciałabym powielać schematu, że te kobiece muszą być koniecznie o macierzyństwie, przyjaciółkach itp. - mówi Marta Siwicka, koordynatorka Dyskusyjnego Kobiecego Klubu Filmowego „Szpulka” działającego w Toruniu w Dworze Artusa.

Słowo „kobiecy” w nazwie sugeruje, że to nie jest taki zwyczajny DKF.
Klub prowadzą Toruńskie Dziewuchy. Na jednym z zebrań wymyśliłyśmy, żeby spotkać się na jakiejś nocy filmowej, obejrzeć film, a później o nim pogadać. I tak od słowa do słowa, zaczęłyśmy się zastanawiać, czy nie warto wyjść z tym pomysłem poza własne grono i założyć klub filmowy. Strasznie się tym podekscytowałam, bo dla mnie jest niewiele rzeczy przyjemniejszych niż dyskusje o sztuce, o obejrzanym filmie czy przeczytanej książce. Dwór Artusa entuzjastycznie zareagował na ten pomysł, za nami już dziewięć seansów.

Myśleć o filmie długo po wyjściu z kina...
Zawsze mi tego brakuje, jeżeli po skończonej projekcji nie mam z kim porozmawiać. Lubię ze znajomymi oglądać te same filmy właśnie po to, żeby później o nich podyskutować, przeżywać na nowo. Dla mnie tylko wtedy odbiór jest pełny.

I tak powstała „Szpulka”.
Wymyśliłam „Szpulkę”, bo chciałam, żeby nazwa była oryginalna i wieloznaczna. Szpula to element kinematografu, a to co robimy, to jest właśnie nawijanie o filmach. Dodatkowo szpulka jest rodzaju żeńskiego, jest dziewczyną!

Mam rozumieć, że prezentujecie filmy z kręgu tak zwanego kina kobiecego?
Mam problem z takimi terminami, jak literatura kobieca czy kino kobiece, bo co to miałoby być? Filmy dla kobiet? Ale w zasadzie, czym film dla kobiet będzie się różnił od filmu dla mężczyzn?

Według ciebie, określenie kino kobiece jest nietrafione?
To się źle kojarzy. Od razu sobie myślimy, że kina kobiecego nie mogą oglądać mężczyźni, że jest niemęskie, sfeminizowane, pewnie to są łzawe tematy, miłosne historie. Nigdy nie powiedziałabym, że na „Szpulce” puszczamy kino kobiece. Bo co nam wnosi używanie tego przymiotnika? Tylko ogranicza definicję, niczego nie dodaje. Nie ma sensu przyklejać takiej łatki.

Mi przychodzą na myśl scenariusze Łepkowskiej, filmy typu „Nigdy w życiu”, „Tylko mnie kochaj”, komedie romantyczne albo tasiemcowe seriale. Niestety, taki jest schemat.
No właśnie. Chcę łamać takie stereotypy, dlatego dla tak rozumianego kina kobiecego u nas miejsca nie ma. Kobiety, tak jak faceci, lubią różnorodne filmy. Nie chciałabym powielać schematu, że kobiece to muszą być koniecznie o macierzyństwie, o przyjaciółkach itp. Staramy się wybierać filmy, które poruszają w szeroko rozumiany sposób tematykę kobiecą. Ale to są filmy zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. Możemy jedynie powiedzieć, że chętnie prezentujemy kino kobiet, obrazy zrealizowane przez reżyserki, z bohaterkami w rolach głównych.

Tylko ambitny repertuar?
Wcale nie, prezentujemy tak zwane kino środka. Nie chcę na „Szpulce” puszczać kina awangardowego, które się trudno ogląda, ale jednocześnie nie mam zamiaru zaniżać poziomu. Więc wybieramy filmy, które są naprawdę dobre, ale niekłopotliwe w odbiorze, a przede wszystkim takie, które wywołują ciekawe dyskusje o przedstawionych problemach.

Film staje się inspiracją do szerszej dyskusji?
Właśnie dlatego proponujemy filmy o różnorodnej tematyce, aby poruszać jak najszersze spektrum problemów. Pierwszym, który obejrzeliśmy na „Szpulce” był film „Nie jestem czarownicą” w reżyserii Rungano Nyoni. To historia o kobietach w Zambii oskarżanych o czary, a następnie zamykanych w specjalnych obozach pracy dla czarownic. Główną bohaterką jest 9-letnia dziewczynka, która zostaje skazana za uprawianie magii. Po filmie dyskutowaliśmy o tym, jak oskarżenie o czary na przestrzeni wieków stało się wygodnym narzędziem kontroli społecznej oraz o innych mechanizmach takiej kontroli nad kobietami. Pojawił się też temat tego, w jakich sferach przejawia się współcześnie mechanizm wykluczania społecznego słabszych i jaki ma to związek z religią, kulturą czy tradycją.

Jesteś ciekawa, jak inni odbierają film, czy nadajecie na tych samych falach?
Pasjonuje mnie sam proces dyskusji, wymiana myśli, a zwłaszcza inne punkty widzenia przedstawiane przez osoby spoza środowiska feministycznego. Dla mnie ta inicjatywa ma ważny wymiar edukacyjny.
Jestem animatorką kultury, zajmuję się edukacją kulturalną, równościową nie tylko w tym filmowym projekcie, ale w całej swojej działalności aktywistycznej, jak Marsze Równości, debaty, np. o żeńskich końcówkach czy Manifa. Cieszy mnie, że w „Szpulce” udaje nam się dotrzeć do szerokiego kręgu odbiorców o różnych poglądach.

Ścierają się one w dyskusjach?
Żywą dyskusję wywołał film „Tully” w reżyserii Jason Reitman. Reklamowany jako komedia, tak naprawdę jest dramatem obyczajowym, który rozprawia się z mitami na temat macierzyństwa i pokazuje je bez wszechobecnego w mediach „lukru”. Dużo rozmawialiśmy o tym, jak ważne jest, by partner brał czynny udział w opiece nad dzieckiem oraz jakim presjom podlega wychowanie potomstwa.

Zdarzają się burzliwe wymiany poglądów? Przypominasz sobie jakąś zażartą dyskusję?
Zdarzają się często, jak choćby po filmie „Sofia” o dziewczynie, która zachodzi w ciążę pozamałżeńską. Rzecz się dzieje w Maroku, ale przedstawione problemy są uniwersalne, nieobce nam. Patriarchalne społeczeństwo, samotność w mierzeniu się z trudnościami, poczucie bezradności i osaczenia.

Tam antybohaterami są mężczyźni.
Tal, ale panowie są w klubie również mile widziani, bo mówią ciekawe rzeczy, nie prezentują stereotypowych wyobrażeń, wnoszą wartościowy głos do dyskusji. Tak było po „Sztuce kochania”, która wywołała rozmowę o kobiecej seksualności. Panowie włączyli się do dyskusji i było to interesujące dla obu stron. Poznajemy dzięki temu inny punkt widzenia.

Wasze filmy wywołują szersze dyskusje o prawach kobiet.
Z okazji setnej rocznicy uzyskania przez Polki praw wyborczych wybrałyśmy „Boski porządek” w reżyserii Petry Volpe. Film opowiada o gospodyniach domowych z małego szwajcarskiego miasteczka, które zaczynają walczyć o prawa wyborcze kobiet. Przeciwstawiają się lokalnej społeczności oraz swoim bliskim i poznają, czym jest kobieca solidarność. To był pretekst, by dyskutować, jak wiele jest nadal do zrobienia w kwestii praw kobiet i jak krótką historię mają te prawa – w rzeczonej Szwajcarii kobiety uzyskały je dopiero w 1971 roku!

Pewnie dyskusja przeniosła się na nasze podwórko i dotyczyła praw kobiet w naszym kraju. Po to ten cały feminizm?
Po to, żebyśmy wszyscy byli równi. Choć jesteśmy różni i różnorodni, to wszyscy powinniśmy mieć takie same prawa. W kwestii równości jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Mimo że prawa wyborcze uzyskałyśmy sto lat temu, to ciągle musimy o coś walczyć, a obecna władza nie bardzo ceni sobie kobiety i dostarcza powodów do niepokoju. Powiem tak: kiedy ważny jest dla ciebie świat wokół, społeczeństwo, w którym żyjesz i na co dzień buntujesz się przeciw różnym sytuacjom, to po prostu musisz być feministką.

Wkraczamy na polityczny grunt. Unikacie tych tematów?
Nie unikamy, choć celowo ich nie eksponujemy. Ale chcąc nie chcąc, one się pojawiają, bo przecież są nierozłącznie związane z problemami społecznymi.

Dyskusje mogą być równie ciekawe, jak sam film. Lubisz tę gonitwę myśli po seansie?
Bardzo. Między innymi dlatego, że na nasze seanse przychodzą osoby w różnym wieku i z różnych grup społecznych. Trudno przewidzieć, w jakim kierunku potoczy się dyskusja. Zazwyczaj jestem zaskoczona i zainspirowana opiniami innych ludzi.

Przy wyborze filmów do „Szpulki” kierujesz się własnym gustem? Jakie najchętniej oglądasz?
Dobre, głównie obyczajowe. Idę do kina czy teatru nie po to, żeby się poczuć lepiej, tylko wręcz przeciwnie, żeby się poczuć gorzej.

Lubisz kino dołujące?
„Lubię” to nie jest właściwe określenie. Chodzę na filmy, które coś we mnie otwierają i pokazują problemy, na które nie zwracałam wcześniej uwagi. A przede wszystkim poruszają moją wrażliwość, która jest dzisiaj skutecznie stępiana przez rzeczywistość, w jakiej żyjemy. Warto więc o tę swoją wrażliwość dbać.

Marta Siwicka
Literaturoznawczyni, animatorka kultury, aktywistka społeczna. Specjalistka ds. komunikacji w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Obroniła rozprawę doktorską w Zakładzie Antropologii Literatury UAM. Członkini grupy Toruńskie Dziewuchy i Kolektywu Manifa, współorganizatorka Marszu Równości w Toruniu, koordynatorka DKKF „Szpulka”, organizowanego przez Toruńskie Dziewuchy, Dwór Artusa i Fundację Nieograniczona im. Bogny Olszewskiej.

Jacek Smarz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: "Kino kobiece" źle się kojarzy - mówi Marta Siwicka z Dyskusyjnego Kobiecego Klubu Filmowego "Szpulka" - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska