- Arytmetyka sejmowa jest coraz bardziej niekorzystna dla koalicji rządowej. Jeśli z PO odejdą posłowie Gowin i Żalek - rząd utraci w Sejmie większość. I co dalej?
- Nic (śmiech). Koalicja utrzyma się bez nich, choć będzie w trudniejszej sytuacji. Proszę pamiętać, że jest jeszcze kilkunastu posłów niezależnych skupionych w małych kołach i zdecydowana większość z nich będzie popierać koalicję.
- Jest pan pewien?
- Oczywiście - żaden z nich nie chce przedterminowych wyborów. Zresztą, środowe głosowanie nad rządowym projektem ustawy budżetowej pokazało, że nasza przewaga jest mimo wszystko znacząca. Ale może się też zdarzyć tak, że nawet moje stronnictwo - albo tylko kilku ludowców - nie zawsze będzie chciało poprzeć propozycje Platformy. W strategicznych głosowaniach na pewno będziemy razem, ale nie wykluczam niespodzianek. Tak czy inaczej odejście trójki posłów PO to osłabienie.
- Nie sądzi pan, że Gowin się jednak złamie i zostanie w PO?
- Moim zdaniem jego odejście to kwestia dni, kilku - może kilkunastu. Dla niego i dla Żalka miejsca w Platformie już po prostu nie ma.
- Założą nowe ugrupowanie?
- Wszystkie próby budowania nowych formacji, co np. zapowiada Janusz Palikot, nie mają żadnych szans, by przekroczyć 5-procentowy próg umożliwiający wejście do Sejmu. To samo dotyczy tak głośno reklamowanej Europy Plus. Co innego, gdyby w Platformie zaczęło się trzęsienie ziemi, jakiś poważny rozłam, na co się nie zanosi. Odejdzie dwóch, trzech i to wszystko.
- Skoro znaczących zmian nie będzie, to w jaki sposób premier Tusk i wicepremier z pańskiego stronnictwa odbudują zaufanie Polaków do rządu?
- Cóż, ono zostało bardzo mocno nadszarpnięte i w krótkim czasie jego odbudowa nie przyniesie rezultatów. Przede wszystkim rząd musi bardziej słuchać głosu obywateli. Nie rozumiem, dlaczego PO tak kurczowo trzyma się obowiązkowej nauki dla 6-latków? Dlaczego nie posłucha najbardziej zainteresowanych, czyli rodziców? Do tej pory mieli przecież swobodę wyboru. Po drugie - ze związkami zawodowymi rząd musi rozmawiać inaczej, czy mu się to podoba, czy nie. Niby dialog z pozycji siły rozpala wrogość i do niczego nie prowadzi. A na to wszystko musi nałożyć się znaczący wzrost gospodarczy.