Samochody miały wjechać do wydrążonego w zboczu góry schronu lub sztolni. Wlot ma znajdować się na terenie osiedla Antonówka. Mieszkaniec, który dokonał zgłoszenia - o ukrytym, niemieckim transporcie miał się rzekomo dowiedzieć od niemieckiego żołnierza, który brał udział w ukrywaniu ciężarówek i maskowaniu wejścia. Niemiec miał mu o wszystkim opowiedzieć ponad 60 lat temu.
- Przyjrzymy się tej sprawie, choć może ta historia brzmi nieprawdopodobnie. Dziś jest dobry klimat do rozwiązywania takich zagadek sprzed lat – mówi burmistrz Krzysztof Świątek.
Samorządowiec nie ukrywa, że zazdrości nieco sławy, którą Wałbrzychowi przyniosły medialne doniesienia o „złotym pociągu”. - Nawet jak, nic tam nie ma, to warto poszukać – dodaje z uśmiechem burmistrz.
Teren, na którym miałby znajdować się zamaskowany wlot do wnętrza góry, jest zarośnięty drzewami. Według burmistrza z odkryciem wejścia nie powinno być problemów.
- Spróbujemy się do tego dostać, gdy zejdzie śnieg. Prawdopodobnie zabierzemy się za to wiosną - tłumaczy Świątek.
Na terenie Antonówki w czasie wojny istniała fabryka amunicji. Zakład zajmował 70 hektarów. Niemcy drążyli tam też sztolnie. W fabryce pracowały tysiące jeńców wojennych. Po wojnie teren ten znajdował się pod nadzorem wojsk radzieckich. Z fabryki wywieziono wówczas całe wyposażenie i maszyny. Polską ludność cywilną wpuszczono tam dopiero w latach 50. XX w. Rosjanie odchodząc, zalali podziemia, a wejścia do nich wysadzili.