MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Komórka - konieczność czy gadżet?

Adrianna Ośmiałowska
Uczniowie aparatami w telefonach komórkowych nagrywali siebie, nauczycieli, lekcje. Pół biedy, jeśli służyło to żartom. Problem pojawił się przy rejestrowaniu prowokacji. By położyć temu kres, szkoły miejskie wprowadzają zakaz przynoszenia komórek na lekcje. W wiejskich bywa różnie.

W Gimnazjum im. Wybickiego w Rypinie zakaz używania telefonów komórkowych z funkcją kamery, aparatu fotograficznego i dyktafonu został wprowadzony pod koniec ubiegłego roku wewnątrzszkolnym zarządzeniem.

- Zapis ten docelowo znajdzie się w statucie, ale zmiany do tego dokumentu zbieramy, by potem wprowadzić je blokowo - mówi dyrektor Daniela Kędziorska. - Dodatkowo rodzice, którzy twierdzą, że ich dziecko musi mieć przy sobie telefon komórkowy, bo na przykład oni pracują poza Rypinem, a ono choruje, składali specjalne oświadczenia.

Po nie tak dawnej aferze w Aleksandrowie Kujawskim, w szkole też pojawiły się próby urządzania prowokacji przy użyciu urządzeń nagrywających. Po ostrej reakcji nauczycieli, uczniowie tłumaczyli, że robili sobie żarty.

Z kolei w Gimnazjum w Kowalkach (gmina Rypin) dzieci mogą mieć komórki, ważne by podczas lekcji nie dzwoniły.

- Nigdy nie mieliśmy problemów z nagrywaniem i podobnymi historiami - tłumaczy dyrektor Beata Nejno. - Poza tym gros uczniów dojeżdża nawet do 20 km, więc rodzice muszą mieć z nimi kontakt, choćby ze względów bezpieczeństwa.

W Golubiu-Dobrzyniu nie dosyć, że nie wolno przynosić do szkoły komórek, to także walkmanów czy discmanów, słowem - wszelkiego sprzętu grającego.

- Zakaz używania telefonów komórkowych mieliśmy od dawna, teraz uczniowie nie mogą ich nawet przy sobie posiadać. Zapis niebawem znajdzie się w statucie - informuje dyrektor Piotr Grzębski.

To, co do niedawna było nie do pomyślenia, jak prowokacje nauczycieli i rejestrowanie takich akcji, staje się faktem. Wielu pedagogów ma wrażenie, że w ciągu ostatnich piętnastu lat w szkole dokonała się rewolucja obyczajowa.

- Uczniowie do siebie nawzajem i do nauczycieli odnoszą się w tak wulgarny sposób, że uszy więdną - mówi dyr Kędziorska. - Ja twierdzę, że szkoła nie uczy złego. Zaniedbania wychowawcze spowodowane są ciągłą pracą rodziców i deficytem czasu dla dziecka lub - przeciwnie - brakiem pracy, pogrążeniem w apatii i marazmie czy odreagowywaniem agresji. Przykład idzie z domu, w którym na dodatek szkoła jest często krytykowana. Taka postawa daje dorastającej młodzieży poczucie bezkarności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska