https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koniec bossa

Beata Korzeniewska
Adama Rentflejsza nie było na ogłoszenie  wyroku.
Adama Rentflejsza nie było na ogłoszenie wyroku. Lech Kamiński
Upada mit Adama Rentflejsza (ps. "Renifer"), uznawanego za bossa toruńskiego półswiatka. Wczoraj jednoznacznie dał temu wyraz sąd, wymierzając gangsterowi kolejny wyrok. Za udział w aferze węglowej, a konkretnie za gigantyczne wyłudzenia, przestępca ma spędzić za kratkami pięć i pół roku.

     O treści wyroku 45-letni Rentflejsz dowie się jednak w areszcie od adwokata. Ze względu na problemy z konwojem nie dowieziono go bowiem wczoraj do sądu.
     Wyłudził za 1,5 mln zł
     
Prokuratura zarzuciła mu wyłudzenie towaru o wartości ok. 1,5 mln zł i usiłowanie zagrabienia produktów na kolejne ok. 4,5 mln zł. Pod przykrywką różnych firm kupował towar na przedłużony termin płatności. Należności nigdy nie regulował, a łup upłynniał po zaniżonych cenach. Do współpracy zmuszał różnymi metodami. Jednego z pokrzywdzonych najpierw pobił, a potem groził wysadzeniem domu w powietrze. Innemu zaciskał krawat na szyi czy groził brzytwą.
     Oskarżyciel żądał dla niego 7 lat więzienia - Poczucie bezkarności po dziewięciu latach znalazło w końcu swój kres - mówił w mowie oskarżycielskiej Franciszek Jankowski. - Adam R. nigdy nie składał żadnych podpisów, choć w rzeczywistości sam pociągał za sznurki. Formalnie kierownicze role pełnili "malowani prezesi". On zajmował się organizacją dostaw i ich zbytem, zabezpieczaniem fizycznym transakcji i ochroną. Nie przebierał w środkach.
     _Sędziowie uznali, że Rentflejsz wspólnie z innymi osobami wyłudził na szkodę wielu firm całego kraju towar wartości prawie miliona złotych. Wysyłając go wczoraj na 5 i pół roku za kratki, nie mieli najmniejszych wątpliwości. Gangster wywinął się jedynie z gróźb brzytwą i działalności w jednej ze spółek. -
O tym, co robił niektórzy świadkowie mówili wprost - uzasadniał wyrok sędzia Jerzy Sałata. - Stał na zapleczu i wspierał działania Marka D., który w biznes wszedł jeszcze wcześniej.
     **_ Przyboczny "Taty"
     O człowieku, który z pospolitego złodziejaszka, a potem cinkciarza, wysiadującego w przyciasnej kufajce pod kantorem, stał się niekwestionowanym przywódcą toruńskiego półświatka, krążyły legendy. Kartotekę wypełniał regularnie od 1973 r. Zaczynał od pospolitych włamań, co zawiodło go do poprawczaka. W 1983 r. trafił do więzienia za gwałt zbiorowy. Za udział w bójce na sądowym korytarzu (jesień 1998 r), dostał dwa lata. W karierze Adamowi pomógł Edward Ś. zwany "Tatą" (lokalny biznesmen i mózg afery węglowej). Rentflejsza poznawał ten, kto próbował wycofać się z ojcowskich interesów. Adam był wierny, ale jego oddanie skończyło się, gdy "Tata" trafił do pudła. W 1994 r. kręcił już biznes na własną rękę
     W ten sposób niepozorny rencista (oficjalnie) zyskał sobie w "środowisku" opinię bezwzględnego i nieprzewidywalnego. Pracować nie musiał, bo pieniądze płynęły z haraczy, ściąganych z agencji towarzyskich. Mówi się też, że przez kilka lat kontrolował toruński rynek narkotyków.
     
Kolega "Pershinga"?
     Ale prawdziwa legenda o gangsterze, koledze Pershinga runęła z siłą lawiny dopiero po wydarzeniach pod "Filmarem" (sierpień 2000 r), gdzie zamaskowany egzekutor wymierzył do antagonistów "Renifera" serię z kałasznikowa. Od kul zginął konkurent Renflejsza w branży narkotyków. Sam Rentflejsz zniknął. O tym gdzie się ukrywał i co robił, opowiadali nie tylko chłopcy z szerokimi karkami czy menele pod budkami z piwem. Historie o Adamie, o jego wcieleniach i przebraniach, można było usłyszeć nawet w miejskich autobusach.
     Zatrzymano go w Bydgoszczy po prawie dwóch latach poszukiwań (październik 2002 r.) i od tego czasu jego mit zaczął się kruszyć. Popis dał tuż przed przesłuchaniem, gdy przed drzwiami do prokuratury zasymulował atak padaczki. Potem już mówił niewiele... Wkrótce dostał 7 i pół roku za udział w bójce na zamku krzyżackim, kierowanie grupą przestępczą i ściąganie haraczu. I ten wyrok jest już prawomocny.
     
Miejsce już zajęte...
     **Ale nie pobyt za kratkami wydaje się być dla "Renifera" dramatem. Bardziej rujnuje go świadomość, że jego czas minął bezpowrotnie. Właśnie przeświadczenie o tym - jak zaznaczył w mowie oskarżycielskiej prokurator - że jego miejsce zajął już ktoś inny, niszczy go najbardziej. I chyba ma rację.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska