Kiołbasa i Malicka wracają jednak z Olimpiady z podniesionymi głowami. Ta pierwsza zdobyla zloty medal indywidualnie na trzeciej szachownicy, zaś druga przywiezie srebro z szachownicy czwartej.
Na podium rywalizacji kobiet, obok Ukrainy, stanęły reprezentacje Gruzji - po 18 pkt oraz Indii - 17, a w turnieju open triumfowała ekipa Uzbekistanu przed Armenią - po 19 i Indiami II - 18.
Panowie szansę na medal w rywalizacji drużynowej stracili już dawno, ale również nie wracają z pustymi rękami. Mateusz Bartel, który nie był zaliczany do największych faworytów grał znakomicie, a zdobywając 8,5 punkta okazał się najlepszy na szachownicy piątej.
Męska reprezentacja (numer piąty w turnieju open) zakończyła występ trzema kolejnymi zwycięstwami. We wtorek pokonała Turcję 2,5:1,5.
Niespodzianką turnieju open jest dopiero piąta lokata srebrnych medalistów sprzed czterech lat, reprezentacji USA, która legitymowała się zdecydowanie najwyższym średnim rankingiem wśród zgłoszonych zespołów. Norwegia (nr 3.), z mistrzem świata Magnusem Carlsenem (uzyskał 7,5 z 9 partii na pierwszej szachownicy, trzeci wynik na Gukeshem R z Indii II i Nodirbekiem Abdusattorowem z Indii), zajęła dopiero 59. miejsce. Szóstą lokatę wywalczyła rozstawiona z numerem 48. Mołdawia, której żaden z zawodników nie ma rankingu przekraczającego 2500.
Warto dodać, że medale z Olimpiady Szachowej traktowane są tak samo, jak olimpijskie zatem cała wymieniona trójka naszych medalistów zapracowała na olimpijskie emerytury.
