W środę, punktualnie o godz. 14. do sklepów sieci dopalacze.com w Bydgoszczy, Toruniu i Grudziądzu (podobnie jak w całej Polsce) wkroczyli celnicy i pracownicy skarbówki. Klientów grzecznie wypraszano, a kontrolerzy myszkowali między półkami. W czwartek sklepy działały już normalnie, choć kontrola wciąż trwa.
- Zakończyliśmy na razie pierwszy etap, czyli sprawdzanie legalności towaru - informuje Elżbieta Domagała, rzeczniczka Urzędu Kontroli Skarbowej w Bydgoszczy. - Teraz badamy dokumenty, pod kątem prawidłowości rozliczeń podatkowych.
Zakres działań kontrolerów potwierdza rzecznik sieci dopalacze.com, ale zaznacza, że firma nie została poinformowana o kontrolach.
- Na razie nie wykazały one jednak żadnych nieprawidłowości, które mogłyby skutkować zamknięciem sklepów i od czwartku funkcjonujemy normalnie - mówi Piotr Domański.
Pracownicy firmy (anonimowo) uważają jednak, że kontrole są "szukaniem haków" w celu zamknięcia sklepów. Dopalacze, choć legalne, są bowiem kontrowersyjne i uznawane przez ekspertów za niemal równie niebezpieczne jak narkotyki.
- Kontrole są rutynowe - odpiera te zarzuty rzeczniczka UKS i zapewnia, że będą prowadzone tak, by nie utrudniać pracy sklepów. - Nie jesteśmy jednak w stanie na razie powiedzieć jak długo potrwają nasze działania - dodaje rzeczniczka UKS.
