Brak jasnego systemu finansowania Kościoła w Polsce właśnie dotkliwie uderza w parafie. Nie ma wiernych na mszach - nie ma ofiar. Nie ma ślubów i chrzcin - nie ma pieniędzy. Obostrzenia związane z pandemią koronawirusa spowodowały też, że zawieszone musiały zostać różne biznesowe przedsięwzięcia Kościoła.
Skutek? Natychmiastowe, głośne skargi na brak pieniędzy, płynące z ust wielu duchownych. Pojawiły się też pierwsze, drastyczne dla szeregowych księży decyzje biskupów. Nagle oczekuje się od nich partycypowania w utrzymaniu plebanii, a nawet kurii.
Jak sytuacja wygląda w Toruniu? Biskup toruński Wojciech Śmigiel na czas epidemii zwolnił parafie diecezji z wszelkich świadczeń na rzecz instytucji diecezjalnych: kurii, seminarium duchownego i z kolekt specjalnych.
- Dla naszej parafii to okoły 7 tysięcy złotych miesięcznie - wylicza ks. prałat Stanisław Majewski, proboszcz parafii pw. Miłosierdzia Bożego przy ul. św. Faustyny i inni kapłani.
Proboszcz i kapłani wyliczają powyższe w komunikacie skierowanym do parafian, który pojawił się na stronie internetowej parafii. Dodajmy, że akurat ten duchowny mechanizmy finansowania Kościoła zna dobrze, z racji wieloletniego bycia ekonomem toruńskiej kurii. - Podstawą utrzymania dla parafii jest niedzielna taca. A to już trzecia niedziela, jak od tego źródła została odcięta każda parafia. Nie zostaliśmy otoczeni ustawowymi zabezpieczeniami ze strony państwa jak różne firmy, a jesteśmy traktowani jak podmioty gospodarcze - czytamy w komunikacie.
Dalej parafia podaje, że "Jeszcze przed ogłoszeniem numeru konta bankowego osoby indywidualne dokonały swojej wpłaty na konto bankowe, czy też podczas nawiedzenia kościoła przyszły w sukurs swoją ofiarą do koszyka. Dziękujemy też za deklarowaną pomoc właścicielom firm. (...) Niech Pan Bóg wynagrodzi każdy „wdowi grosz” złożony na utrzymanie i funkcjonowanie struktur parafialnych".
Na stronie internetowej tej parafii numer konta bankowego podano dużym i wytłuszczonym drukiem. Tak czyni w dobie pandemii wiele polskich parafii. Liczą i na wdowi grosz, i na szersze gesty przedsiębiorców.
W różnych regionach kraju już pojawiły się polecenia hierarchów wobec duchownych, mające na celu zabezpieczyć byt Kościoła. - Wszyscy księża mają przekazać połowę przychodów na utrzymanie swoich parafii, a następnie na kurię - oznajmił niedawno metropolita przemyski arcybiskup Adam Szal. Taką decyzję tłumaczy złą sytuacją finansową, w jakiej znalazła się Archidiecezja Przemyska z powodu koronawirusa - podaje Onet.pl. W jednym miesiącu księżą mają płacić na parafie diecezji, a w drugim na Kurię metropolitalną. Zarządzenie arcybiskupa zaadresowane do księży zostało rozesłane mailem - dowiedział się portal.
Z parafii całego kraju płyną już też już sygnały o zwalnianiu z pracy organistów, albo charytatywnej pracy kościelnych. Powodem znów są spadki dochodów parafii, spowodowane brakiem ofiar mszalnych i "opłat" za udzielenie takich sakramentów jak ślub czy chrzciny. Te ostatnie młode pary i rodzice w okresie epidemii zaczęli odwoływać jeszcze przed wejściem w życie rządowych ograniczeń w przestrzeni publicznej.
Druga strona medalu to ofiarność części duchowieństwa. Np. diecezja toruńska prowadzi zbiórkę środków na pomoc szpitalom. -Do tej pory diecezja udzieliła pomocy szpitalom w Toruniu i Grudziądzu w kwocie 120 tysięcy zł - informuje rzecznik prasowy Kurii Diecezjalnej Toruńskiej ks. Paweł Borowski.
Ordynariusz diecezji toruńskiej zachęcił kapłanów, osoby konsekrowane i wiernych do kontynuowania i rozszerzania pomocy. - Każdy, kto zechce wesprzeć zakup środków ochronnych dla personelu medycznego, proszony jest o wpłacenie pieniędzy (w wysokości według własnego uznania i możliwości) na konto wskazane na stronie diecezji — poinformowała kuria. Pozyskane środki zostaną przeznaczone na sprzęt ochronny dla szpitali wojewódzkich w Toruniu i Olsztynie (warmińsko-mazurskie).
