Pan Z. twierdzi, że został pominięty przy kilku przydziałach mieszkań. Zarzuca gminie, że ta przeznacza je dla swoich: syna byłego sołtysa, pracownika gminnego. Twierdzi, że jednego mieszkania nie dostał, bo pracownik z Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej powiedział mu, że nie jest w stanie go utrzymać. Skarży się przy tym na swoje warunki: ma pokój z kuchnią, mieszka tu 11 osób, panuje wilgoć, dom nie był od lat remontowany.
Gmina zarzuty odpiera. - To fikcyjna sytuacja stworzona na potrzebę chwili, gdy pojawia się komisja mieszkaniowa. Pan Z. wziął do siebie m.in. niepełnosprawnego szwagra, który ma własne mieszkanie - mówi burmistrz Andrzej Grabowski.
Mieszkaniec napisał prośbę o pomoc do premiera. Ten pismo przekazał do rady miasta. Przewodniczący, po konsultacjach z radcą prawnym, burmistrzem i radnymi, zdecydował, że rada nie jest kompetentna do rozstrzygnięcia skargi, w której zarzuca się korupcję. Innego zdania był radny Jacek Boluk-Sobolewski i Maria Jolanta Wiśniewska-Staszak.
- Uchwała jest prawnie wadliwa. Przede wszystkim nie ma nazwiska osoby, która zarzuca korupcję, a przecież nasza praca jest jawna. Ponadto procedura jest taka, że najpierw skargę rozpatruje rada, później osoby, które uważają, że skarga narusza ich dobro powinny z powództwa prywatnego skarżyć tego, kto im korupcję zarzuca - mówił Sobolewski.
Radca prawny urzędu Elżbieta Falarska: - Skoro rada uznaje, że nie jest organem właściwym do rozstrzygnięcia skargi, powinna przekazać ją właściwemu organowi. Tak jest tym razem. Radni nie mają kompetencji, by stwierdzić czy korupcja była i czy te oskarżenia naruszają czyjeś dobro. Dlatego przewodniczący rady skierował sprawę do Prokuratury Rejonowej w Golubiu-Dobrzyniu.
Prokurator uznał jednak, że to nie jest oskarżenie publiczne, a prywatne i przekazał do rozpatrzenia sądowi. Ten wystąpił do przewodniczącego Zygmunta Szczepańskiego z zapytaniem czy występuje jako osoba prywatna czy publiczna. Podczas czwartkowej sesji rada przy dwóch głosach wstrzymujących udzieliła przewodniczącemu pełnomocnictwa do reprezentowania gminy w procesie.
- Padły oskarżenia wobec naszych urzędników, a nie osób prywatnych. Dlatego jestem za tym, by było to powództwo publiczne - mówi Szczepański.
Podobnego zdania jest burmistrz Grabowski: - Nawet, gdy nadzór wojewody uchyli tę uchwałę, będziemy mieli czyste sumienie, że nie tuszujemy sprawy w swoim kręgu, a przekazujemy kompetentnemu organowi i tym samym dajemy szansę każdemu, kto ma zastrzeżenia do naszej pracy.
Termin sprawy wyznaczono na 7 maja. Do tematu wrócimy.