https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Mężczyzna wskoczył do Wisły pod Wawelem. Tragiczne skutki zakładu 28 08

red.
Kraków 112 - Krakowskie Ratownitwo w Obiektywie
Kraków 112 - Krakowskie Ratownitwo w Obiektywie Kraków 112 - Krakowskie Ratownictwo w Obiektywie,
W nocy z piątku na sobotę (23-24 sierpnia) strażacy zostali wezwani nad Wisłę w okolicach Wawelu. Musieli ratować mężczyznę, który "chciał popływać".

Informacja o mężczyźnie, który wskoczył do Wisły, dotarła do strażaków kilka minut po północy. Na miejsce zostali wysłani nurkowie, a także ochotnicy z OSP Tyniec wyposażeni w nowoczesny sonar. Nurkowie z JRG 4 wydobyli mężczyznę na brzeg i przekazali go ratownikom medycznym, którzy rozpoczęli reanimację. Niestety 26-latka nie udało się uratować.

Poszkodowany wskoczył do wody, ponieważ założył się ze znajomymi, że przepłynie na drugą stronę Wisły. Niestety nie udało się.

FLESZ - Nowy groźniejszy gatunek kleszcza dotarł do Polski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wypadki

Komentarze 41

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Karolina
27 sierpnia, 09:48, Gość:

Byłem świadkiem tego praktycznie od początku, jak jeszcze było słychać wzywanie pomocy przez zmarłego. Z pierwszych słów znajomych mówili że to nie zakład tylko powiedział że "przepływie Wisłę dla żony" kolega jego który był w samych bokserkach, byc może też był w wodzie z nim powiedział na prośbę drugiego kolegi żeby płyną po niego "ja nigdzie nie płyne" oraz żeby nke wzywać nie dzwonić bo on żartuje i będę problemy bo wypił. Przeplynela motorowka i prawdopodobnie fale już go zalaly. Pomoc zaczęła go szukac po kilku minutach, robiąc to W okolicy 200 metrów w kazda stronę plywajac motoworkami po powierzchni. Po około 40 minutach kolejnych zjawił się nurek (który był jeden, a nie "nurkowie") i zanim rozpoczął szukanie minęło 10-15 minut. Odnalazł go praktycznie w tym samym miejscu w którym bylo wskazywane ze widziano go po raz ostatni, a między czasie motoworki i nurek szukali w różnych miejscach. Ogólnie około 1,5 godziny pod wodą, więc nikłe jakiekolwiek szanse na przeżycie. To co zrobili tam jego koledzy.. Sumienie do konca życie będzie męczyć.

27 sierpnia, 21:07, Gość:

Jedno pytanie.. Jesli to prawda co piszesz to czemu nie próbowałeś ratować? Wezwać chociaz pomoc ? Tylko obserwowales ..

27 sierpnia, 21:59, Gość:

Dla jasności. W Krakowie byłem 1 raz w życiu, 3 godziny spędziłem i akurat na to trafiłem. Gdy już doszedlem na miejsce jego kolega mówił że mimo wołania pomocy on żartuje, jednak pomimo tego jedna osoba zaczęła dzwonić potem też jego ten kolega zadzwonił. Przypadkiem pojawiła się tam akurat w tym samym czasie policja- pieszy patrol -w tym czasie akurat jak zniknął pod wodą. Jako policja oni nie skakali do wody, nie próbowali ratować więc możliwe że gdyby ktoś próbował to mogłoby być więcej ofiar, tak często jest. Więc jako osoba która pierwszy raz była w Krakowie, nieznajaca tej rzeki tyle mogę powiedzieć. I nie szukam tu winnych, napisałem to wszystko żeby uświadomić zainteresowanym jak wyglądała cała sytuacja. Takie wspomnienia z tych pierwszych i jedynych paru godzin spędzonych w Krakowie.

28 sierpnia, 7:16, xyz:

A czy Pan został przesłuchany jako świadek??

szukam świadków tego zdarzenia... bardzo proszę o kontakt pod tym wpisem

G
Gość
27 sierpnia, 09:48, Gość:

Byłem świadkiem tego praktycznie od początku, jak jeszcze było słychać wzywanie pomocy przez zmarłego. Z pierwszych słów znajomych mówili że to nie zakład tylko powiedział że "przepływie Wisłę dla żony" kolega jego który był w samych bokserkach, byc może też był w wodzie z nim powiedział na prośbę drugiego kolegi żeby płyną po niego "ja nigdzie nie płyne" oraz żeby nke wzywać nie dzwonić bo on żartuje i będę problemy bo wypił. Przeplynela motorowka i prawdopodobnie fale już go zalaly. Pomoc zaczęła go szukac po kilku minutach, robiąc to W okolicy 200 metrów w kazda stronę plywajac motoworkami po powierzchni. Po około 40 minutach kolejnych zjawił się nurek (który był jeden, a nie "nurkowie") i zanim rozpoczął szukanie minęło 10-15 minut. Odnalazł go praktycznie w tym samym miejscu w którym bylo wskazywane ze widziano go po raz ostatni, a między czasie motoworki i nurek szukali w różnych miejscach. Ogólnie około 1,5 godziny pod wodą, więc nikłe jakiekolwiek szanse na przeżycie. To co zrobili tam jego koledzy.. Sumienie do konca życie będzie męczyć.

27 sierpnia, 21:07, Gość:

Jedno pytanie.. Jesli to prawda co piszesz to czemu nie próbowałeś ratować? Wezwać chociaz pomoc ? Tylko obserwowales ..

27 sierpnia, 21:59, Gość:

Dla jasności. W Krakowie byłem 1 raz w życiu, 3 godziny spędziłem i akurat na to trafiłem. Gdy już doszedlem na miejsce jego kolega mówił że mimo wołania pomocy on żartuje, jednak pomimo tego jedna osoba zaczęła dzwonić potem też jego ten kolega zadzwonił. Przypadkiem pojawiła się tam akurat w tym samym czasie policja- pieszy patrol -w tym czasie akurat jak zniknął pod wodą. Jako policja oni nie skakali do wody, nie próbowali ratować więc możliwe że gdyby ktoś próbował to mogłoby być więcej ofiar, tak często jest. Więc jako osoba która pierwszy raz była w Krakowie, nieznajaca tej rzeki tyle mogę powiedzieć. I nie szukam tu winnych, napisałem to wszystko żeby uświadomić zainteresowanym jak wyglądała cała sytuacja. Takie wspomnienia z tych pierwszych i jedynych paru godzin spędzonych w Krakowie.

28 sierpnia, 7:16, xyz:

A czy Pan został przesłuchany jako świadek??

Nie zostałem. Jak doszedłem na to miejsce było tam już z 10 osób przynajmniej. Po tym jak się pojawiła policja przesluchiwala tylko tych jego 3 kolegów z którymi on był. Nikogo więcej z zebranych co byli tam już nawet wcześniej, tylko koledzy

x
xyz
27 sierpnia, 09:48, Gość:

Byłem świadkiem tego praktycznie od początku, jak jeszcze było słychać wzywanie pomocy przez zmarłego. Z pierwszych słów znajomych mówili że to nie zakład tylko powiedział że "przepływie Wisłę dla żony" kolega jego który był w samych bokserkach, byc może też był w wodzie z nim powiedział na prośbę drugiego kolegi żeby płyną po niego "ja nigdzie nie płyne" oraz żeby nke wzywać nie dzwonić bo on żartuje i będę problemy bo wypił. Przeplynela motorowka i prawdopodobnie fale już go zalaly. Pomoc zaczęła go szukac po kilku minutach, robiąc to W okolicy 200 metrów w kazda stronę plywajac motoworkami po powierzchni. Po około 40 minutach kolejnych zjawił się nurek (który był jeden, a nie "nurkowie") i zanim rozpoczął szukanie minęło 10-15 minut. Odnalazł go praktycznie w tym samym miejscu w którym bylo wskazywane ze widziano go po raz ostatni, a między czasie motoworki i nurek szukali w różnych miejscach. Ogólnie około 1,5 godziny pod wodą, więc nikłe jakiekolwiek szanse na przeżycie. To co zrobili tam jego koledzy.. Sumienie do konca życie będzie męczyć.

27 sierpnia, 21:07, Gość:

Jedno pytanie.. Jesli to prawda co piszesz to czemu nie próbowałeś ratować? Wezwać chociaz pomoc ? Tylko obserwowales ..

27 sierpnia, 21:59, Gość:

Dla jasności. W Krakowie byłem 1 raz w życiu, 3 godziny spędziłem i akurat na to trafiłem. Gdy już doszedlem na miejsce jego kolega mówił że mimo wołania pomocy on żartuje, jednak pomimo tego jedna osoba zaczęła dzwonić potem też jego ten kolega zadzwonił. Przypadkiem pojawiła się tam akurat w tym samym czasie policja- pieszy patrol -w tym czasie akurat jak zniknął pod wodą. Jako policja oni nie skakali do wody, nie próbowali ratować więc możliwe że gdyby ktoś próbował to mogłoby być więcej ofiar, tak często jest. Więc jako osoba która pierwszy raz była w Krakowie, nieznajaca tej rzeki tyle mogę powiedzieć. I nie szukam tu winnych, napisałem to wszystko żeby uświadomić zainteresowanym jak wyglądała cała sytuacja. Takie wspomnienia z tych pierwszych i jedynych paru godzin spędzonych w Krakowie.

A czy Pan został przesłuchany jako świadek??

G
Gość
27 sierpnia, 09:48, Gość:

Byłem świadkiem tego praktycznie od początku, jak jeszcze było słychać wzywanie pomocy przez zmarłego. Z pierwszych słów znajomych mówili że to nie zakład tylko powiedział że "przepływie Wisłę dla żony" kolega jego który był w samych bokserkach, byc może też był w wodzie z nim powiedział na prośbę drugiego kolegi żeby płyną po niego "ja nigdzie nie płyne" oraz żeby nke wzywać nie dzwonić bo on żartuje i będę problemy bo wypił. Przeplynela motorowka i prawdopodobnie fale już go zalaly. Pomoc zaczęła go szukac po kilku minutach, robiąc to W okolicy 200 metrów w kazda stronę plywajac motoworkami po powierzchni. Po około 40 minutach kolejnych zjawił się nurek (który był jeden, a nie "nurkowie") i zanim rozpoczął szukanie minęło 10-15 minut. Odnalazł go praktycznie w tym samym miejscu w którym bylo wskazywane ze widziano go po raz ostatni, a między czasie motoworki i nurek szukali w różnych miejscach. Ogólnie około 1,5 godziny pod wodą, więc nikłe jakiekolwiek szanse na przeżycie. To co zrobili tam jego koledzy.. Sumienie do konca życie będzie męczyć.

27 sierpnia, 21:07, Gość:

Jedno pytanie.. Jesli to prawda co piszesz to czemu nie próbowałeś ratować? Wezwać chociaz pomoc ? Tylko obserwowales ..

Dla jasności. W Krakowie byłem 1 raz w życiu, 3 godziny spędziłem i akurat na to trafiłem. Gdy już doszedlem na miejsce jego kolega mówił że mimo wołania pomocy on żartuje, jednak pomimo tego jedna osoba zaczęła dzwonić potem też jego ten kolega zadzwonił. Przypadkiem pojawiła się tam akurat w tym samym czasie policja- pieszy patrol -w tym czasie akurat jak zniknął pod wodą. Jako policja oni nie skakali do wody, nie próbowali ratować więc możliwe że gdyby ktoś próbował to mogłoby być więcej ofiar, tak często jest. Więc jako osoba która pierwszy raz była w Krakowie, nieznajaca tej rzeki tyle mogę powiedzieć. I nie szukam tu winnych, napisałem to wszystko żeby uświadomić zainteresowanym jak wyglądała cała sytuacja. Takie wspomnienia z tych pierwszych i jedynych paru godzin spędzonych w Krakowie.

G
Gość
27 sierpnia, 09:48, Gość:

Byłem świadkiem tego praktycznie od początku, jak jeszcze było słychać wzywanie pomocy przez zmarłego. Z pierwszych słów znajomych mówili że to nie zakład tylko powiedział że "przepływie Wisłę dla żony" kolega jego który był w samych bokserkach, byc może też był w wodzie z nim powiedział na prośbę drugiego kolegi żeby płyną po niego "ja nigdzie nie płyne" oraz żeby nke wzywać nie dzwonić bo on żartuje i będę problemy bo wypił. Przeplynela motorowka i prawdopodobnie fale już go zalaly. Pomoc zaczęła go szukac po kilku minutach, robiąc to W okolicy 200 metrów w kazda stronę plywajac motoworkami po powierzchni. Po około 40 minutach kolejnych zjawił się nurek (który był jeden, a nie "nurkowie") i zanim rozpoczął szukanie minęło 10-15 minut. Odnalazł go praktycznie w tym samym miejscu w którym bylo wskazywane ze widziano go po raz ostatni, a między czasie motoworki i nurek szukali w różnych miejscach. Ogólnie około 1,5 godziny pod wodą, więc nikłe jakiekolwiek szanse na przeżycie. To co zrobili tam jego koledzy.. Sumienie do konca życie będzie męczyć.

Jedno pytanie.. Jesli to prawda co piszesz to czemu nie próbowałeś ratować? Wezwać chociaz pomoc ? Tylko obserwowales ..

J
Ja.
27 sierpnia, 9:48, Gość:

Byłem świadkiem tego praktycznie od początku, jak jeszcze było słychać wzywanie pomocy przez zmarłego. Z pierwszych słów znajomych mówili że to nie zakład tylko powiedział że "przepływie Wisłę dla żony" kolega jego który był w samych bokserkach, byc może też był w wodzie z nim powiedział na prośbę drugiego kolegi żeby płyną po niego "ja nigdzie nie płyne" oraz żeby nke wzywać nie dzwonić bo on żartuje i będę problemy bo wypił. Przeplynela motorowka i prawdopodobnie fale już go zalaly. Pomoc zaczęła go szukac po kilku minutach, robiąc to W okolicy 200 metrów w kazda stronę plywajac motoworkami po powierzchni. Po około 40 minutach kolejnych zjawił się nurek (który był jeden, a nie "nurkowie") i zanim rozpoczął szukanie minęło 10-15 minut. Odnalazł go praktycznie w tym samym miejscu w którym bylo wskazywane ze widziano go po raz ostatni, a między czasie motoworki i nurek szukali w różnych miejscach. Ogólnie około 1,5 godziny pod wodą, więc nikłe jakiekolwiek szanse na przeżycie. To co zrobili tam jego koledzy.. Sumienie do konca życie będzie męczyć.

Dlaczego mu nie pomogłeś skoro widziałeś i słyszałeś jak wzywał pomocy???

G
Gość
27 sierpnia, 09:48, Gość:

Byłem świadkiem tego praktycznie od początku, jak jeszcze było słychać wzywanie pomocy przez zmarłego. Z pierwszych słów znajomych mówili że to nie zakład tylko powiedział że "przepływie Wisłę dla żony" kolega jego który był w samych bokserkach, byc może też był w wodzie z nim powiedział na prośbę drugiego kolegi żeby płyną po niego "ja nigdzie nie płyne" oraz żeby nke wzywać nie dzwonić bo on żartuje i będę problemy bo wypił. Przeplynela motorowka i prawdopodobnie fale już go zalaly. Pomoc zaczęła go szukac po kilku minutach, robiąc to W okolicy 200 metrów w kazda stronę plywajac motoworkami po powierzchni. Po około 40 minutach kolejnych zjawił się nurek (który był jeden, a nie "nurkowie") i zanim rozpoczął szukanie minęło 10-15 minut. Odnalazł go praktycznie w tym samym miejscu w którym bylo wskazywane ze widziano go po raz ostatni, a między czasie motoworki i nurek szukali w różnych miejscach. Ogólnie około 1,5 godziny pod wodą, więc nikłe jakiekolwiek szanse na przeżycie. To co zrobili tam jego koledzy.. Sumienie do konca życie będzie męczyć.

To naprawdę przykre

G
Gość
27 sierpnia, 08:25, Gość:

To jest nie do pojęcia, że ludzie pod postem o czyjejś śmierci wypisują takie chore rzeczy.. Na miejscu tego chłopaka mógł być wasz brat, wujek, syn. Czy wtedy chcielibyście przeczytać o nich taki komentarz? Nie sądzę. Kondolencje dla rodziny i znajomych.

Takie chyba teraz czasy że człowiek człowiekowi wilkiem. Jak widać przynosi im to satysfakcję że mogą kogos zgnoić, nie ważne że ten człowiek przez swoją decyzję życie stracil. Oni i tak mają najwięcej do powiedzenia w tej sprawie

G
Gość
Byłem świadkiem tego praktycznie od początku, jak jeszcze było słychać wzywanie pomocy przez zmarłego. Z pierwszych słów znajomych mówili że to nie zakład tylko powiedział że "przepływie Wisłę dla żony" kolega jego który był w samych bokserkach, byc może też był w wodzie z nim powiedział na prośbę drugiego kolegi żeby płyną po niego "ja nigdzie nie płyne" oraz żeby nke wzywać nie dzwonić bo on żartuje i będę problemy bo wypił. Przeplynela motorowka i prawdopodobnie fale już go zalaly. Pomoc zaczęła go szukac po kilku minutach, robiąc to W okolicy 200 metrów w kazda stronę plywajac motoworkami po powierzchni. Po około 40 minutach kolejnych zjawił się nurek (który był jeden, a nie "nurkowie") i zanim rozpoczął szukanie minęło 10-15 minut. Odnalazł go praktycznie w tym samym miejscu w którym bylo wskazywane ze widziano go po raz ostatni, a między czasie motoworki i nurek szukali w różnych miejscach. Ogólnie około 1,5 godziny pod wodą, więc nikłe jakiekolwiek szanse na przeżycie. To co zrobili tam jego koledzy.. Sumienie do konca życie będzie męczyć.
G
Gość
2019-08-25T12:00:58 02:00, ...:

A miało być wesele... będzie pogrzeb.

25 sierpnia, 19:49, Gość:

To nie ten artykuł

Za tydzień miał mieć ślub

G
Gość
To jest nie do pojęcia, że ludzie pod postem o czyjejś śmierci wypisują takie chore rzeczy.. Na miejscu tego chłopaka mógł być wasz brat, wujek, syn. Czy wtedy chcielibyście przeczytać o nich taki komentarz? Nie sądzę. Kondolencje dla rodziny i znajomych.
G
Gość
2019-08-25T12:00:58 02:00, ...:

A miało być wesele... będzie pogrzeb.

25 sierpnia, 19:49, Gość:

To nie ten artykuł

Ofiarą obchodziła tego dnia swój wieczór kawalerski, więc dokładnie tak, miał byc ślub, a będzie pogrzeb...

G
Gość
25 sierpnia, 09:30, Ehh:

Wisle przepłynąć to żaden problem, tym bardziej, że w Krakowie jest regulowana i nie ma silnego nurtu. Problemem może być wydostanie się samodzielnie na brzeg,który jest wysoki,a w okolicach Kazimierza jest to wręcz niemożliwe poza wyznaczonymi miejscami. Drugim zagrożeniem sa przeróżne łodzie,statki,barki,etc.ale o tej porze to już raczej nie pływały. W tym przypadku najpewniej alko, albo inne ,,motywatory"były główną przyczyną.

Widać, że nie masz pojęcia o czy piszesz. Po co zużywasz klawiaturę?

y
yaro5000
R.I.P.
G
Gość
2019-08-25T12:00:58 02:00, ...:

A miało być wesele... będzie pogrzeb.

To nie ten artykuł

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska