Nie brakowało indywidualności
Listopadowe spotkania miłośników pięknej polszczyzny co roku ściągają do Golubia Dobrzynia nie tylko przewodników, którzy mają okazję popisać się swoją wiedzą, ujętą w formę mniej lub bardziej ciekawych opowieści, ocenianych przez jury. To także spotkania tych, którzy po prostu chcą dowiedzieć się czegoś nowego i posłuchać, jak brzmi język polski bez sloganowych "ozdobników" i slangu, stosowanego w komórkowych wiadomościach tekstowych. Jurorzy oceniają wystąpienia przewodników zarówno pod kątem wyboru tematu i formy opowieści, ale też poprawności językowej.
W tym roku na golubski zamek przyjechało 16 przewodników z różnych stron Polski: ze Śląska, Warszawy, Wybrzeża, Wielkopolski. Aż żal, że w tej grupie znalazł się tylko jeden reprezentant Pomorza i Kujaw. Żal tym większy,że golubskich spotkań nie poprzedzają eliminacje wojewódzkie czy regionalne. Do udziału w konkursie przewodnicy zgłaszają się sami. Wielu nie zraża się niepowodzeniami, jak Iwona Skóra z Malborka, która dopiero za czwartym razem zdobyła pierwszą nagrodę. Czy jak Magdalena Łubieńska z Torunia.- Przyjeżdżałam tu od lat mówi starsza pani. - Przez dziesięć lat startowałam w konkursie, cztery razy znalazła się w finale, raz zdobyłam drugą nagrodę. Potem już tylko przyglądałam się i kibicowałam zmaganiom moich młodszych koleżanek i kolegów mówi.
Co roku wśród krasomówców pojawiają się prawdziwe indywidualności, o których mówi się na kolejnych spotkaniach. Jak Andrzej Długosz z Szonowa w gm. Łasin, zdobywca I nagrody w roku 2007, nauczyciel historii i przewodnik. Gdy wystąpił dwa lata temu, rywale od razu wiedzieli że pokonać go będzie trudno, a jurorzy nie mieli wątpliwości, że będzie faworytem. Wciąż jest mistrzem, o czym można było się przekonać podczas nieformalnego konkursu "o pietruszkę", jaki w tym roku zorganizowano, by dać szansę zwycięzcom poprzednich konkursów do ponownego zaprezentowana się przed golubską publicznością. Regulamin zabrania laureatom pierwszej nagrody brać udział w kolejnych edycjach konkursu. Do tej nieformalnej rywalizacji przystąpiło pięcioro zwycięzców poprzednich edycji. Poza Andrzejem Długoszem, także Iwona Skóra z Malborka (I nagroda w 2006 roku), Adam Jakubowski z Międzyzdrojów (2005), Jacek Delert z Warszawy (ubiegłoroczny zwycięzca i tegoroczny juror) oraz Andrzej Konarski z Wrocławia (1977). Mistrzów oceniała publiczność. Andrzej Długosz był bezkonkurencyjny. "Jak Jędruś został strażakiem" - tak brzmiał tytuł jego opowieści, przerywanej salwami śmiechu widzów, zaprezentowanej ze swadą, humorem i świetną polszczyzną. Na pozór wesołkowata opowieść o tym, jak Długosz został strażakiem OSP, była w gruncie rzeczy pięknym opowiadaniem o dumie z przynależności do małej ojczyzny, jaką jest mała wieś Szonowo w powiecie grudziądzkim..
Triumfatorzy i wielcy przegrani
Tegorocznym zwycięzcą został Eugeniusz Przykuta z Gliwic, który wystąpił w górniczym mundurze. To jedna z towarzyskich "dusz" tegorocznego i poprzedniego konkursu, ale przede wszystkim indywidualność konkursowa. O ile przy wystąpieniach wielu przewodników, jurorzy mogli mieć wątpliwości, czy przedstawiona opowieść to owoc ich elokwencji, czy zręcznie podany wykuty na pamięć tekst, to w przypadku Przykuty takich wątpliwości nie było. Wystarczyło posłuchać jego polemik podczas kuluarowych spotkań. Pierwszą nagrodę przyniosła mu poruszająca wypowiedź o tragedii Górnoślązaków w roku 1945.
Przewodnicy prezentują podczas golubskiej rywalizacji opowieści o swoich regionach, ludziach z nimi związanych, obyczajach. Odmalowują słowami pejzaże, dzieła sztuki, zabytki. Czasem zdarza się, że odkrywają nieznane lub mało znane karty historii, jak zrobił to Przykuta, ale też Krystian Mielczewski z Gdyni, który opowiadał w eliminacjach o polityce morskiej o flocie wojennej Bolesława Krzywoustego", a w finale o organizacji polskiej floty wojennej podczas Powstania Styczniowego. Zdobył drugą nagrodę.
W konkursowych wystąpieniach dominują opowieści historyczne. Była nią także opowieść o powstaniu Gdyni, zaprezentowana przez młodziutkiego Marcina Szumnego z Gdańska, zdobywcę III nagrody. Czasem punktem wyjścia do prezentacji dziejów bywają dzieła sztuki, zabytki, obyczaje. Lilla Bartosik-Dołatko z Gdyni na przykład odmalowywała słowami "Sąd ostateczny" Memlinga i prezbiterium w Katedrze Oliwskiej (V nagroda), a Marta Szewczyk z Malborka (V nagroda) w eliminacjach przedstawiła relacje Krzyżaków z... kobietami na malborskim zamku, a w finale charakteryzowała życie dworskie tego zakonu.
Ciekawie (i smakowicie) zabrzmiała opowieść Izabeli Iwaniak o smakach Warszawy, tych dawnych i współczesnych, o menu eleganckich lokali i mało wykwintnych knajpek. Opowieść nie dała wprawdzie miejsca w finale, ale była jedną z tych, o których mówiło się w kuluarach konkursu.
Jak wiele poprzednich konkursów, także i ten miał swoich "wielkich przegranych". Zaledwie jednej dziesiątej punktu zabrakło Włodzimierzowi Dembińskiemu z Warszawy i Jackowi Buzalskiemu z Grudziądza, jedynemu reprezentantowi Pomorza i Kujaw, by wejść do finału. Jacek Buzalski, na co dzień pracownik Urzędu Skarbowego w Grudziądzu oraz przewodnik PTTK, zaskarbił sobie swoim wystąpieniem sympatię widzów, którzy bezapelacyjnie przyznali mu nagrodę publiczności. Wyjechał z Golubia - Dobrzynia z pucharem burmistrza tego miasta. Zaprezentował w konkursie świetną opowieść o Grudziądzu - kuźni polskiej kawalerii, przedstawioną z dużą swadą, skrzącą się ciekawostkami i anegdotami. To jeden z 11 tegorocznych konkursowych debiutantów. Do finału weszło ich aż czworo, a to nie zdarza się na tym konkursie często.
Laureat w gronie jury
Debiutantów nie brakowało także w gronie jurorów. Zgodnie z regulaminem konkursu, jurorem bywa laureat poprzedniego konkursu. W tym roku był nim Jacek Delert.
- Zdecydowanie wolę być uczestnikiem. Ocenianie koleżanek i kolegów przewodników jest bardzo trudne - dzielił się wrażeniami. Po raz pierwszy krasomówców oceniali także dr Anita Szymańska, polonistka z Inowrocławia, dr Piotr Birecki, historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika i Bartłomiej Brede, pisarz, kabareciarz, aktor ze Śląska. Przewodniczył temu gronu doświadczony Stanisław Kawęcki, przewodniczący Komisji Przewodnickiej PTTK. Doświadczonym jurorem był także Mariusz Wróblewski, reprezentujący organizatorów (Zarząd Oddziału PTTTK w Golubiu-Dobrzyniu), nie po raz pierwszy pracowała w gronie tym gronie pisząca te słowa. Zasiadający w jury w latach poprzednich prof. Jerzy Bralczyk, w tym roku wpadł do Golubia-Dobrzynia na chwilę jako gość honorowy.
Nie po raz pierwszy okazało się, że golubski konkurs krasomówczy bardziej interesuje przewodników z kraju niż z regionu. Co roku przyjeżdżają tu duże grupy z Mazowsza, Pomorza, Śląska. W tym roku pojawiła się bardzo silna ekipa z woj.pomorskiego, aż czworo jej krasomówców zajęło wszystkie miejsca od drugiego do piątego.
Rolę golubskiego konkursu krasomówczego w promowaniu regionu doceniają niektórzy samorządowcy w kraju. W tym roku marszałkowie województw: pomorskiego i zachodniopomorskiego ufundowali dodatkowe nagrody dla uczestników ze swego terenu, których najwyżej oceniło jury.
Główne trofeum konkursu w postaci 2 tys. złotych ufundował prezes Zarządu Głownego PTT, dwie kolejne ( 1,5 tys zł i 1 tys. zł) - gospodarze i organizatorzy konkursu, czyli golubska organizacja PTTK. W tym roku do grona sponsorów nagród dla laureatów dołączyli też Warszawskie Koło Przewodników (900zł) i Stowarzyszenie Koło Przewodników w Malborku (700 zł). Nie zabrakło fundatorów nagród rzeczowych i książkowych.