MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krowa mocno polityczna

Janina Paradowska, "polityka"

     nastrój najdłuższego tegorocznego weekendu zmąciła nam jedna krowa zarażona BSE. Krowa jak przystało na pierwszy tego typu przypadek w Polsce od razu trafiła na czołówki mediów i nie ma się czemu dziwić. Dotychczas żyliśmy w błogim przekonaniu, że ta choroba nas omija, choć u sąsiadów się pojawiała, a tu okazuje się, że jednak nie omija, gdyż ominąć nie może. Taka to już natura różnych chorób, że szybko przekraczają granice. Polski przypadek BSE jest w gruncie rzeczy przypadkiem optymistycznym. Badania wszystkich zabijanych krów rozpoczęto stosunkowo niedawno i okazuje się, że system jest jednak szczelny. Po prostu z legalnego uboju nic zarażonego nie może trafić na rynek. Z nielegalnego, a ten bez wątpienia istnieje, choć nikt tego oficjalnie nie przyznaje, oczywiście może.
     O ile szczelnością systemu można się chwalić, to dalej już zaczynają się kłopoty. Na przykład z papierami, pomagającymi ustalić skąd krowa trafia do rzeźni, jest raczej marnie. Pięć dni ustalano z czyjego gospodarstwa zwierzę pochodziło. W Europie podobne ustalenia czyni się praktycznie od ręki, co po raz kolejny pokazuje dystans, jakim mamy do pokonania. Przy okazji wydało się, że handel krowami pozostawia wiele do życzenia, ponieważ sprzedaje się je na lewe kwity i na dodatek tych kwitów jest bardzo dużo. Niektórzy mówią, że połowa, inni, że nawet 70 proc. Tu już od Europy dzieli nas dystans trudny do zmierzenia. W każdym razie bałagan jest ogromny, a systemem ewidencji zajmują się od pewnego czasu NIK i prokurator, co nie jest niczym nadzwyczajnym.
     Prokuratura w Polsce w coraz mniejszym stopniu zajmuje się normalną przestępczością, a w coraz większym stopniu aferami i niby aferami o charakterze urzędowym i urzędniczym. Z czego zazwyczaj nic zresztą nie wynika, jeśli nie liczyć nieustannych podejrzeń, że prokuratura pracuje na aktualne zamówienia polityczne. Można więc z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że w sprawie systemu ewidencji prokuratura wielkich sukcesów nie odniesie, choć od samego premiera dostała wyraźną wskazówkę, że przypadkowi BSE winien jest w pewnym stopniu poprzedni rząd, co pierwszą polską szaloną krowę uczyniło natychmiast zwierzęciem mocno politycznym, mimo że w żadnym z krajów nie stwierdzono związków między poglądami ideowymi aktualnie rządzącej ekipy a chorobą wściekłych krów.
     Dotychczas wydawało się, że jest to choroba raczej bezpartyjna. Doprawdy, można odnieść wrażenie, że gdyby nie było rządu Jerzego Buzka, należałoby go czym prędzej wymyślić. Czy jest poręczniejszy winny wszystkich nieszczęść, jakie spadają na nasz kraj? Czy jest ktoś, kto lepiej niż rząd poprzedni oddali od obecnej ekipy wszystkie podejrzenia o zaniedbania, niegospodarność, fatalną politykę kadrową, partyjniactwo? Tak więc dość nieoczekiwanie pierwszy przypadek BSE w Polsce pokazał nam bardzo różne oblicza polskiej rzeczywistości. Także tej politycznej.

     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska