Kobieta nie ukrywa, że to tragedia w rodzinie. To przecież nic, że Kaja była najzwyklejszym kundlem. Kochanym. Uwielbianym przez dzieci. Nie wadził przecież nikomu. Wesoły młody, bo ledwie półroczny psiaczek. - Dlaczego zatem ktoś bardzo zły do niego strzelał? - pytają domownicy.
To był pies z miotu od suki sąsiadów. Wzięli, bo chcieli mieć pieska. Od razu wszystkim przypadł do gustu.
- Półtora tygodnia temu wrócił postrzelony - opowiada pani Magdalena. - Potwornie przestraszony, ledwie żywy.
Śrut tkwił głęboko w stawie kolanowym. - Natychmiast zawieźliśmy Kaję do bydgoskiej kliniki weterynaryjnej przy ul. Bełzy. Następnego dnia zgłosiłam postrzelenie mojego psa w posterunku policji w Białych Błotach. Niestety, mimo starań weterynarzy, nasza Kaja dziś zdechła.
Wskazali sprawcę
Okazało się, że ktoś strzelał nie tylko do psa pani Magdaleny. Takich przypadków strzelania do zwierząt wcześniej było więcej. Sąsiedzi powiedzieli: to strzelał... i tu padło nazwisko domniemanego sprawcy.
Pani Magdalena tę wiedzę przekazała wczoraj policjantom z Białych Błot. Również śrut, który weterynarz wydobył ze stawu kolanowego jej psa. Rozmawialiśmy z kierownikiem posterunku, aspirantem sztabowym Andrzejem Lubońskim. - To są na razie przypuszczenia - powiedział. - Prowadzimy postępowanie wyjaśniające. Wskazanie domniemanego sprawcy to tylko połowa sukcesu. Musimy to wszystko sprawdzić, przesłuchać, również weterynarzy. dowiedzieć się, czy wskazany wczoraj przez panią Magdalene mieszkaniec ma pozwolenie na broń. Potrzebujemy czasu...