Mowa o tłoku w Wydziale Zdrowia, Świadczeń i Polityki Społecznej w ratuszu przy ul. Grudziądzkiej.
Godz. 10, wczoraj. Do dwóch biur tego wydziału ustawiły się dwie kolejki. W każdej po ponad 30 osób. Głównie panie. Często - samotne matki. W trzecim pomieszczeniu można pobrać formularze wniosków. Zostało mało czasu do złożenia, a 11 stron do przeczytania i wypełnienia.
- Jeśli zainteresowani złożą wnioski o przyznanie świadczeń rodzinnych do końca września, to wypłatę właśnie za listopad otrzymają do 30 listopada - mówi Regina Politowicz, dyrektor wydziału zdrowia w urzędzie miasta. - Jeśli jednak złożą po 30 wrześniu a do 30 listopada, wówczas dostaną pieniądze za listopad do końca grudnia.
Czytaj: Pomógł bydgoszczance i jej synowi
Kasa co miesiąc
W przypadku ubiegających się o rodzinne, liczy się każda złotówka, więc wolą stać, żeby szybciej pieniądze dostać. To od 77 do 115 złotych miesięcznie na dziecko, w zależności od jego wieku.
- Czekam godzinę, a przede mną jeszcze siedem osób - wzdycha pani Manuela. - Sama wychowuję troje dzieci. Na każde dostanę po 77 złotych miesięcznie. Dla nas to dużo.
Przyszłaby w zeszłym tygodniu, ale nie dała rady. - Starsze dzieciaki w szkole, a najmłodszy syn się rozchorował. Wszędzie muszę go zabierać ze sobą. Nikogo nie mam, kto mógłby się nim zająć przez parę godzin.
Wczoraj przyszła z tym najmłodszym synem. Mały bawi się na rozkładanym przy budynku placu zabaw, a mama stoi w kolejce.
Dwie matki akurat przyszły z dziećmi w wózkach. Jedno maleństwo śpi. Drugie - płacze. Mama próbuje je uspokoić.
Inne dwie panie (chyba koleżanki) - z papierosami w rękach - wypełniają wnioski, siedząc pod rozkładanym daszkiem. Za chwilę dołączają kolejne kobiety. I też wypisują formularze. Wspomniane 11 stron.
Pani, która zaraz wejdzie do biura przyjmowania wniosków, nie ma wszystkich rubryk wypełnionych.
- Bo nie wiem, jak - wzrusza ramionami kobieta w getrach-panterkach i kwiecistej krótkiej kurteczce. - Po to są urzędniczki, żeby mi pomóc. No nie?
Ustawowy obowiązek
Inna pani gra w jakąś grę na telefonie komórkowym. - Z gazetą rozmawiała nie będę. Nie mam takiego ustawowego obowiązku - cedzi przez zęby.
Kolejna rozmawia przez telefon komórkowy. Jedna rozmowa, fakt długa, a ona zdążyła spalić dwa papierosy.
W kolejce stoi trzech panów. - Moja kobieta mnie tutaj wysłała. Jestem na nią zły. Ani nie mam z kim pogadać, bo same babki, ani nic. Stoję i się nudzę.
Normalnie w "świadczeniach" pracują cztery urzędniczki. Teraz, w gorącym okresie, jest dziesięć. A ciągle mało.
Uprawnionych do otrzymania świadczeń rodzinnych jest około 20 tysięcy bydgoszczan. Do wczoraj wnioski złożyła połowa. Tylko wczoraj - ponad 250 osób.