Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Kto chce dostać, musi stać. Ja chcę po 77 złotych na każde dziecko, więc stoję - mówi samotna matka

pio
Tak było wczoraj około godz. 10 przed budynkami wydziału zdrowia przy ul. Grudziądzkiej
Tak było wczoraj około godz. 10 przed budynkami wydziału zdrowia przy ul. Grudziądzkiej Andrzej Muszyński
- Ej, paniusia! Paniusia na koniec idzie! My wszyscy czekamy! - krzyknęła do mnie pani z kolejki, gdy chciałam zajrzeć do biura przyjmowania wniosków i zobaczyć, jaki jest tłok.

Mowa o tłoku w Wydziale Zdrowia, Świadczeń i Polityki Społecznej w ratuszu przy ul. Grudziądzkiej.

Godz. 10, wczoraj. Do dwóch biur tego wydziału ustawiły się dwie kolejki. W każdej po ponad 30 osób. Głównie panie. Często - samotne matki. W trzecim pomieszczeniu można pobrać formularze wniosków. Zostało mało czasu do złożenia, a 11 stron do przeczytania i wypełnienia.

- Jeśli zainteresowani złożą wnioski o przyznanie świadczeń rodzinnych do końca września, to wypłatę właśnie za listopad otrzymają do 30 listopada - mówi Regina Politowicz, dyrektor wydziału zdrowia w urzędzie miasta. - Jeśli jednak złożą po 30 wrześniu a do 30 listopada, wówczas dostaną pieniądze za listopad do końca grudnia.

Czytaj: Pomógł bydgoszczance i jej synowi

Kasa co miesiąc

W przypadku ubiegających się o rodzinne, liczy się każda złotówka, więc wolą stać, żeby szybciej pieniądze dostać. To od 77 do 115 złotych miesięcznie na dziecko, w zależności od jego wieku.

- Czekam godzinę, a przede mną jeszcze siedem osób - wzdycha pani Manuela. - Sama wychowuję troje dzieci. Na każde dostanę po 77 złotych miesięcznie. Dla nas to dużo.

Przyszłaby w zeszłym tygodniu, ale nie dała rady. - Starsze dzieciaki w szkole, a najmłodszy syn się rozchorował. Wszędzie muszę go zabierać ze sobą. Nikogo nie mam, kto mógłby się nim zająć przez parę godzin.

Wczoraj przyszła z tym najmłodszym synem. Mały bawi się na rozkładanym przy budynku placu zabaw, a mama stoi w kolejce.
Dwie matki akurat przyszły z dziećmi w wózkach. Jedno maleństwo śpi. Drugie - płacze. Mama próbuje je uspokoić.
Inne dwie panie (chyba koleżanki) - z papierosami w rękach - wypełniają wnioski, siedząc pod rozkładanym daszkiem. Za chwilę dołączają kolejne kobiety. I też wypisują formularze. Wspomniane 11 stron.

Pani, która zaraz wejdzie do biura przyjmowania wniosków, nie ma wszystkich rubryk wypełnionych.
- Bo nie wiem, jak - wzrusza ramionami kobieta w getrach-panterkach i kwiecistej krótkiej kurteczce. - Po to są urzędniczki, żeby mi pomóc. No nie?

Ustawowy obowiązek

Inna pani gra w jakąś grę na telefonie komórkowym. - Z gazetą rozmawiała nie będę. Nie mam takiego ustawowego obowiązku - cedzi przez zęby.

Kolejna rozmawia przez telefon komórkowy. Jedna rozmowa, fakt długa, a ona zdążyła spalić dwa papierosy.
W kolejce stoi trzech panów. - Moja kobieta mnie tutaj wysłała. Jestem na nią zły. Ani nie mam z kim pogadać, bo same babki, ani nic. Stoję i się nudzę.

Normalnie w "świadczeniach" pracują cztery urzędniczki. Teraz, w gorącym okresie, jest dziesięć. A ciągle mało.
Uprawnionych do otrzymania świadczeń rodzinnych jest około 20 tysięcy bydgoszczan. Do wczoraj wnioski złożyła połowa. Tylko wczoraj - ponad 250 osób.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska