Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto obrzuca w internecie błotem powiatowych notabli?

dariusz knapik [email protected]. 52 32 63 141
W różny sposób można dotrzeć do czyjegoś komputera
W różny sposób można dotrzeć do czyjegoś komputera sxc.hu
Aleksandrowscy liderzy PO do dziś są w szoku. Czy to możliwe, że te pomyje, wylewane w internecie na wiceszefa rady powiatu, wyszły z komputera ich serdecznego kolegi? Wicestarosty!

Najpierw zaatakowali obecną starostę Wiolettę Wiśniewską. Już rok temu, gdy w kampanii wyborczej , walczyła o fotel burmistrza Aleksandrowa. Jakiś zajadły internauta napisał nawet, że ma wytapetowaną twarz i pochowane zmarszczki.

- Tym to się akurat najmniej przejęłam - mówi Wiśniewska. - Ale niektóre wpisy na forum były wyjątkowo obrzydliwe. Godziły nawet w moją rodzinę.

Po wyborach przyszła kolej na Lotwiego Mansoura, szanowanego ciechocińskiego lekarza, wiceszefa rady powiatu i jednego z liderów tutejszej PO. W sieci aż huczało, że z pomocą starosty i innych partyjnych kolesi chce zbić majątek i zagarnąć aleksandrowski szpital.

Czytaj też: Mają dość obrażania w sieci

Kto opluwał doktora

- To śmieszne - nie kryje Wiśniewska. - Nawet jeden udział w tej spółce nie może być sprzedany bez zgody powiatowej rady. Pan Mansour ma dwie przychodnie, największe w powiecie. A swoją drogą, trudno raczej uwierzyć, by ktoś aż tak bardzo się palił do naszego, zadłużonego szpitala.

Kampania na internetowym forum nabierała tempa. Autorzy obraźliwych wpisów przedstawiali się jako "Przyjaciel", "Gość", "Ha ha", "Asia".

Szefowie PO zachodzili w głowę, jakim cudem ci ludzie są tak dobrze poinformowani? Pewnego dnia ujawniono na przykład, że rządzącej powiatem koalicji, zawiązanej po wyborach przez PO, grozi rozpad. I faktycznie, przez parę dni była taka groźba. Tylko że oprócz starosty, jej zastępcy Adama Potaczka i szefów koalicyjnych partii wiedziało o tym najwyżej parę osób.

Miarka przebrała się, gdy na forum pojawiły się obelżywe uwagi nawiązujące do tunezyjskiego pochodzenia ożenionego z Polką wiceszefa aleksandrowskiej rady. Dostało się też jego małżonce, znanej lekarce i powiatowej radnej PO.

- Nie mogłem pozwolić, żeby ktoś nas tak opluwał - mówi Mansour. - Nie tylko jako radny, ale i lekarz. Na całym świecie ten zawód to święta rzecz, wymaga społecznego zaufania.

Doktor zwrócił się o pomoc do znanej kancelarii prawnej. Wkrótce do prokuratury wpłynęło doniesienie karne, w którym powoływał się m.in. na prawo do ochrony, jaka przysługuje funkcjonariuszom publicznym. W kwietniu wszczęto w tej sprawie śledztwo.

Przyjechał wieczorem do domu starosty...

Pewnego lipcowego wieczoru Wiśniewska odebrała telefon od Mansoura. Stwierdził tylko, że musi z nią pilnie porozmawiać. W domu, bo to nie może czekać. Po przyjeździe oznajmił, że zna już pierwszy adres komputera, tego z którego wysłano najbardziej szkalujące go wpisy.

- Skąd pan redaktor ma te informacje? - docieka Wiśniewska, gdy opowiadam jej tę historię. W końcu potwierdza jednak ustalone przeze mnie fakty.

- Pan Mansour był wręcz zdruzgotany - nie kryje starosta. - Ale później i ja przeżyłam szok. Gdy usłyszałam, że to chodzi o komputer mojego zastępcy, Adama Potaczka, myślałam, że się przesłyszałam. Każdego bym się spodziewała, ale nigdy nie Adama. Człowieka głęboko wierzącego, o nieskazitelnej wręcz reputacji. Niemożliwe! Wtedy ujrzałam materiały z prokuratury.

Następnego dnia, po południu, gdy urząd już opustoszał, starosta poprosiła zastępcę do swego gabinetu. Tam czekał Mansour i zaufany protokólant. Lekarz ujawnił, co ustaliła prokuratura. Potaczek zaklinał się, że kompletnie nie wie, o co chodzi, wszystkiemu zaprzeczał.

- Oznajmiłam mu, że nie widzę możliwości naszej dalszej współpracy - przyznaje Wiśniewska. - Bo jeśli nawet nie był autorem wpisów, to ponosi odpowiedzialność za swój komputer. Powiedziałam: weź parę dni urlopu, jak uda się coś wyjaśnić, czego ci szczerze życzę, zaraz zadzwoń. Jeśli nie, musisz złożyć rezygnację. Z powodów osobistych i tylko tyle. Ale jeśli naprawdę nie masz z tym nic wspólnego, to wystąpię o zwołanie nadzwyczajnej sesji. I niech radni sami osądzą tę sprawę.

Potaczek podziękował za tę szansę i wziął urlop. Do starosty jednak nie zadzwonił. A potem złożył rezygnację. Na sesji, podczas której ją rozpatrywano, się nie pojawił. Opozycyjni rajcy PSL chcieli znać kulisy tej dymisji. Starosta jeszcze raz lakonicznie powiedziała o powodach osobistych. Ale mało kto jej uwierzył. Już wtedy po mieście krą-żyły plotki. Jak wicestarostę zmuszono do dymisji, że do komputera mu się włamali, że zwyczajnie go wrobili, itd.

Platforma pierze brudy

Te pogłoski nasiliły się po niedawnym posiedzeniu Powiatowej Rady PO. Zdominowała je sprawa Potaczka. Przecież był jednym z założycieli powiatowego koła, przez lata wzorowo pełnił niewdzięczną funkcję skarbnika, cieszył się powszechnym uznaniem i szacunkiem. Działacze długo przesłuchiwali Mansora i Wiśniewską, potem wystąpił Adam Potaczek.

- Usłyszeliśmy obie strony - kwituje Krzysztof Wdowczyk, powiatowy lider PO. - I tyle. To są sprawy wewnątrzpartyjne.

Wdowczyk podkreśla, że w różny sposób można dotrzeć do czyjegoś komputera. Z drugiej strony każdy odpowiada za swój sprzęt. Jeśli wystrzeliły z niego jakieś pociski, trzeba ponieść odpowiedzialność. Poza tym, trudno sobie wyobrazić współpracę starosty i zastępcy bez wzajemnego zaufania.

- Występując przed członkami powiatowych władz PO zadałem pytanie - mówi Potaczek. - Znają mnie od lat, czy są w stanie uwierzyć, że mógłbym popełnić taką niegodziwość. Zajmując jedno z najwyższych stanowisk w powiecie, nigdy bym się nie zniżył do czegoś podobnego. Powiem wprost, nie postawiłem nawet kropki na żadnym z tych wpisów. Nigdy w życiu nie zabierałem głosu na internetowych forach.
Były wicestarosta nawet nie dopuszcza też myśli, że autorami wpisów mógł być ktoś z jego najbliższych. Przypomina głośną sprawę wiceprezes PiS Beaty Kempy. Konsultował się z informatykami, nie mają wątpliwości, że bez problemów można działać w internecie na cudzy rachunek. Zrobi to nawet licealista, jeśli tylko wie, o co chodzi.

Potaczek nie kryje, że na razie jest bezradny. Stracił pracę, nie ma więc środków, by wynająć specjalistów, którzy by wyjaśnili, co się stało. Ze względu na toczące się śledztwo w sprawie Mansoura nie ma nawet dostępu do akt. Musi czekać na rozwój wypadków.

W ostatnich dniach Potaczek oddał legitymację i wystąpił z PO.

Nowy dyrektor Miejskiego Centrum Kultury ma pomysły na atrakcyjną ofertę

Politycy idą na wojnę

Dr Mansour podkreśla, że na razie sprawcy nie zostali jeszcze ustaleni, jedynie komputery skąd pochodziły wpisy. Jeden z nich należy do Potaczka. Kim są inni właściciele? Ze względu na dobro śledztwo nie może nic powiedzieć. Jedynie to, że chodzi o znane w powiecie osoby.

Co doktor czuł, gdy usłyszał nazwisko Potaczka? Przecież był jednym z ojców chrzestnych tej kandydatury na wicestarostę.

- Nie wierzyłem, przecież to była bliska mi osoba, miałem do niego zaufanie - mówi lekarz. - I to najbardziej mnie bolało. Czy podałbym mu dziś rękę? Już mu powiedziałem, że dopóki tego nie wyjaśnimy, to nie. Może z czasem to minie. Ja nie chcę się mścić. Ale wszyscy ci, którzy wylewają w sieci kłamstwa i pomyje, muszą się przekonać, że są jakieś granice przyzwoitości. Nie wolno zabronić ludziom pisać w internecie, jednak demokracja to także poszanowanie praw innych ludzi.

Krótko przed dr Mansourem doniesienie karne w sprawie obrażających go wpisów na forum złożył inny powiatowy radny Arkadiusz Gralak. Obrzucano go wyzwiskami typu "szmata", oskarżano, że firma, w której wtedy pracował, truje środowisko, a rajca ją kryje. Prokuratura ustaliła właścicieli trzech komputerów. Jeden z nich to miejscowy polityk. Toruńska kancelaria wysłała już do nich tzw. pisma przedprocesowe wzywając do odwołania napisanych słów i przeprosin. Jeśli nie, sprawy znajdą finał w sądzie.

Internauta został skazany za wpis o paleniu biur PiS

W tych dniach podobne doniesienie karne chce też złożyć starosta Wiśniewska.

Artur Kołodziejski, szef Prokuratury Rejonowej w Aleksandrowie nie przypomina sobie, by w minionych latach przyszło mu zajmować się takimi sprawami. Za to w tym roku, jakby się rozwiązał przysłowiowy worek. Wszczęto już 15 postępowań karnych. Oprócz wymienionych notabli zniesławiano w internecie m. in. burmistrza Ciechocinka, sekretarza Urzędu Powiatowego i wójta gminy Aleksandrów, sekretarza Urzędu Gminy Koncek itd. Ale to nie wszystko - część spraw bezpośrednio prowadzi bowiem policja, a są sygnały o przygotowywaniu kolejnych doniesień.

Wykrywalność tego typu spraw sięga 100 procent. Prokurator nie kryje, że gdy pokrzywdzeni słyszą nazwiska, często przeżywają szok. Bo nieraz są to dobrzy znajomi, ludzie, których uważali za przyjaciół.
- Ograniczamy się do do ustalania adresów, skąd wyszły wpisy zniesławiające funkcjonariuszy publicznych - mówi Kołodziejski - Potem umarzamy postępowania. Decyzję, co do ewentualnego prywatnego pozwu podejrzanych pozostawiamy samym pokrzywdzonym.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska