Ryszard Adamczyk zakończył życie mając niespełna 23 lata. Był pilotem w jednostce w Bydgoszczy. Od jakiegoś czasu jego grobu szuka rodzina. Nie może natrafić na żaden ślad.
- Dla rodziny wiadomość o śmierci była wielkim szokiem - opowiada Zofia Adamczyk z Siewierza (woj. śląskie). Ryszard był bratem jej teścia.
Przeczytaj też: Znalazłem ostatniego wojskowego pilota służącego w jednostce garnizonu bydgoskiego - Pisze Roman Laudański.
- Rodzinę powiadomiono dopiero po pogrzebie. Na cmentarzu w Bydgoszczy pokazano im tylko grób. W tym szoku tyle zapamiętali, że był ze śmigłem. Ale na jakim cmentarzu? Tego już nie wiedzieli - wspomina Adamczyk. Jej mąż był wówczas kilkuletnim chłopcem. Teść od lat nie żyje.
Pani Zofia porządkuje rodzinną historię i chce odnaleźć grób krewnego. Chciałaby też dowiedzieć się czegoś więcej o jego śmierci.
Ryszard zginął tragicznie 20 maja 1953 roku. Nie był to jednak wypadek lotniczy, najprawdopodobniej utopił się. Rodzina do końca nie ma jednak pewności, czy tak naprawdę było.
Przeczytaj: Wypadek lotniczy w Bezmiechowej. Zmarł pilot z Aeroklubu Bydgoskiego [szczegóły].
Adamczyk urodził się 17 czerwca 1930 roku koło Siewierza. Odbył szkolenie lotnicze w Zamościu. Potem przeniesiono go do Bydgoszczy.
W Wojskowej Komendzie Uzupełnień Zofia Adamczyk dowiedziała się, że dokumenty są niszczone po 50 latach. Spóźniła się.
Może ówczesne gazety coś o wypadku pisały?
Sprawdziłam IKP i "Gazetę Pomorską" - te dwa dzienniki wtedy się w Bydgoszczy ukazywały - od daty wypadku do końca maja 1953 roku.
Dziś na pewno nie obyłoby się bez choćby wzmianki. Ale nie wtedy.
O jakimkolwiek wypadku nie ma najmniejszej notki.
Apelujemy więc do niezawodnych Czytelników "Albumu bydgoskiego" o informacje. Ktoś z Państwa znał, pamięta młodego pilota Ryszarda Adamczyka?
Pamięta okoliczności jego śmierci? Wie, gdzie pochowano młodego pilota?
Czekamy na najmniejszy nawet ślad. Kontakt z redakcją.