Miało być pięknie jak nigdy, wyszło prześnie jak zwykle ostatnio. Z pierwszej kolejki sezonu 2021/22 kibice zapamiętają przede wszystkim nieporadność Adama Hlouska, w spotkaniu Bruk-Betu Termaliki Nieciecza ze Stalą Mielec. Doświadczony Czech, znany z w Polsce z gry w Legii i świetnie znający nasze realia, po wybiegnięciu - skądinąd świetnym - na czystą pozycję, totalnie zgłupiał. Zamiast kończyć bramkową akcję strzałem, po 40-metrowym rajdzie nagle, niespodziewanie i w sposób zupełnie niezrozumiały zagrał do partnera znajdującego się na pozycji spalonej...
Do takich sytuacji nie powinno dochodzić nawet w Centralnej Lidze Juniorów. W sumie to trenerowi Mariuszowi Lewandowskiemu można tylko współczuć. Miał przecież prawo liczyć, że pozyskał jakość. Tymczasem Hlouskowi pomyliły się słowa, zagrał co najwyżej jakoś, i w ogóle nie pomyślał. Po prawdzie, po wygłupie pod bramką Stali jest winien kolegom a także szkoleniowcowi dwa punkty. I przepadłe premie za wygraną…
Poszerzenie ekstraklasy jest tak dobre jak pomysł zmiany nazewnictwa lig
Konia z rzędem temu, kto wpadł na pomysł rozszerzenia naszego ligowego produktu piłkopodobnego do 18 zespołów. Większość inauguracyjnych meczów dowiodła, że reforma powinna iść w zupełnie przeciwnym kierunku. To znaczy zmniejszenia liczby drużyn, dzięki czemu najlepsi w tej mizerii mogliby grać ze sobą częściej, mieć nieco większe budżety, i w pełni korzystać ze skromnego potencjału naszego futbolu klubowego. Zamiast jednak logiki formalnej, zastosowano tę autorstwa Zbigniewa Bońka.
Tego samego, który w epicentrum pandemii wpadł na „genialny” pomysł zmiany nazewnictwa lig. Nic to, że kosztowny, niepotrzebny, szkodliwy z punktu widzenia sponsorów; najważniejsze, że popierany przez dziennikarskich klakierów. Zarobić mogła jedynie firma wybrana do realizacji rebrandingu, ale temat był promowany w przestrzeni publicznej. Na szczęście - upadł, czyli głupota i nieodpowiedzialność zostały ukrócone w fazie projektowania.
W krainie absurdu, czyli PZPN zmienia, ale za nic nie odpowiada?
Niestety, poszerzenia hobby-ligi nie udało się powstrzymać. Podobnie, jak kilka lat wcześniej wprowadzenia limitu obcokrajowców spoza Unii Europejskiej. Gdy Patrick Twumasi z Ghany i Kongijczyk Junior Kabananga w barwach Astany eliminowali Legię z europejskich pucharów - nasze kluby były skazywane na zaciągi wiekowych Słowaków, Madziarów, czy trzeciorzędnych Hiszpanów. A potem mogliśmy usłyszeć, że PZPN nie odpowiada za futbol klubowy, i nic do niego nie ma.
Szkodliwa, w gruncie rzeczy, aktywność ustępującego sternika polskiego futbolu nie stanowi jednak żadnego usprawiedliwienia dla ludzi z Lecha Poznań. Latem ubiegłego roku Kolejorz grał najlepszą piłkę pod naszą szerokością, momentami naprawdę zachwycał. Nawet w Lidze Europy. Sen prysnął w grudniu Lizbonie, potem zaczął się zjazd i marnotrawienie potencjału. Inauguracyjnym meczem z beniaminkiem z Radomia drużyna Macieja Skorży mogła przysłonić wszystkie błędy i wypaczenia minionych miesięcy. Wybrała jednak kontynuację nijakości i dziś bliska jest wykolejenia. Przez własnych kibiców…
Adam Godlewski
