Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łabędzie są pod ochroną, rolnicy nie

Lucyna Talaśka-Klich; [email protected]
Na polach w Borównie łabędzie zrobiły sobie stołówkę, a bez zgody ważnego urzędnika rolnicy nie mają prawa ich płoszyć
Na polach w Borównie łabędzie zrobiły sobie stołówkę, a bez zgody ważnego urzędnika rolnicy nie mają prawa ich płoszyć fot. autorka
Dla urzędników to logiczne - bociany zjadają żaby, wilki owce, a łabędzie jego rzepak. Tylko on, uparty rolnik, nie godzi się na taką zależność.

Łabędź niemy

Łabędź niemy

Duży, wędrowny ptak wodny z rodziny kaczkowatych, zamieszkujący Eurazję od Łaby i Półwyspu Jutlandzkiego po Pacyfik. Przeloty w marcu - kwietniu, wrześniu i grudniu. Zimuje w Europie, północnej Afryce oraz środkowej i południowej Azji. Długość ciała ok. 150 - 170 cm, rozpiętość skrzydeł ok. 235 cm, waga ok. 8 - 12,5 kg. W ciągu roku wyprowadza jeden lęg, składając 5 do 9 jaj w kwietniu lub maju. Objęty ochroną gatunkową.

Źródło: Wikipedia

Trudno przejść przez pole w taki sposób, by nie zauważyły nas łabędzie żerujące kilkaset metrów dalej. - O, już podnoszą głowy - mówi Stanisław Kulwicki, sołtys podchełmińskich wsi Borówno i Różnowo. Idziemy powolutku, kalosze zatapiają się w błotnistej ziemi.

- Zimą było mi łatwiej płoszyć łabędzie - opowiada rolnik brnąc w błocie. - Ziemia była przemarznięta i mogłem nawet podjechać ciągnikiem.

Ptaki niszczą serca
Zbliżamy się do rowu melioracyjnego, za którym dwadzieścia trzy łabędzie skubią rzepak. - Wyjadają roślinom "serca" i bez nich rzepak już nie wyrośnie - tłumaczy mężczyzna i pokazuje roślinę, której sterczą tylko boczne liście. - To ich robota!

Teraz przyleciało ich niewiele, ale rano na tych polach jest aż biało. Właściciel sąsiednich działek mieszka w innej wsi i co rano przemierza kilka kilometrów, żeby przegonić łabędzie. Gdybyśmy ich nie płoszyli, to by wszystko zeżarły!

Nie wolno niepokoić
Art. 56 ust. 1 pkt 1 ustawy o ochronie przyrody mówi, że "Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska może zezwolić na odstępstwa od zakazów w stosunku do zwierząt objętych ochroną ścisłą, m.in. na umyślne płoszenie i niepokojenie (na przykład z wykorzystaniem metody biosonicznej lub hukowej), w przypadku braku rozwiązań alternatywnych i jeżeli nie spowoduje to zagrożenia dla dziko występujących populacji chronionych gatunków zwierząt oraz w przypadku konieczności ograniczenia poważnych szkód w gospodarce, w szczególności rolnej, leśnej lub rybackiej."

Rolnikowi puszczają nerwy, mówi coraz głośniej. Łabędzie podrywają się do lotu. Majestatycznie trzepią skrzydłami, kierują się w stronę Wisły. - Na rzece naliczyliśmy ich około stu pięćdziesięciu - mówi Kulwicki. - Nigdy ich nie było tak dużo. Nie odleciały przed zimą i od grudnia niszczą nam uprawy.

Kulwicki obsiał rzepakiem czternaście hektarów. Z tym co mają sąsiedzi, będzie ze sto. Na wielu polach zielenią się zboża ozime, w tym pszenica. Łabędzie mają w czym wybierać. - Nie tylko one - dodaje rolnik i ruchem głowy wskazuje na pola położone bliżej Wisły. - Czterdzieści kilka saren żeruje na polu sąsiada. O, teraz są już na mojej działce. A tam idą następne... Razem będzie ich pięćdziesiąt jak nic!
Biegnie w ich kierunku, głośno gwiżdże, wymachuje rękoma. Sarny uciekają.

Wszystkiemu przygląda się łabędź. - Nie odleciał, bo pewnie już się do ludzkiego krzyku przyzwyczaił - dodaje rolnik.

Kasia i Kuba poza podejrzeniami
Borówno jest pięknie położone. - Mieszkamy na terenie parku krajobrazowego - mówi Kulwicki. - Ale tu lepiej się traktuje zwierzęta niż ludzi.

I zastrzega: - Kocham zwierzęta. Łabędzie też. Siedem lat temu moja rodzina uratowała Kasię.

Kasia to łabędzica. Kuba to jej życiowy partner, z którym co roku dochowuje się sporej gromadki piskląt. Łabędzia rodzina żyje na stawie, niedaleko domu Kulwickich. - To nasi sympatyczni sąsiedzi - żartuje rolnik. - Przed laty znalazłem Kasię na drodze ze złamaną nogą. Zapakowaliśmy ją do pudła po telewizorze i pojechaliśmy do weterynarza, który założył jej usztywnienie. Udało się Kasię wykurować.

Kasia i Kuba są poza podejrzeniami. - Nie niszczą rzepaku, bo jeszcze nie przyleciały - dodaje rolnik. - Ale nawet do tych ptaków, które buszują na polach, żalu nie mam. Winni są ludzie, którzy tworzą głupie przepisy.

Walka z przepisami i urzędnikami
Z przepisami Kulwicki walczy od dawna. I z urzędnikami. - Niektórzy starają się nam pomóc - przyznaje. - W Urzędzie Gminy Chełmno zachowali się jak trzeba. Poprosili o interwencję urzędy zajmujące się ochroną środowiska. Ale na odpowiedzi trzeba czekać.

Czas ucieka rzepaku ubywa. - Problem trzeba rozwiązać jak najszybciej, bo ptaki zniszczyły mi co najmniej hektar uprawy - twierdzi Kulwicki. - Dlatego sam próbuję szukać pomocy. Do różnych urzędników już dzwoniłem. Nawet do wiceministra rolnictwa - Kazimierza Plockego próbowałem się w tej sprawie zwrócić, ale był zbyt zajęty, by ze mną o łabędziach porozmawiać. Ciągle mnie w resorcie do kogoś odsyłano. Jakiś ważny urzędnik w tym ministerstwie wyjaśnił mi, na czym polega łańcuch pokarmowy. Powiedział, że bociany zjadają żaby, wilki owce, więc nie powinienem się dziwić, iż łabędzie żywią się moim rzepakiem. To podobno naturalne. Nie mam nic przeciwko naturze, tylko dlaczego rolnicy mają za to płacić?

Prowadzę gospodarstwo nasienne i nie chcę zbankrutować przez ptaki będące własnością państwa. Rzepak sprzedaję do zakładów, które mogą mnie ukarać za dostawy niższe niż przewidziano w umowach kontraktacyjnych. Skąd mam na to brać? Może z odszkodowań?

Żurawie zasmakowały w kukurydzy
- To problem nie do rozwiązania - mówi Jarosław Pająkowski, dyr. Zespołu Parków Krajobrazowych Chełmińskiego i Nadwiślańskiego. - Na Wiśle łabędzi przybywa. Coraz częściej nie odlatują one przed zimą na południe. Dlaczego? Bo woda, także dzięki sporej ilości wpływających do niej ścieków, ma wyższą temperaturę niż kiedyś. Z tego powodu natura daje im zbyt późno sygnał, że trzeba odlecieć. Zostają także dlatego, że coraz więcej ludzi dokarmia łabędzie zimą, a wiosną są one zostawione same sobie, więc szukają pożywienia na polach.

Pająkowski wie, że łabędzie robią coraz większe szkody. - Są jeszcze żurawie, które zasmakowały w kukurydzy i dzikie gęsi, które lubią wszelkie oziminy, w tym rzepak - dodaje. - Ptaki są własnością państwa, ale polskie prawo nie przewiduje odszkodowań za szkody wyrządzone przez, na przykład, łabędzie nieme.

Jego słowa potwierdza Grzegorz Zygan, dyrektor biura prasowego w ministerstwie środowiska. Bo z wyjaśnień Departamentu Ochrony Przyrody Dyrekcji Generalnej Ochrony Środowiska wynika, że "skarb państwa nie odpowiada za szkody wyrządzone przez osobniki łabędzia niemego (Cygnus olor), nie można więc liczyć na odszkodowanie".

Za płoszenie nawet do aresztu
Łabędź niemy jest objęty ochroną gatunkową ścisłą.

Rolnicy mogą otrzymać zgodę na "odstępstwa od zakazów", jeśli sami o nią wystąpią. Kto je umyślnie naruszy i bez zezwolenia płoszy zwierzęta objęte ochroną gatunkową, podlega karze aresztu albo grzywny - ostrzega ministerstwo środowiska.

- To jakaś paranoja! - mówi Kulwicki. - Nawet ubezpieczyć się przed tymi szkodami nie mogę. A tylko do tej pory w hektar obsiany rzepakiem zainwestowałem średnio 1873 złote.

"Niestety, ani PZU, ani żaden inny zakład nie oferuje ubezpieczeń od szkód spowodowanych przez łabędzie" - wyjaśnia Agnieszka Rosa z Biura Prasowego PZU SA/PZU Życie SA. "Nie przewidują ich także przepisy o dotowanych ubezpieczeniach upraw. Za szkody w uprawach wyrządzone przez łabędzie nie ponoszą również odpowiedzialności koła łowieckie w ramach OC. One odpowiadają, zgodnie z prawem łowieckim, tylko za szkody w uprawach wyrządzone przez sarny, dziki, daniele i łosie".

Otworzyć oczy ministrom
- Przepisy są durnowate i trzeba je zmienić - przyznaje poseł Wojciech Mojzesowicz. - Powinien się tym zająć wicewojewoda, któremu podlega rolnictwo. Mojzesowicz obiecuje, że o problemie z łabędziami powie na najbliższym posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa.

- Poprawianiem prawa zajmują się posłowie, a nie urzędnicy - mówi Dariusz Kurzawa, wicewojewoda kujawsko-pomorski. - Poza tym zmieniły się przepisy dotyczące ochrony środowiska i od niedawna tą problematyką zajmuje się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Ona nie jest powiązana z naszym urzędem, podlega pod ministerstwo środowiska. Oczywiście postaramy się pomóc rolnikom, ale w miarę naszych kompetencji. Niebawem przyjedzie do naszego województwa podsekretarz stanu z ministerstwa środowiska. Zwrócimy mu uwagę na problemy rolników spod Chełmna.

Problemy z ptakami nie są obce posłowi Eugeniuszowi Kłopotkowi: - Próbowałem pomóc rolnikom z okolic Gopła. Oni mają kłopoty nie tylko z łabędziami, ale przede wszystkim z kormoranami. W sprawie gospodarzy spod Chełmna mogę napisać interpelacje do ministrów środowiska i finansów. Ale czy to coś da? Najlepiej by było, gdyby rolnicy pozwali skarb państwa do sądu. Ich wygrana mogłaby otworzyć furtkę innym gospodarzom i oczy ministrom.

Kulwicki jest uparty. Będzie walczył. O łabędziach przeczytał już wiele: - Przygotowałem się do rozmów, żeby traktowano mnie poważnie. Zadzwoniłem kiedyś do pewnego urzędu i powiedziałem, że chodzi o łabędzie nieme. Usłyszałem: a zna pan takie, które rozmawiają? Śmieszne? Nie dla mnie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska