- Czy wybór zawodu to w pana przypadku świadoma decyzja, czy też przypadek?
- Do lasu przyszedłem przypadkowo. Kończyłem Collegium Marianum w Pelplinie, chorowałem jednak. I wtedy nasz leśniczy zapytał, czy nie chciałbym podjąć pracy w lesie. Tak to się zaczęło. Las mi leżał. Sprawiała mi ta praca sporo satysfakcji.
- Co takiego ciekawego jest w tej profesji?
- Trudno to zawrzeć w jednym zdaniu. Ale na pewno piękne jest obcowanie z przyrodą, miłe chwile wynikają ze współpracy z kolegami.
- A co wspomina pan najmilej?
- Chyba najlepszy był dla mnie ostatni okres pracy, bo był najspokojniejszy. Natomiast straszną nerwówkę miałem w czasie końcowego etapu pracy w Nadleśnictwie Klosnowo, ale tego akurat nie chciałbym wspominać. Nałożyło się wtedy sporo obowiązków, bo robiłem studia w Poznaniu i było po prostu trudno to pogodzić.
- Emerytura to będzie słodkie próżnowanie?
- Na pewno nie będę się nudził. Pracuję nad książką o historii leśników i działalności leśnych służb. Mam już sporo materiału, teraz będę mógł poświęcić temu więcej czasu.
