To nie był zwykły rok. Umarł Stalin, Rosjanie zdetonowali swoją pierwszą bombę wodorową, przez wschodnie Niemcy przetoczyła się fala robotniczych strajków, w Polsce zniesiono bony na mięso, tłuszcze, cukier i mydło.
Pod koniec tego burzliwego roku, dwa dni przed Wigilią w Toruniu urodził się Tadzio Gapiński.
Model chwyta za pędzel
Ojciec - rzeźnik, pół życia przepracował w sklepie mięsnym przy Dzierżyńskiego. Matka - nadwrażliwa i krucha pomagała mu jako ekspedientka. To po niej Tadziu zaczął postrzegać świat jako wielką sztalugę.
Ale nie od razu, bo choroba, która zmagała się z nim od urodzenia, pokrzyżowała szyki. Tułał się więc Tadziu po różnych szkołach. - Dzieckiem był kochanym, spokojnym, miłym, nikomu nie szkodzącym, nie obrażającym nikogo - wspomina Janina Gapińska..
Tadeusz tak zapamiętał początek swojego malowania: - Dużo oglądałem czasopism francuskich i bardzo mi się podobało francuskie malarstwo. W roku 1974 zacząłem malować.
Ludzie z Wydziału Sztuk Pięknych UMK zapamiętali inaczej: - Zaczynał od pozowania. Pozował zresztą bardzo sumiennie. Tak mu się spodobało, że w końcu sam chwycił za pędzel. Zżył się ze studentami, nawet na pochody pierwszomajowe chodził z naszym wydziałem - _wspomina profesor Lech Kubiak. - W końcu zaczął wychodzić ze sztalugą na miasto, zakładać ten malowniczy beret, aż wrósł w pejzaż miasta tak bardzo, że sam stał się jednym z jego elementów.
Wszystkie klucze Tadzia
Skromne mieszkanie na parterze, w bloku jak dziesiątki innych. W prowizorycznych ramkach kilka obrazków na wypłowiałej ścianie. Tu wisi pierwszy pejzaż miejski, który wyszedł spod pędzla Gapińskiego - z widokiem na kościół św. Jakuba (-_Dziś bym trochę krzaki poprawił i wyprostował wieżę). Okna z pokoju Tadeusza wychodzą na akademik Wydziału Sztuk.
- Przychodził często do akademika, zawsze z wilczym apetytem - _wspomina Marian Stępak, artysta i wykładowca UMK. - Tadziu zresztą znakomicie potrafił sobie radzić. Trochę wykorzystywał tę swoją niepełnosprawność zaprzęgając nas kolejno do naciągania blejtramów. On jest w ogóle bardzo uparty. Jak się uprze, trudno go odwieść od jego pomysłów. Przyszedł kiedyś do mnie, do Galerii Nad Wisłą. Zapytał czy mógłby zostawić w sali swoje rzeczy, żeby nie dźwigać za każdym razem sztalugi w plener. Ani się obejrzałem, a nakłonił mnie, żebym dał mu jeden z kluczy. Dziś moje prace w Galerii służą jako podpórki do jego obrazów.
Inną przystań znalazł Gapiński w kancelarii "Piszczek i Partnerzy". - _Malował stare budynki z pruskiego muru na toruńskich Rybakach - wspomina dr Jan Piszczek. - Spodobało mi się, to i odtąd jestem stałym klientem. Dwa duże obrazy z tym samym motywem podwórza (letnim i zimowym) wiszą w mojej kancelarii. Udostępniłem Tadziowi pomieszczenie gospodarcze, żeby mógł składać obrazy. Kiedyś przyjechała do mnie znajoma z Anglii. Na jednym z obrazów zauważyła nieistniejący już dom swoich dziadków. Nalegała, żebym koniecznie odsprzedał jej ten obraz. Przyznam, że po raz pierwszy w życiu zarobiłem wówczas jako marszand.
Pierwsze spojrzenie
Doktor Piszczek uważa, że - jeśli nie zważać na pewne niedoskonałości w perspektywie - malarstwo Gapińskiego stoi na niezłym poziomie. Bywają jednak bardziej sceptyczne opinie: - Tadziu podchodzi do pejzaży bardzo uczciwie, ma niezłe wyczucie kolorystyczne. Żałuję, że boi się używać zdecydowanych zestawień kolorystycznych, za bardzo trzyma się koloru lokalnego, przez co klimat tych prac jest bardzo zbliżony, bez względu na porę - twierdzi Krzysztof Mazur, rzeźbiarz z UMK. - Jego obrazy są różnej jakości. Na pewno jednak na 10 ze dwa bez chwili zastanowienia powiesiłbym nad łóżkiem.
- On ma dar wybierania pięknych motywów i wspaniałe poczucie liryki - _przekonuje Wiesław Smużny, były szef Związku Polskich Artystów Plastyków w Toruniu. - W swoim gabinecie w Związku powiesiłem jego "Droga do stacji pomp". Nawet tytuł jest piękny.
Zdaniem Mariana Stępaka najlepsze prace Gapińskiego, to te, których nie zdążył ukończyć: - To pierwsze spojrzenie zdecydowanie najlepiej przelewa na płótno. Najgorzej, gdy próbuje "wykańczać" (a niektóre obrazy maluje pół roku), wówczas gubi gdzieś tę świeżość. Miałbym ochotę kupić wiele jego obrazów, ale spośród tych niedokończonych.
Przed kilkoma laty Gapiński został przyjęty do Związku Polskich Artystów Plastyków. Jedną z recenzji wystawiał mu wówczas prof. Lech Kubiak: - _Tadziu nie ma oczywiście żadnego formalnego wykształcenia malarskiego. Byli tacy, którzy usiłowali bronić Związku przez "amatorami". Ja byłem jedną z osób, które wprowadzały Tadzia do Związku i nie żałuję, że tak się stało. Dziś stawiam go swoim studentom jako przykład całkowitego oddania sztuce. Pamiętam, widziałem go kiedyś w styczniu. Mróz, śnieg, a Tadziu dźwiga sztalugę i idzie "na motyw". To jest malarski bard Torunia.
Indywidualnej wystawy Gapiński jeszcze się nie doczekał.
Marian Stępak: - Zaproponowałem mu wystawę w Galerii Nad Wisłą, ale powiedział, że musiałbym najpierw wyremontować podłogę. Pomyślałem sobie więc, że może sprzedam ten pomysł Dworowi Artusa, ale Tadziu spytał, czy to jest ta sala przy szatni, bo jeśli tak, to nie jest najlepsze miejsce. On szanuje swoją sztukę. Czasem chodzi bez grosza przy duszy, ale jeśli zdobędzie pieniądze, to kupuje tylko droższe, dobre gatunkowo farby, podobnie blejtramy. Ludzi może to trochę denerwować, ja jednak to w nim cenię.
Jak wieża
Zdaniem doktora Piszczka miasto nie wykorzystuje odpowiednio, postaci Gapińskiego: - Tadziu jest dla Torunia tak samo ważny, jak Krzywa Wieża. Szkoda, że nikt nie dostrzegł w nim "toruńskiego Nikifora". Zasługuje na lepszy los.
Gapińskiemu zestawienie z Nikiforem nie bardzo się podoba: - Lepiej powiedzieć "toruński Pisarro". Albo "toruński Monet".
