O seksie rozmawia się trudno. Brakuje słów, brakuje odwagi. Na początku słowa nie chciały się kleić. Później ułożyły się w historię Łukasza. Oto ona.
Ania
Z Anią to wszystko działo się z miłości. Z miłości przeszliśmy do seksu. Najpierw miłość, później seks. Może tak by pozostało, gdyby nie przygody w harcerstwie. Harcerstwo to jest wielka swoboda, zwłaszcza dla kadry. Więc w harcerstwie się zaczęło. Skończyłem drugą klasę liceum, pojechaliśmy w Bieszczady. U nas na obozach był taki zwyczaj, jakby zaślubiny, przed wyjazdem ludzie z kadry dobierali się w pary. Jakby małżeństwo na jedną noc: wspólna kąpiel, wieczór przy ognisku, jeden śpiwór. Poznałem seks. Później w tym samym gronie znajomych z harcerstwa wybieraliśmy się na osobne wyjazdy. Nie było zahamowań, nie było tabu.
Któregoś razu zostałem w Bieszczadach po obozie. Chciałem przeczekać parę dni do wspólnej imprezy. Do ogniska dosiadły się dwie dziewczyny. Miałem 17 lat, one były trochę starsze. Nie wychodziliśmy z namiotu. Poczułem się dowartościowany. Wróciłem do szkoły będąc innym człowiekiem. Dorosłym.
Karolina
Karolina przytrafiła się na osiemnastce u kolegi. Mieliśmy taką umowę, że przed imprezą każdy wypije po winie. Żeby było swobodniej. Nawet nie pamiętam, jak to było. Widziałem tę dziewczynę pierwszy raz. Przyznała, że ma chłopaka, ale zrobiliśmy to. Źle się z tym czułem. Było mi głupio, nie chciałem tego seksu, zastanawiałem się, dlaczego to robię. I nie potrafiłem sobie odpowiedzieć.
Taką pustkę miałem w głowie również później. Wyjechaliśmy z kolegami na biwak, niedaleko, kawałek za miasto. Prosta idea: pijemy wino, idziemy na dyskotekę, rwiemy d..y. Tam na dyskotekę przyjeżdżają bardzo łatwe dziewczyny. Pytają jaką bryką przyjechałeś. Stawiasz im drinka. Wystarczy.
Po kolejnych wakacjach pojawiła się nowa dziewczyna. Zakochałem się. Kasia była dziewicą. Trwało półtora roku, zanim doszło do seksu. Ona była zakompleksiona, ja nie chciałem czekać: nie potrafiłem wykorzystać okazji, kiedy napatoczyła się koleżanka z harcerstwa. Miała ochotę, zrobiliśmy to parę razy.
Owszem, czułem się jak szmata. Można się przyzwyczaić do tego uczucia. Rozstaliśmy się z Kasią. Nie miałem cierpliwości. Podzielił nas seks.
Barbara i Magdalena
Rzuciłem się w wir. Dziewczyny przyciągałem urodą niewiniątka. Dziwne, w zasadzie nie wierzę w horoskopy, ale zawsze przyciągałem tylko jeden znak zodiakalny. Lgnęły do mnie skorpiony.
Kiedy rozstaliśmy się z Kasią, zapragnąłem starszej, dojrzalszej kobiety. Kumple chodzili do "Zenitu". Tam spotykają się żony marynarzy. Nie ma problemu z zawarciem znajomości. One są łase na młodych chłopaków. Wiadomo, mężowie wypływają na rok w morze...
Najpierw Barbara, żona kapitana. Po kilku miesiącach znudziłem jej się, więc przekazała mnie przyjaciółce, Magdalenie, żonie głównego mechanika. Dzieci szły spać, a na mnie czekała kolacja, później seks.
Na początku nie, ale później ta myśl powróciła, z czasem zamieniła się w wściekłość na samego siebie: co ja właściwie robię?
Ale nie na tyle wielką, żebym przestał. Nie, nie robiłem tego dla pieniędzy, jak moi koledzy. Owszem, jakiś zegarek, jakieś parę złotych na ciuch. Ale nie jako sposób na życie.
Dorota
Ledwie skończyła się tamta historia, znajomy zaprosił mnie na urodziny. Tam poznałem dziewczynę, która przyszła ze swoim chłopakiem. Skorpion. Dorota dała mi numer telefonu poprosiła, żebym zadzwonił. Nie zadzwoniłem.
Odezwała się po trzech dniach. Przez pierwszy tydzień myślałem, że coś z tego będzie. Na przykład miłość. Ale ona chciała seksu, wyłącznie seksu. Wiele razy zastanawiałem się, dlaczego przyciągam takie kobiety. Może dlatego, że czułem się ofiarą kobiet, a one to wyczuwały. Chciały ofiary i tak mnie traktowały.
Z Dorotą to było najbardziej okrutne doświadczenie. Pracowałem w sklepie z ciuchami, w centrum miasta. Rodzice Doroty wyjeżdżali rano, wracali wieczorem, zresztą ją podniecała świadomość, że ktoś może nas nakryć. Chciała, żebym przyjeżdżał codziennie przed pracą. Później wydzwaniała, żebym był również po robocie. Na początku jeszcze gadaliśmy ze sobą. Później mówiliśmy tylko "cześć". Ona ściągała szlafrok...
Wszystko we mnie krzyczało, ale nie potrafiłem odmówić, Robiłem to, co chciała. To trwało siedem albo osiem miesięcy. Kiedy poznałem Dorotę ważyłem 75 kilogramów, pod koniec naszej znajomości - 63. W pracy ledwie trzymałem się na nogach.
Rzygałem seksem, ale też nie potrafiłem inaczej spoglądać na kobiety niż jak na obiekty seksualne. Myślałem o wstąpieniu do klasztoru. Później o samobójstwie. Nie potrafiłem tego powiedzieć Dorocie. Bałem się odrzucenia.
Ja
Aż nadszedł moment, w którym zacząłem mieć problemy z oddechem. Którejś nocy moje ciało zaczęło dygotać. Wszystko mnie bolało, zaciskałem z bólu zęby. Nad ranem dziękowałem Bogu, że jeszcze żyję. Organizm był wycieńczony. Poszedłem do lekarza, stwierdził uszkodzenie komory serca.
Myślałem, skąd się to bierze. Uświadomiłem sobie, że w rodzinie wiele osób miało problemy z alkoholem. Wyświetliłem sobie całą historię rodziny: z trudnym życiem dziadka, z nienawiścią, jaką obdarzyły go wszystkie dzieci. Z zakompleksieniem, fobiami.
Przez seks zwaliłem szkołę. Matka jest zagorzałą katoliczką, tak zagorzałą, że lęka się zła. O moich problemach nie chciała słyszeć. Ojciec był wówczas w morzu. Kiedy się dowiedział o repecie, powiedział matce, że zabije mnie, jak wróci.
Nie wytrzymałem. Usiadłem, napisałem list. Wszystko, co mnie gnębiło przelałem na papier. "Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi" - napisałem w ostatnim zdaniu. Kiedy ojciec wrócił z rejsu uciął krótko: "Zawsze będziemy przyjaciółmi". To było oczyszczenie.
Pomógł mi buddyzm, jako filozofia życia. Pomogło "Przebudzenie" ojca de Mello. Pomogło cierpienie wuja, który zachorował na białaczkę. Zobaczyłem lichość życia.
Od roku żyję w abstynencji. Postanowiłem, że dopóki się nie wyleczę z tego uzależnienia, nie będę miał własnych dzieci. Na razie nie nadszedł też czas na dziewczynę.
Spotykam się ze starymi kolegami. Mają po 25 lat. Wyszukują sobie 16-latki, tresują je do seksu, kruszą ich dziecinną wiarę w miłość. Przechwalają się tym okrucieństwem. Siedzę, słucham, ale jestem już po drugiej stronie.
One
Karolinę (tę, z która kochaliśmy się na osiemnastce kolegi) zobaczyłem trzy lata później. Uśmiechnęliśmy się do siebie krzywo, jakoś nie mieliśmy ochoty wracać do tamtych wydarzeń.
Z żoną kapitana spotkałem się niedawno. Krótka, miła rozmowa. Ma już następnego, młodego kochanka.
Czasem przechodzę, koło domu Doroty. Rozglądam się, czy nie wyszła akurat z psem. Chciałbym z nią porozmawiać. Zrozumieć. Chyba łatwiej zrozumieć innego człowieka niż samego siebie.
Lgnęły do mnie skorpiony
Spisał Adam Willma
Łukasza poznałem dzięki anonsowi w gazecie. Szukał pomocy. Spotkaliśmy się w centrum wielkiego miasta. Zobaczyłem szczupłego chłopaka o ciemnych oczach i spojrzeniu, które budzi niepokój.