W przekonaniu, że wszawica odchodzi w zapomnienie, przed dwoma laty usunięto ją z listy chorób zakaźnych. Co za tym idzie, zaprzestano monitorowa-nia. Efekt jest taki, że dziś specjaliści z sanepidu nie potrafią udzielić żadnych konkretnych informacji na temat skali zjawiska. Polegają głównie na doniesieniach medialnych, które nie muszą dawać pełnego obrazu. Często też nie mogą, bo pasożyty postrzegane są jako coś wstydliwego i wielu rodziców nie zgłasza tego szkole. Bywa, że wychodzi to na jaw dopiero po jakimś czasie.
Ostatnio wszy stały się jednym z popularniejszych tematów rozmów rodziców uczniów Szkoły Podstawowej nr 8 w Świeciu. - Oficjalnie dotyczy to jednej klasy, ale mamy sygnały, że są przypadki także w innych klasach - mówi Sylwester Gmys, dyrektor SP 8. - Ilu jest takich, którzy być może znaleźli coś we włosach dziecka, ale załatwili to we własnym zakresie, nie informując o tym wychowawcy? Nie umiem powiedzieć. Problemem jest to, że jako szkoła niewiele możemy zrobić.
Obowiązujące prawo zabrania praktyk powszechnych przed laty, kiedy kilka razy w roku higienistka lub pielęgniarka sprawdzały dzieciom włosy. Dziś jest to dopuszczalne tylko wtedy, gdy rodzice wyrażą pisemną zgodę. Dlatego niektóre szkoły zabezpieczają się już na początku roku przygotowując odpowiednie oświadczenia. Rzecz w tym, że nie wszyscy chodzą na wywiadówki. - W jednej z klas kilkoro rodziców nie podpisało się, bo zwyczajnie nie pojawiają się w szkole - tłumaczy Gmys. - Tymczasem mieliśmy podejrzenia, że to właśnie w którejś z tych rodzin jest ognisko wszawicy - tłumaczy Gmys.
Liczymy na jakieś wsparcie
Na brak skutecznych rozwiązań narzeka również dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 5, gdzie od pewnego czasu także jest głośno o wszawicy. - Najciekawsze jest to, że wszy znajdowane są u dzieci z rodzin dobrze sytuowanych, gdzie przywiązuje się dużą dbałość do higieny - stwierdza Elżbieta Nowak. - Oczywiście, to nie znaczy, że to tylko pozory dbałości o czystość, ale raczej dowód na to, że wszawica każdemu może się przytrafić. Przypomina to trochę walkę z wiatrakami. Bo gdy jedno dzieci pozbędzie się wszy, pojawiają się one u innego. Może sanepid mógłby się włączyć w pomoc? - zastanawia się.
- Jeśli pojawi się takie zapotrzebowanie, nie wiedzę problemu w przeprowadzeniu kilku spotkań na temat walki z wszawicą - zapewnia Ryszarda Jarantowicz kierownik oddziału nadzoru w świeckim sanepidzie. - Nic więcej nie możemy zrobić.
Wakacyjna pamiątka
Tym, którzy odkryli pasożyty, nie pozostaje nic innego, jak udać się do apteki. W każdej znajdziemy kilka preparatów. Najtańsze kosztują 3 zł i w przypadku krótkich włosów wystarczy jedna saszetka. W przypadku długich włosów, kuracja kosztuje 10-12 zł. - Najdroższy preparat zabijający wszy w ciągu godziny kosztuje 25 zł - mówi Ewa Błaszczyk z apteki na osiedlu Marianki. Jednocześnie potwierdza, że w ostatnim czasie zauważyła wyraźnie zwiększone zainteresowanie środkami do zwalczania wszy oraz gnid. - Zwykle nasilało się ono w okresie powakacyjnym, gdy dzieci wracały z obozów i kolonii - tłumaczy.