https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lipno będzie miało obelisk poświęcony "Solidarności"

(goz)
W ramach obchodów 30-lecia powstania "Solidarności" w niedzielę odsłonięty zostanie w Lipnie obelisk poświęcony tej rocznicy.

Obchody 30-lecia powstania NSZZ "Solidarność" rozpoczną się w Lipnie o godzinie 10.00 mszą świętą w kościele pod wezwaniem Wniebowzięcia Najswiętszej Marii Panny. Mszę świętą odprawi kapelan kujawsko-dobrzyńskiej "Solidarności" ksiądz prałat Stanisław Waszczyński. Po mszy św. odsłonięty zostanie obelisk 30-lecia "Solidarności" usytuowany na pl. 11 Listopada. W uroczystości wezmą udział poczty sztandarowe "S", m.in. z regionu kujawsko-dobrzyńskiego "S" oraz zakładów pracy.

- Obelisk w formie kamienia z napisem "Solidarność 1980 - 2010" powstał dzięki społecznej inicjatywie Zygmunta Lewandowskiego , szefa podregionu w Lipnie - mówi Janusz Dębczyński, przewodniczący kujawsko-dobrzyńskiej "Solidarności". Po uroczystości odsłonięcia pomnika najbardziej zasłużonym członkom lipnowskiej "Solidarności" zostaną wręczone pamiątkowe medale 30-lecia.

Komentarze 39

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Wszystkim fanom braci kaczyńskich polecam lekture książki pt.- " Alfabet braci kaczynskich".
Po przeczytaniu tej książki wielu może przetrzeć oczy ze zdumienia i odnieść to do tego co obecnie opowiada jarosław kaczyński. Obłuda i hipokryzja - to sztandarowa strategia pis.
Tym bardziej dociekliwym polecam zapoznanie sie z dorobkiem naukowym tych wybitnych "prawników" i "bojowników" o wolność i "demokracje". Takich wybitnych postaci w pis-ie jest dość dużo. Jednym z nich jest TW Kuba.

"PiS jest dziki, PiS jest zły, PiS ma bardzo ostre kły!"
r
rycho
Czyli jak tacy ludzie są w platformie to jest be, jak w PIS to cacy. No i właśnie o to chodziło żeby wykazać moralność pislamu. Panie Prezesie melduje wykonanie zadania

Wszystkim fanom braci kaczyńskich polecam lekture książki pt.- " Alfabet braci kaczynskich".
Po przeczytaniu tej książki wielu może przetrzeć oczy ze zdumienia i odnieść to do tego co obecnie opowiada jarosław kaczyński. Obłuda i hipokryzja - to sztandarowa strategia pis.
Tym bardziej dociekliwym polecam zapoznanie sie z dorobkiem naukowym tych wybitnych "prawników" i "bojowników" o wolność i "demokracje". Takich wybitnych postaci w pis-ie jest dość dużo. Jednym z nich jest TW Kuba.
G
Globerrotter
Reasumując Wasze wszystkie wypociny mogę napisać tylko jedno: NAJGORSZĄ KARĄ JAKĄ MOŻNA WYRZĄDZIĆ POLAKOM TO JEST DANIE NAM WOLNOŚCI !!
Mam kontakty w całej Europi i w powyższy sposób właśnie oceniają nas inne narody !!
g
gość
Człowiek z oskarżeniem o korupcję jest prezydentem (z PO) pewnego miasta. Burmistrz Janikowa był oskarżony o korupcję, strasznie na niego pluli na forum - właśnie sąd uwolnił go od zarzutów. Minister Boni był TW. Inny minister jest cieciem u Niemca. Generał od służb specjalnych opowiada, jak zakładał jedynie słuszną partię. Jednym z założycieli był agent. O Bolku nie wspomnę. To są wzory moralne dla narodu!

Czyli jak tacy ludzie są w platformie to jest be, jak w PIS to cacy. No i właśnie o to chodziło żeby wykazać moralność pislamu. Panie Prezesie melduje wykonanie zadania
G
Gość
Tak i dlatego na Oleksego nie mówi już komuch tylko polityk lewicowy, a człowiek z oskarżeniem o bycie agentem SB jest delegatem na Zjazd Krajowy jego partii PIS. Naprawdę wzór moralny dla narodu.

Człowiek z oskarżeniem o korupcję jest prezydentem (z PO) pewnego miasta. Burmistrz Janikowa był oskarżony o korupcję, strasznie na niego pluli na forum - właśnie sąd uwolnił go od zarzutów. Minister Boni był TW. Inny minister jest cieciem u Niemca. Generał od służb specjalnych opowiada, jak zakładał jedynie słuszną partię. Jednym z założycieli był agent. O Bolku nie wspomnę. To są wzory moralne dla narodu!
t
temida3
Tak i dlatego na Oleksego nie mówi już komuch tylko polityk lewicowy, a człowiek z oskarżeniem o bycie agentem SB jest delegatem na Zjazd Krajowy jego partii PIS. Naprawdę wzór moralny dla narodu.

To jest moralność "Pani Dulskiej"( czytaj Kalego!)...
Gdybym ja wiedział o tym TW( z Lipna) w maju 2006 r!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!?
g
gość
Poczytaj, co mówi mądry człowiek.
Determinacja i odwaga Lecha i Jarosława Kaczyńskich sprawiły, że wywalczony przez robotników niezależny ruch związkowy przybrał postać jednolitej organizacji. Dzięki temu mógł zachować niezależność i odegrać tak ogromną rolę w obaleniu systemu komunistycznego
Działalność Lecha i Jarosława Kaczyńskich w Sierpniu '80 budzi żywe zainteresowanie nie tylko historyków i działaczy "Solidarności", którzy dobrze pamiętają, kto po jakiej stronie stał w czasie wielkiego strajku w Stoczni Gdańskiej. Coraz częściej wydarzenia sprzed 30 lat są wykorzystywane przez jedną opcję polityczną - polityków dawnej Unii Wolności i obecnej Platformy Obywatelskiej - do dyskredytowania swoich przeciwników przez odmawianie im jakichkolwiek zasług w ruchu solidarnościowym. Jak było naprawdę? Świadkiem i czynnym uczestnikiem sierpniowego zrywu był Jan Olszewski, w 1980 r. niekwestionowany autorytet w kręgach opozycji niepodległościowej, znany obrońca w procesach politycznych w PRL. W relacji opracowanej przez Elżbietę Urbanowicz z Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" premier Olszewski ujawnia nieznane kulisy tworzenia ogólnopolskiej struktury związku, opowiada o udziale braci Kaczyńskich w wypracowaniu jednolitej formuły ruchu związkowego - wbrew tzw. ekspertom, którzy zachowywali się w tej sprawie zachowawczo i ugodowo wobec władz. Warto zapoznać się z tymi faktami, o których wielu chciałoby teraz zapomnieć, bo jako niewygodne burzą wtłaczaną przez media wersję historii.

W czasie strajków sierpniowych na Wybrzeżu w 1980 roku, gdzieś około 20 sierpnia, dotarła do mnie wiadomość, że jest w Warszawie wysłannik Komitetu Strajkowego Stoczni Gdańskiej, który szuka kontaktu z prawnikami związanymi ze środowiskami opozycji. Okazało się, że był to pan Wiśniewski - członek Komitetu Strajkowego, który przekazał informację, iż w toku rozpoczynających się wtedy pertraktacji z przedstawicielami władz PRL Komitet Strajkowy nie ma zapewnionego wystarczającego wsparcia ze strony prawników.

Droga na Wybrzeże

Było to dla mnie zaskoczeniem, bo wiedziałem, że w tym czasie na Wybrzeżu przebywał adwokat Jacek Taylor i blisko związany z Wolnymi Związkami Zawodowymi Wybrzeża Lech Kaczyński. Niemniej na spotkaniu u adwokata Władysława Siły-Nowickiego postanowiliśmy, że pojedziemy na Wybrzeże: adwokat Siła-Nowicki do Stoczni Szczecińskiej, a ja do Gdańska.

W trakcie dyskusji nad naszymi przyszłymi zadaniami doszliśmy do wniosku, że celowe będzie przygotowanie choćby ramowego projektu statutu przyszłych Wolnych Związków Zawodowych, o których legalizację walczyli wówczas strajkujący robotnicy Wybrzeża. Główny ciężar prac nad statutem wziął na siebie Wiesław Chrzanowski, bowiem zarówno ja, jak i Siła-Nowicki jako obrońcy w sprawach karnych, nie mieliśmy większego doświadczenia w dziedzinie prawa administracyjnego i przepisów związkowych. Projekt powstał dosłownie w ciągu kilkunastu godzin i obydwaj wyruszyliśmy z nim na Wybrzeże.

Podróż Władka Siły-Nowickiego do Szczecina zakończyła się na Dworcu Centralnym w Warszawie. Został zatrzymany przez SB zaraz po odejściu od kasy z wykupionym biletem i spędził następną dobę w Pałacu Mostowskich. Mnie się udało dzięki temu, że wyjechałem z Warszawy w zupełnie innym kierunku. Wysiadłem na jednej z kolejnych stacji i stamtąd taksówką, zacierając za sobą ślady i zmieniając parę razy kierunek jazdy, dotarłem szczęśliwie do Gdańska.
Spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim.

Tuż za bramą Stoczni Gdańskiej z ogromnym zaskoczeniem stwierdziłem, że pierwszą znaną osobą, którą tam spotkałem, był Jarosław Kaczyński, wtedy młody pracownik naukowy Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, którego znałem z działalności w Biurze Interwencji Komitetu Obrony Robotników prowadzonym przez Zofię i Zbigniewa Romaszewskich.

Moje zaskoczenie wynikało stąd, że Jarosław był ostatnią osobą, z którą żegnałem się, wyjeżdżając z Warszawy. Podobnie jak wielu ludzi z opozycji nie mieszkał wtedy u siebie, aby uniknąć stosowanych wówczas powszechnie represji zatrzymywania przez Milicję Obywatelską na 48 godzin. Po upływie tego terminu zaraz po opuszczeniu aresztu w jednej z komend milicji ponownie zatrzymywano na kolejne 48 godzin i przewożono do innej komendy. Sam Zbigniew Romaszewski spędził w ten sposób w sierpniu 1980 roku w kolejnych aresztach około 2 tygodni. Dlatego Jarek, aby uniknąć zatrzymania, przebywał w mieszkaniach zaprzyjaźnionych osób, między innymi w moim. Stąd moje zaskoczenie jego nagłym objawieniem się w Stoczni Gdańskiej. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że ma brata bliźniaka, o którym wiedzieliśmy, że jest działaczem opozycji w Trójmieście. W ten sposób poznałem przyszłego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Dzięki niemu mogłem niemal natychmiast dotrzeć do Lecha Wałęsy i przedstawić mu okoliczności i cel mego przyjazdu.

Wzorcowy statut

W tym czasie działała już w stoczni grupa doradców z Warszawy na czele z Tadeuszem Mazowieckim i Bronisławem Geremkiem. W tej ekipie był też prof. Andrzej Stelmachowski. Wspólnie z nim zajęliśmy się dostosowywaniem naszego projektu do konkretnych potrzeb Komitetu Strajkowego stoczni. Ostatecznie zaprojektowaliśmy statut dla Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Wybrzeża, którego oryginalną cechą było połączenie różnych branż w jednej organizacji związkowej opartej na zasadzie terytorialności. W ciągu następnych dni ta formuła istnienia przyszłego wolnego związku była przedmiotem gwałtownych sporów i dyskusji z delegacją rządową. Ostatecznie, jak wiadomo, w umowie gdańskiej z 31 sierpnia 1980 roku ten główny postulat strajkujących robotników został zaakceptowany w podwójnej formule i przy zmianie określenia "wolny związek" na "niezależny i samorządny związek zawodowy".

Władze PRL w obliczu rozlewającej się po kraju fali strajkowej ostatecznie wyraziły zgodę na rejestrowanie takich związków w trybie sądowym w formie albo związku branżowego mogącego działać w skali całego kraju, albo regionalnego skupiającego pracowników różnych zawodów, ale tylko na określonym, ograniczonym obszarze.

Po podpisaniu Porozumień Gdańskich dosłownie w ciągu kilkunastu dni na terenie całego kraju we wszystkich województwach spontanicznie powstawały regionalne komitety założycielskie nowych związków ignorujące zupełnie dotychczasową strukturę branżową. Najczęściej powstawały one w oparciu o nasz wzorcowy statut przyjęty w Gdańsku dla Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Pracowników Wybrzeża. Między innymi taki statut przyjął Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Mazowsza, przy którego tworzeniu szczególnie aktywnie uczestniczył Jarosław Kaczyński.

Wszystkie regionalne komitety założycielskie nowych związków szukały kontaktów ze związkowcami Wybrzeża. Gdańscy związkowcy z Wałęsą na czele uznawani byli za oczywistych patronów całego rodzącego się wtedy ruchu związkowego. Według zasad przewidzianych w umowach gdańskich każda z tych regionalnych organizacji powinna osobno starać się o rejestrację sądową. Nie było wiadomo, jakie będą stawiane przez sądy warunki dopuszczenia ich działalności.

Jaki związek

Uważałem od początku - opinię tę podzielali wszyscy autorzy naszego statutu - że nowy ruch związkowy może uzyskać i utrzymać rzeczywistą niezależność tylko pod warunkiem wspólnego, jednolitego i solidarnego działania. Dążenia w tym kierunku w sposób naturalny pojawiały się we wszystkich regionach kraju. Gdański komitet założycielski NSZZ z Wałęsą na czele pod wpływem płynących z całego kraju żądań postanowił zorganizować 17 września we Wrzeszczu ogólnokrajową naradę otwartą dla wszystkich związkowych komitetów założycielskich z całego kraju dla zastanowienia się nad formą koordynacji tworzących się nowych związków.

Już w trakcie przygotowywania narady usiłowałem przedstawić gdańskim działaczom postulat powołania jednolitego w skali całego kraju związku zawodowego, który rejestrowałby się w oparciu o jeden wspólny statut w jednym postępowaniu przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie. Propozycje przyjmowane były w Gdańsku sceptycznie, bo zasada, którą proponowałem, była w oczywisty sposób sprzeczna z wyraźnym zapisem umowy gdańskiej. Uważałem jednak, że w obliczu żywiołowego i powszechnego ruchu, który w ciągu kilkunastu dni skupił prawie 10 mln członków, formalne zapisy nie mogą być respektowane wobec powszechnej woli powołania jednej wspólnej organizacji przez wszystkie środowiska pracownicze w Polsce.

Odważna decyzja

Jadąc 17 września do Gdańska z delegacją NSZZ Mazowsza, byłem przekonany, że przedstawienie tego postulatu na naradzie spotka się z jednolitym i zdecydowanym poparciem. Problem polegał na tym, że jego zgłoszenie musiałby wziąć na siebie ktoś z przedstawicieli komitetów założycielskich biorących udział w naradzie. Zgodnie bowiem z zasadą przyjętą przez organizatorów tylko upoważnieni przedstawiciele komitetów regionalnych mieli prawo do zabrania głosu. Nie byłem członkiem Komitetu Założycielskiego NSZZ Mazowsza, tylko doradcą, i - co gorsza - jako adwokat nie miałem nawet praw do członkostwa w związku. W tej sytuacji po przyjeździe do Gdańska szukałem wśród tamtejszych działaczy związkowych kogoś, kto weźmie na siebie zgłoszenie wniosku w tej sprawie.

Okazało się, że w Gdańskim Komitecie Założycielskim panuje powszechne przekonanie o konieczności ścisłego przestrzegania dopiero co podpisanych umów. Propozycja złamania zapisu dotyczącego struktury przyszłych związków w ogóle nie wchodziła w grę.

W pewnym momencie zwierzyłem się z tego kłopotu spotkanym w Gdańsku braciom Kaczyńskim. Muszę przyznać, że natychmiast zrozumieli wagę tej sprawy, ale i oni nie potrafili przekonać do niej organizatorów narady. Wtedy Leszek Kaczyński zaproponował ryzykowne rozwiązanie. Naradzie przewodniczył współpracujący z Wolnymi Związkami Wybrzeża popularny w Gdańsku literat Lech Bądkowski. Leszek Kaczyński, który był z nim zaprzyjaźniony, zaproponował, że poprosi go o dopuszczenie mnie do głosu, mimo iż nie byłem uprawniony do takiego wystąpienia. Dawało to szansę publicznego przedstawienia wszystkim uczestnikom narady postulatu powołania jednolitego związku. Postanowiliśmy zaryzykować.

Wspólny sukces

Kiedy Bądkowski wywołał mnie do głosu, zauważyłem zaskoczenie wśród siedzących w pobliżu prezydium doradców. Ktoś pospiesznie podał karteczkę Wałęsie. Licząc się z tym, że mogą mi przerwać wystąpienie, od razu w pierwszym zdaniu postawiłem problem jednolitej organizacji i jednej wspólnej rejestracji związku.

Wybuch entuzjazmu na sali był dowodem, że projekt trafił bezbłędnie w powszechne oczekiwania zebranych. Lech Wałęsa, który już podniósł się, aby interweniować u Bądkowskiego w sprawie mojego wystąpienia, momentalnie zmienił zamiar i przyłączył się do oklasków z sali. Od tej chwili było oczywiste, że od zasady jednego związku i jednej wspólnej jego rejestracji nie ma odwrotu. W chwilę potem poparł ten postulat występujący w imieniu Wrocławia Karol Modzelewski.

Jeszcze przed zakończeniem narady w czasie krótkiej przerwy podszedł do mnie i Wiesława Chrzanowskiego Wałęsa i powiedział: "Wrobiliście nas, panowie, w tę sprawę, to teraz przynajmniej przygotujcie taki statut, żeby nie było trudności z rejestracją". Tej samej nocy rzeczywiście udało się opracować wspólny statut już dla ogólnokrajowego związku, którego nazwa wynikła w sposób oczywisty ze spontanicznej reakcji sali skandującej: "Solidarność, solidarność!". Tego samego wieczora mogliśmy sobie z Lechem i Jarosławem pogratulować wspólnego sukcesu.

Od następnego dnia w atmosferze rosnącego napięcia rozpoczęły się nieoficjalne rozmowy w sprawie czasu i sposobu zarejestrowania "Solidarności" zgodnie z ustaloną procedurą sądową. Zostały zakończone 10 listopada 1980 roku naszym zwycięstwem. Ale to już jest zupełnie inna historia.

Jan Olszewski
Jan Olszewski - premier rządu w latach 1991-1992, były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego ds. politycznych, znany obrońca w procesach opozycji w PRL.

Tak i dlatego na Oleksego nie mówi już komuch tylko polityk lewicowy, a człowiek z oskarżeniem o bycie agentem SB jest delegatem na Zjazd Krajowy jego partii PIS. Naprawdę wzór moralny dla narodu.
G
Gość
Kurduple których strach pożerał teraz za bochaterów chą uchodzić.

Poczytaj, co mówi mądry człowiek.
Determinacja i odwaga Lecha i Jarosława Kaczyńskich sprawiły, że wywalczony przez robotników niezależny ruch związkowy przybrał postać jednolitej organizacji. Dzięki temu mógł zachować niezależność i odegrać tak ogromną rolę w obaleniu systemu komunistycznego
Działalność Lecha i Jarosława Kaczyńskich w Sierpniu '80 budzi żywe zainteresowanie nie tylko historyków i działaczy "Solidarności", którzy dobrze pamiętają, kto po jakiej stronie stał w czasie wielkiego strajku w Stoczni Gdańskiej. Coraz częściej wydarzenia sprzed 30 lat są wykorzystywane przez jedną opcję polityczną - polityków dawnej Unii Wolności i obecnej Platformy Obywatelskiej - do dyskredytowania swoich przeciwników przez odmawianie im jakichkolwiek zasług w ruchu solidarnościowym. Jak było naprawdę? Świadkiem i czynnym uczestnikiem sierpniowego zrywu był Jan Olszewski, w 1980 r. niekwestionowany autorytet w kręgach opozycji niepodległościowej, znany obrońca w procesach politycznych w PRL. W relacji opracowanej przez Elżbietę Urbanowicz z Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" premier Olszewski ujawnia nieznane kulisy tworzenia ogólnopolskiej struktury związku, opowiada o udziale braci Kaczyńskich w wypracowaniu jednolitej formuły ruchu związkowego - wbrew tzw. ekspertom, którzy zachowywali się w tej sprawie zachowawczo i ugodowo wobec władz. Warto zapoznać się z tymi faktami, o których wielu chciałoby teraz zapomnieć, bo jako niewygodne burzą wtłaczaną przez media wersję historii.

W czasie strajków sierpniowych na Wybrzeżu w 1980 roku, gdzieś około 20 sierpnia, dotarła do mnie wiadomość, że jest w Warszawie wysłannik Komitetu Strajkowego Stoczni Gdańskiej, który szuka kontaktu z prawnikami związanymi ze środowiskami opozycji. Okazało się, że był to pan Wiśniewski - członek Komitetu Strajkowego, który przekazał informację, iż w toku rozpoczynających się wtedy pertraktacji z przedstawicielami władz PRL Komitet Strajkowy nie ma zapewnionego wystarczającego wsparcia ze strony prawników.

Droga na Wybrzeże

Było to dla mnie zaskoczeniem, bo wiedziałem, że w tym czasie na Wybrzeżu przebywał adwokat Jacek Taylor i blisko związany z Wolnymi Związkami Zawodowymi Wybrzeża Lech Kaczyński. Niemniej na spotkaniu u adwokata Władysława Siły-Nowickiego postanowiliśmy, że pojedziemy na Wybrzeże: adwokat Siła-Nowicki do Stoczni Szczecińskiej, a ja do Gdańska.

W trakcie dyskusji nad naszymi przyszłymi zadaniami doszliśmy do wniosku, że celowe będzie przygotowanie choćby ramowego projektu statutu przyszłych Wolnych Związków Zawodowych, o których legalizację walczyli wówczas strajkujący robotnicy Wybrzeża. Główny ciężar prac nad statutem wziął na siebie Wiesław Chrzanowski, bowiem zarówno ja, jak i Siła-Nowicki jako obrońcy w sprawach karnych, nie mieliśmy większego doświadczenia w dziedzinie prawa administracyjnego i przepisów związkowych. Projekt powstał dosłownie w ciągu kilkunastu godzin i obydwaj wyruszyliśmy z nim na Wybrzeże.

Podróż Władka Siły-Nowickiego do Szczecina zakończyła się na Dworcu Centralnym w Warszawie. Został zatrzymany przez SB zaraz po odejściu od kasy z wykupionym biletem i spędził następną dobę w Pałacu Mostowskich. Mnie się udało dzięki temu, że wyjechałem z Warszawy w zupełnie innym kierunku. Wysiadłem na jednej z kolejnych stacji i stamtąd taksówką, zacierając za sobą ślady i zmieniając parę razy kierunek jazdy, dotarłem szczęśliwie do Gdańska.
Spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim.

Tuż za bramą Stoczni Gdańskiej z ogromnym zaskoczeniem stwierdziłem, że pierwszą znaną osobą, którą tam spotkałem, był Jarosław Kaczyński, wtedy młody pracownik naukowy Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, którego znałem z działalności w Biurze Interwencji Komitetu Obrony Robotników prowadzonym przez Zofię i Zbigniewa Romaszewskich.

Moje zaskoczenie wynikało stąd, że Jarosław był ostatnią osobą, z którą żegnałem się, wyjeżdżając z Warszawy. Podobnie jak wielu ludzi z opozycji nie mieszkał wtedy u siebie, aby uniknąć stosowanych wówczas powszechnie represji zatrzymywania przez Milicję Obywatelską na 48 godzin. Po upływie tego terminu zaraz po opuszczeniu aresztu w jednej z komend milicji ponownie zatrzymywano na kolejne 48 godzin i przewożono do innej komendy. Sam Zbigniew Romaszewski spędził w ten sposób w sierpniu 1980 roku w kolejnych aresztach około 2 tygodni. Dlatego Jarek, aby uniknąć zatrzymania, przebywał w mieszkaniach zaprzyjaźnionych osób, między innymi w moim. Stąd moje zaskoczenie jego nagłym objawieniem się w Stoczni Gdańskiej. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że ma brata bliźniaka, o którym wiedzieliśmy, że jest działaczem opozycji w Trójmieście. W ten sposób poznałem przyszłego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Dzięki niemu mogłem niemal natychmiast dotrzeć do Lecha Wałęsy i przedstawić mu okoliczności i cel mego przyjazdu.

Wzorcowy statut

W tym czasie działała już w stoczni grupa doradców z Warszawy na czele z Tadeuszem Mazowieckim i Bronisławem Geremkiem. W tej ekipie był też prof. Andrzej Stelmachowski. Wspólnie z nim zajęliśmy się dostosowywaniem naszego projektu do konkretnych potrzeb Komitetu Strajkowego stoczni. Ostatecznie zaprojektowaliśmy statut dla Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Wybrzeża, którego oryginalną cechą było połączenie różnych branż w jednej organizacji związkowej opartej na zasadzie terytorialności. W ciągu następnych dni ta formuła istnienia przyszłego wolnego związku była przedmiotem gwałtownych sporów i dyskusji z delegacją rządową. Ostatecznie, jak wiadomo, w umowie gdańskiej z 31 sierpnia 1980 roku ten główny postulat strajkujących robotników został zaakceptowany w podwójnej formule i przy zmianie określenia "wolny związek" na "niezależny i samorządny związek zawodowy".

Władze PRL w obliczu rozlewającej się po kraju fali strajkowej ostatecznie wyraziły zgodę na rejestrowanie takich związków w trybie sądowym w formie albo związku branżowego mogącego działać w skali całego kraju, albo regionalnego skupiającego pracowników różnych zawodów, ale tylko na określonym, ograniczonym obszarze.

Po podpisaniu Porozumień Gdańskich dosłownie w ciągu kilkunastu dni na terenie całego kraju we wszystkich województwach spontanicznie powstawały regionalne komitety założycielskie nowych związków ignorujące zupełnie dotychczasową strukturę branżową. Najczęściej powstawały one w oparciu o nasz wzorcowy statut przyjęty w Gdańsku dla Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Pracowników Wybrzeża. Między innymi taki statut przyjął Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Mazowsza, przy którego tworzeniu szczególnie aktywnie uczestniczył Jarosław Kaczyński.

Wszystkie regionalne komitety założycielskie nowych związków szukały kontaktów ze związkowcami Wybrzeża. Gdańscy związkowcy z Wałęsą na czele uznawani byli za oczywistych patronów całego rodzącego się wtedy ruchu związkowego. Według zasad przewidzianych w umowach gdańskich każda z tych regionalnych organizacji powinna osobno starać się o rejestrację sądową. Nie było wiadomo, jakie będą stawiane przez sądy warunki dopuszczenia ich działalności.

Jaki związek

Uważałem od początku - opinię tę podzielali wszyscy autorzy naszego statutu - że nowy ruch związkowy może uzyskać i utrzymać rzeczywistą niezależność tylko pod warunkiem wspólnego, jednolitego i solidarnego działania. Dążenia w tym kierunku w sposób naturalny pojawiały się we wszystkich regionach kraju. Gdański komitet założycielski NSZZ z Wałęsą na czele pod wpływem płynących z całego kraju żądań postanowił zorganizować 17 września we Wrzeszczu ogólnokrajową naradę otwartą dla wszystkich związkowych komitetów założycielskich z całego kraju dla zastanowienia się nad formą koordynacji tworzących się nowych związków.

Już w trakcie przygotowywania narady usiłowałem przedstawić gdańskim działaczom postulat powołania jednolitego w skali całego kraju związku zawodowego, który rejestrowałby się w oparciu o jeden wspólny statut w jednym postępowaniu przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie. Propozycje przyjmowane były w Gdańsku sceptycznie, bo zasada, którą proponowałem, była w oczywisty sposób sprzeczna z wyraźnym zapisem umowy gdańskiej. Uważałem jednak, że w obliczu żywiołowego i powszechnego ruchu, który w ciągu kilkunastu dni skupił prawie 10 mln członków, formalne zapisy nie mogą być respektowane wobec powszechnej woli powołania jednej wspólnej organizacji przez wszystkie środowiska pracownicze w Polsce.

Odważna decyzja

Jadąc 17 września do Gdańska z delegacją NSZZ Mazowsza, byłem przekonany, że przedstawienie tego postulatu na naradzie spotka się z jednolitym i zdecydowanym poparciem. Problem polegał na tym, że jego zgłoszenie musiałby wziąć na siebie ktoś z przedstawicieli komitetów założycielskich biorących udział w naradzie. Zgodnie bowiem z zasadą przyjętą przez organizatorów tylko upoważnieni przedstawiciele komitetów regionalnych mieli prawo do zabrania głosu. Nie byłem członkiem Komitetu Założycielskiego NSZZ Mazowsza, tylko doradcą, i - co gorsza - jako adwokat nie miałem nawet praw do członkostwa w związku. W tej sytuacji po przyjeździe do Gdańska szukałem wśród tamtejszych działaczy związkowych kogoś, kto weźmie na siebie zgłoszenie wniosku w tej sprawie.

Okazało się, że w Gdańskim Komitecie Założycielskim panuje powszechne przekonanie o konieczności ścisłego przestrzegania dopiero co podpisanych umów. Propozycja złamania zapisu dotyczącego struktury przyszłych związków w ogóle nie wchodziła w grę.

W pewnym momencie zwierzyłem się z tego kłopotu spotkanym w Gdańsku braciom Kaczyńskim. Muszę przyznać, że natychmiast zrozumieli wagę tej sprawy, ale i oni nie potrafili przekonać do niej organizatorów narady. Wtedy Leszek Kaczyński zaproponował ryzykowne rozwiązanie. Naradzie przewodniczył współpracujący z Wolnymi Związkami Wybrzeża popularny w Gdańsku literat Lech Bądkowski. Leszek Kaczyński, który był z nim zaprzyjaźniony, zaproponował, że poprosi go o dopuszczenie mnie do głosu, mimo iż nie byłem uprawniony do takiego wystąpienia. Dawało to szansę publicznego przedstawienia wszystkim uczestnikom narady postulatu powołania jednolitego związku. Postanowiliśmy zaryzykować.

Wspólny sukces

Kiedy Bądkowski wywołał mnie do głosu, zauważyłem zaskoczenie wśród siedzących w pobliżu prezydium doradców. Ktoś pospiesznie podał karteczkę Wałęsie. Licząc się z tym, że mogą mi przerwać wystąpienie, od razu w pierwszym zdaniu postawiłem problem jednolitej organizacji i jednej wspólnej rejestracji związku.

Wybuch entuzjazmu na sali był dowodem, że projekt trafił bezbłędnie w powszechne oczekiwania zebranych. Lech Wałęsa, który już podniósł się, aby interweniować u Bądkowskiego w sprawie mojego wystąpienia, momentalnie zmienił zamiar i przyłączył się do oklasków z sali. Od tej chwili było oczywiste, że od zasady jednego związku i jednej wspólnej jego rejestracji nie ma odwrotu. W chwilę potem poparł ten postulat występujący w imieniu Wrocławia Karol Modzelewski.

Jeszcze przed zakończeniem narady w czasie krótkiej przerwy podszedł do mnie i Wiesława Chrzanowskiego Wałęsa i powiedział: "Wrobiliście nas, panowie, w tę sprawę, to teraz przynajmniej przygotujcie taki statut, żeby nie było trudności z rejestracją". Tej samej nocy rzeczywiście udało się opracować wspólny statut już dla ogólnokrajowego związku, którego nazwa wynikła w sposób oczywisty ze spontanicznej reakcji sali skandującej: "Solidarność, solidarność!". Tego samego wieczora mogliśmy sobie z Lechem i Jarosławem pogratulować wspólnego sukcesu.

Od następnego dnia w atmosferze rosnącego napięcia rozpoczęły się nieoficjalne rozmowy w sprawie czasu i sposobu zarejestrowania "Solidarności" zgodnie z ustaloną procedurą sądową. Zostały zakończone 10 listopada 1980 roku naszym zwycięstwem. Ale to już jest zupełnie inna historia.

Jan Olszewski
Jan Olszewski - premier rządu w latach 1991-1992, były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego ds. politycznych, znany obrońca w procesach opozycji w PRL.
G
Gosc
HITLER WROC, TE TEPOTE TRUC, HITLER WROC, TOC TO deb***NY NAROD I WSZYSCY CI, KTORZY WOGOLE MAJA CZAS ZEBY TO KOMENTOWAC, ZA ROBOTE SIE WEZTA I SOBIE ROBCIE NA SWOICH OGRODKACH CO CHCCECIE A NIE MARNOWAC KASE NA deb***NE RZECZY ZAMIAST CHOCBY WSPOMOC MALA AMELKE, BYM POZDROWIL, ALE TUTAJ NIE MA LUDZI MYSLACYCH A TYLKO TAKICH WARTO POZDROWIC
G
Gość
Odwagi, roztropności w walce z wrogiem i MIEJSCA PO WSZE CZASY W HISTORII(nie tylko Polski !)

Z historią to jeszcze zobaczymy. A co do wrogów - żaden z nich niczego nie stracił, mają się dobrze, po plecach się poklepują nawzajem.
G
Gość
Odwagi, roztropności w walce z wrogiem i MIEJSCA PO WSZE CZASY W HISTORII(nie tylko Polski !)

Kurduple których strach pożerał teraz za bochaterów chą uchodzić.
t
temida3
a czego tu zazdrościc? ani kultury,wyglądu a z jego wypowiedzi wypływa wielki chaos i przesycone wszystko pychą a symboli to w naszym kraju pod dostatkiem i nie takie pospadały pożyjemy to zobaczymy .

Odwagi, roztropności w walce z wrogiem i MIEJSCA PO WSZE CZASY W HISTORII(nie tylko Polski !)
g
gośc
Zazdrość ludziom rozum odbiera. Dla mnie Wałęsa jest symbolem przemian ustrojowych a Kaczyńscy symbolem zacofania, ksenofobi i cynizmu.

a czego tu zazdrościc? ani kultury,wyglądu a z jego wypowiedzi wypływa wielki chaos i przesycone wszystko pychą a symboli to w naszym kraju pod dostatkiem i nie takie pospadały pożyjemy to zobaczymy .
g
gośc
Zazdrość ludziom rozum odbiera. Dla mnie Wałęsa jest symbolem przemian ustrojowych a Kaczyńscy symbolem zacofania, ksenofobi i cynizmu.

a czego tu zazdrościc? prostactwa ,urody ,pieniędzy ? i jaki z niego symbol przemian poczekajmy za parę lat co będą o nim mówic.
Z
Z Gminy Dobrzyń rodak
Zazdrość ludziom rozum odbiera. Dla mnie Wałęsa jest symbolem przemian ustrojowych a Kaczyńscy symbolem zacofania, ksenofobi i cynizmu.

Nie zapominaj o Ewangelii( o proroku, który nie zaznał nic dobrego w swoim kraju...).
Dobrzyńscy i z ok. Chalina, tę (...) znają i jak innej( Ewangelii) wzięli sobie do " sumień"... :-(((
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska