O co chodzi z tym listem? Okazuje się, że jedna z mieszkanek kupiła swojemu dziecku kurtkę. I - ku swojemu zdumieniu - znalazła w niej list od obywatela Chin. - Rozpakowała towar z folii, przymierzyła, ale i zajrzała do kieszeni. A tam znalazła wspomniany list - mówi Bartłomiej Uszko, dziennikarz TVL Barcin.
Kupiła dziecku kurtkę w znanym markecie w Barcinie. I - ku swojemu zdumieniu - znalazła w niej list od obywatela Chin!
Barcińska telewizja uruchomiła swoje kontakty. Dziennikarze poprosili o też pomoc nauczycielkę angielskiego. Ta z kolei dotarła do osób, które były w stanie przetłumaczyć treść zawartą na karteczce.
Odrębnie za wyjaśnienie zagadki zabrała się też pani, która nabyła towar.
- Mężczyzna napisał, że jest w więzieniu i potrzebuje pomocy. I żeby pośredniczyć w kontakcie z jego siostrą. Udało się z nią skontaktować. Mieszka w Chinach, stwierdziła, że wszystko jest w porządku i że ma kontakt z bratem.
Jednak barcinianom nie dają spokoju pytania: - Czy to lipa i mała sprawa, czy obóz pracy, z którego ten człowiek pisze? Dlaczego musiał wykorzystać taką formę komunikacji, skoro, rzekomo "wszystko jest w porządku"? Firma, która robi kurtki dla sieci - według naszej wiedzy - znajduje się w Niemczech. Ale przypuszczamy, że ma podwykonawców. Może właśnie w Chinach? Aż nie do wiary, że ten skrawek przebył tyle tysięcy kilometrów i nikt go nie zauważył. Papier, na którym znajduje się treść, jest typowo krawiecki. Taki jak dla projektantów. Więc to tym bardziej uwiarygodnia sprawę - dodaje Uszko.
Aż nie do wiary, że ten skrawek przebył tyle tysięcy kilometrów i nikt go nie zauważył.
Pozostaje jeszcze pytanie, czy siostra, z którą się skontaktowano, a mieszkająca w Chinach, mówi prawdę? - zastanawiają się dziennikarze i nauczycielka angielskiego z Barcina.
O sprawie - jak wynika z filmu, powiadomiono odpowiednie służby.
- Zawiadomimy Amnesty International - usłyszeliśmy w filmie. (AI to międzynarodowa organizacja pozarządowa, której celem jest zapobieganie naruszeniom praw człowieka poprzez wszelkie pokojowe akcje obywatelskie - od organizowania pisania listów do rządów krajów łamiących te prawa, poprzez publikowanie informacji o takich naruszeniach, po realną pomoc finansową i prawną poszkodowanym osobom).
"Pomorska" skontaktowała się z biurem prasowym sieci, w której kurtka została zakupiona. - Sprawa jest rzeczywiście nietypowa, - Poprosimy o trochę czasu, to wymaga rozeznania w temacie. Teraz jest gorący okres związany z koronawirusem, tym bardziej więc liczymy o wyrozumiałość - usłyszeliśmy od pracownika biura.
Wysłaliśmy dodatkowo mejla w tej sprawie. Opublikujemy odpowiedź, gdy tylko do nas nadejdzie.
Nie dalej jak w grudniu 2019 roku media obiegła wieść o liście robotnika z Chin w kartce świątecznej zakupionej w sieci handlowej Tesco. Znalazła go dziewczynka w Londynie.
"Jesteśmy zagranicznymi więźniami w chińskim więzieniu Qingpu w Szanghaju. Zostaliśmy zmuszeni do pracy wbrew naszej woli. Prosimy, pomóż nam i zawiadom organizacje praw człowieka"- napisali wówczas więźniowie. Przedstawiciele sieci Tesco zapewnili wtedy, że nigdy nie pozwoliliby na prace przymusowe.
Tym razem chodzi jednak o zupełnie inną sieć handlową. I nie ma też żadnego dowodu, że mężczyzna, który napisał list, a ten trafił do Barcina, jest zmuszany do pracy i że łamane są tu jego prawa.
Oto film opublikowany przez TVL Barcin:
List z Chin
