Kto pana zgłosił do plebiscytu na najbardziej sympatycznego listonosza? - Nie powiem! - Dlaczego? - Bo nie wiem - śmieje się Ryszard Hinz. Ale stawia na któregoś z jego klientów.
ZOBACZ LISTĘ KANDYDATÓW W PLEBISCYCIE NA NAJSYMPATYCZNIEJSZEGO LISTONOSZA 2013
A tych zna jak własną kieszeń. Listonoszem jest bowiem od 22 lat. Wcześniej pracował w PKS-ie.
Jak trafił do Poczty Polskiej? Przyszedł tylko na chwilę, żeby zastąpić swojego ojca. Potem okazało się, że nowy doręczyciel potrzebny jest na stałe, więc został.
ZOBACZ AKTUALNY RANKING GŁOSOWANIA
Pan Hinz jest zadowolony ze swojej pracy, bo ma kontakt z ludźmi. Siedzenie za biurkiem to robota nie dla niego.
- Lubię być w terenie. Jak się tak chodzi od domu do domu, to nawet się człowiek nie obejrzy, a tu koniec służby - twierdzi listonosz.
Odkąd zaczął wykonywać ten zawód, miał tylko jeden nieprzyjemny incydent - chcieli go napaść i obrobić. Ale wszystko wyszło na jaw i niedoszłych napastników udało się powstrzymać przed "skokiem".