Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokatorzy z Łubianki mają jeden pokój. Drugi od roku jest zamknięty na klucz. Dlaczego?

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Młoda rodzina ma jeden pokój do dyspozycji, bo drugi urzędnicy zamknęli na klucz. Kotłownię też zakluczyli, więc najemcy mają w domu 11, najwyżej 12 stopni na plusie.
Młoda rodzina ma jeden pokój do dyspozycji, bo drugi urzędnicy zamknęli na klucz. Kotłownię też zakluczyli, więc najemcy mają w domu 11, najwyżej 12 stopni na plusie. Andrzej Banas
Małżeństwo z małym dzieckiem gnieździ się w jednym pokoju. Urzędnicy drugi zamknęli na klucz. Kotłownię też zakluczyli, więc lokatorzy mają teraz tylko 11 stopni w domu.

Zobacz wideo: Bydgoska policja ostrzega przed oszustwami "na wnuczka"

od 16 lat

Kamil wychował się w mieszkaniu socjalnym pod Łubianką. Wcześnie został sam. Ojciec zmarł 14 lat temu, matka nie żyje od trzech. Ma siostrę, ale ona mieszka za granicą. Nie utrzymuje z nią kontaktu ani z nikim z dalszej rodziny.
Ma już własną rodzinę. Przyszłą żonę poznał w trudnych czasach, bo koronawirusowych. Akurat wróciła z zagranicy. Zaczęli się spotykać. Teraz są ponad rok po ślubie. - Jak byłem dzieckiem, obiecałem sobie, że gdy zostanę tatą, moje dzieci będą miały lepsze życie.

No i tatą został niecały rok temu. Dobrze by im się we trójkę żyło, gdyby nie mieszkanie.- Jeszcze przed naszym ślubem gmina mi je przyznała - wspomina młody mężczyzna. - Nie mogłem mieszkać dłużej w domu, w którym się wychowałem. To też był lokal socjalny, czyli własność gminy. Trzeba byłoby przeprowadzić w nim kapitalny remont, a na to gmina nie miała pieniędzy.

Przeprowadzka do innego lokalu socjalnego

Lokator mógłby wtedy wyremontować lokal. - Ale na to, żeby wszystko w nim wymienić, nie było mnie stać - podkreśla. - Gmina postanowiła więc, że tam już nikt nie zamieszka, a z czasem pustostan zostanie wyburzony. Co do czego, nie został. Gmina sprzedała go w drodze przetargu.

Kamil dostał mieszkanie zastępcze. - Takie, które przedtem mieszkaniem nie było. To był lokal usługowy. Został przekształcony w mieszkanie socjalne, ale nie do końca urzędnikom wyszło to przekształcenie. Gdyby było normalne mieszkanie, płaciłbym rachunki za normalny prąd, a my tutaj mamy stawki, jakie obowiązują w przypadku firm, nie osób prywatnych.

Fakturka za prąd przychodzi raz na dwa miesiące. - Płacimy około 500 złotych - informuje Kamil. Inne opłaty też przy okazji wymienia: - Czynsz, znaczy wynajem, wynosi 89 złotych, a 87 złotych dajemy za ogrzewanie. Trzeba doliczyć zimną wodę, to 250 złotych. Ciepła u nas w ogóle nie leci. Trzeba zagrzać.

Nie tylko ten prąd jest zmartwieniem. - Mieszkanie ma około 30 metrów kwadratowych - dodaje żona. - Byłoby więcej, lecz do naszej dyspozycji jest jeden wąski, ciemny pokój, kuchnia i łazienka. Pokój to klitka. Chcieliśmy rozłożyć małemu matę do raczkowania, ale brakuje miejsca. Krzesełko do karmienia rozkładamy tylko na czas, jak synek w nim siedzi. Później składamy. Wadzi, jak przechodzimy.

Wstęp wzbroniony

Drugi pokój, ten większy i jaśniejszy, został zamknięty na klucz. - Urzędnicy nie pozwolili nam z niego korzystać - kontynuuje kobieta.

Jerzy Zająkała, wójt gminy Łubianka, wyjaśnia: - Ten lokal stanowi inne mieszkanie socjalne. Mężczyzna uzyskał umowę najmu lokalu socjalnego w czasie, kiedy był jeszcze stanu wolnego, a standard tego mieszkania w pełni odpowiadał wymogom lokalu socjalnego. Mieszkanie składa się z pokoju, kuchni, wspólnej łazienki i przedpokoju. Wspomniany wolny pokój przez miniony rok oczekiwał na przydział dla osoby eksmitowanej na mocy wyroku sądowego.

Zabezpieczenie gminy

Pan wójt zaznacza: - Pokój ten stanowi jedyny, wolny zasób mieszkaniowy gminy i nie może być przekazany na cele polepszenia standardu zamieszkiwania temu państwu. Obecnie pokój stanowi jedyne zabezpieczenie na wypadek sytuacji kryzysowej. Gmina nie posiada możliwości poprawy warunków mieszkalnych temu państwu.

Kobieta mówi: - Tak, wiemy. Niby w każdej chwili urzędnicy mają prawo wskazać ten lokal osobie czy innej rodzinie, która z przyczyn losowych została pozbawiona dachu nad głową, przykładowo pogorzelcom albo powodzianom. Jakoś rok temu słyszeliśmy, że chcą nam dokwaterować starszą panią. Nie wprowadziła się. Okazało się, że jest zbyt chora. Wymagała stałej opieki. Od roku nic się nie zmieniło. Pokój stoi nieużywany.

Zimno w domu

Zamknięty pokój to nie wszystko. O zimno też chodzi. - Nie mamy dostępu do kotłowni, przypisanej do mieszkania, ponieważ urzędnicy też nam ją zakluczyli - tłumaczy żona Kamila. - Kupilibyśmy opał za własne pieniądze, sami napalilibyśmy w piecu. Nie wolno nam. Muszą najpierw pojawić się pracownicy urzędu, załatwić przegląd pieca i dopiero zaczną nam palić. Absurd. Łatwiej byłoby nam wszystkim, gdyby urzędnicy nie fatygowali się tutaj, a my byśmy sami obsługiwali piec. Nie wolno nam, ponoć takie przepisy. Nie najemcy, a administracja czy zarządca budynku zapewniają ogrzewanie.

Kobieta mówi o skutkach braku ogrzewania: - Mieszkanie jest niedocieplone, więc na początku października termometr w pokoju wskazywał w dzień 11, góra 12 stopni Celsjusza. Z tego powodu dogrzewamy farelką. Inaczej nie da się, mając małe dziecko. W zimnisku nawet pampersa nie mogłabym mu zmienić. Fakt, mały nie choruje. Chyba te warunki tak go zahartowały.
Zająkała podkreśla: - Gmina przygotowuje się do uruchomienia ogrzewania w budynku.

Grzyb pokazał się na ścianach. - Widać go i czuć. Skrobiemy go, ale on się odradza. Ciuchy i meble nam atakuje. Ostatnio zauważyliśmy grzyb na drewnianych częściach łóżeczka synka. Już wcześniej zauważyliśmy dziwny zapach, ale nie spodziewaliśmy się, że grzyb na meble wejdzie.

- Wyprowadzilibyśmy się, ale nie mamy szansy, żebyśmy kupili mieszkanie na wolnym rynku. Mąż dostaje 800 złotych renty. Dorabia, ale każdy dodatkowy grosz przeznaczamy na życie. Ja zajmuję się małym. Dodatkowej pracy jeszcze nie podejmę.

Ciężkie życie

Rodzin, które mieszkają w urągających warunkach, jest w regionie więcej. Para z dziećmi z Bydgoszczy od czterech lat żyje bez bieżącej wody. Nowemu właścicielowi zależało na tym, żeby wszyscy lokatorzy się wyprowadzili, ponieważ planował remonty, a z lokatorami wewnątrz to utrudnione. Prawie wszyscy najemcy poszukali sobie innych mieszkań. Jedynie ta rodzina została. Kamienicznik próbował zmusić ją do wyprowadzki, odcinając część mediów. Przymierza się do odłączenia prądu.

Małżeństwo z dwójką dzieci z Torunia nie miało wody i ogrzewania, a nastał środek zimy. Szyby w oknach od wewnątrz zamarzały. Rodzina nocowała w jednym pokoju, dogrzewanym minikaloryferem. Było pięć, maksymalnie sześć stopni powyżej zera.

Łóżko dziecięce

Ciasnota tak samo daje się we znaki. Bydgoszczanka z pięciorgiem dzieci zajmowała 18-metrową kawalerkę, bez łazienki, za to z prowizoryczną kuchnią. Było tak mało miejsca, że troje dzieci spało na jednym łóżku. Czwarte też z nimi, ale w poprzek. Mama z najmłodszym nocowała na jednoosobówce.

- U nas, obok ciasnoty, panuje częściowa ciemność - kończy żona Kamila. - Dach przecieka, a od zalania instalacji w kuchni światła nie mamy. Jest w pokoju. Jeszcze.
Na prośbę bohatera, jego imię zmieniliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska