Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotto Bydgostia. Joanna Dittmann ma swoje priorytety

Kazimierz Fiut
Największy powód do dumy Joanny Dittmann to srebrny medal MŚ w Sarasocie. Wioślarka ma się z czego cieszyć
Największy powód do dumy Joanny Dittmann to srebrny medal MŚ w Sarasocie. Wioślarka ma się z czego cieszyć Archiwum Joanny Dittmann
Joanna Dittmann, wioślarka Lotto-Bydgostii, choć ma w swojej kolekcji tytuł wicemistrzyni świata, seniorów i młodzieżowców, srebrny i brązowy medal mistrzostw Europy seniorów, to rzadko udziela się w mediach. Woli być w cieniu. Dla nas zdecydowała się poświęcić kilka chwil, a poniżej wynik rozmowy.

- Po każdej konferencji prasowej, szybko opuszcza pani salę, nawet po takim sukcesie jaki zanotowała czwórka bez sternika w Sarasocie. 
- Taki mam charakter. Jestem skupiona na pracy, na jak najlepszym wykonaniu zadania. Od wywiadów niech będą inni.
 
- W osadzie też prym wiodą inne zawodniczki?
- Nie wtrącam się do wymiany zdań między koleżankami z osady. Czekam spokojnie, co z tego wyniknie. 

- Może też z tego powodu, była pani początkowo brana pod uwagę do reprezentacyjnej osady, by w decydującym momencie wsiadał do niej ktoś inny?
- O składzie osady zawsze decyduje szkoleniowiec. Zawsze staram się swoją pracą, zaangażowaniem potwierdzić miejsce w kadrze. Nie zawsze się udawało. Może gdzieś problem tkwi w moje głowie? 

Więcej wiadomości sportowych, zdjęcia, wideo, relacje live na www.pomorska.pl/sport

- Jesteście z Moniką Ciaciuch rówieśniczkami, razem rozpoczynałyście przygodę z wiosłami w Lotto-Bydgostii. Ona ma już medal olimpijski,  pani o tym zapewne marzy?
- Nie sięgam tak daleko, żyję teraźniejszością. Moja przygoda zapoczątkowana w 2005 roku, kiedy to w mojej szkole podstawowej na Traugutta nabór do klasy wioślarskiej przeprowadził trener Waldemar Nowakowski, to taka sinusoida. Wyróżniałam się warunkami fizycznymi, lecz oczywiście początkowo nie chciałam słyszeć o wioślarstwie, grałam w piłkę ręczną. Kolejny rok szkolny rozpoczęłam jednak w sportowym gimnazjum ze specjalnością wioślarstwo. Sukcesy w krajowej rywalizacji przyszły bardzo szybko, powołanie do kadry juniorów też. Na pierwszy medal na arenie międzynarodowej musiałam jednak trochę poczekać. Pierwsze były brązowe krążki w akademickich mistrzostwach Europy, później świata. Trzykrotnie startowałam w młodzieżowej czwórce: raz w bez sternika i dwukrotnie  w podwójnej i dopiero w ostatnim starcie sięgnęłam po wicemistrzostwo świata. To był 2014 rok, kiedy też wiosłowałam w seniorskiej czwórce, która w mistrzostwach Europy zdobyła brązowy krążek. W roku kwalifikacji do igrzysk w Rio de Janerio nie byłam już brana pod uwagę do osady. 

Sportowe Podsumowanie weekendu - 29 stycznia 2018.

- Co zdecydowało, że trener Marcin Witkowski nie widział pani w składzie czwórki na mistrzostwa świata?
- Trener bardzo dużą uwagę przywiązywał do czasów osiąganych na ergometrze. Uważał, że mam potencjał, a ja nie potrafiłam złamać granicy siedmiu minut na 2000 m. Ponadto chyba nie zaakceptował mojej decyzji o łączeniu sportu z nauką. Zdecydowałam się bowiem po ukończeniu licencjatu na bydgoskim UKW, na rozpoczęcie studiów magisterskich na UMK w Toruniu. Nie byłam obecna na kilku konsultacjach i zostałam skreślona z kadry. 

- Nie myślała pani w tej sytuacji o skupieniu się tylko na nauce? 
- Chwile zwątpienia były, lecz zawzięłam się. Dodatkowym argumentem było włączenie kobiecej czwórki bez sternika do konkurencji olimpijskich. Pomyślałam, to może być dla mnie szansa zwłaszcza, że zmienił się trener kadry i każdy miał u niego czystą kartę. 

- Studiów jednak pani nie zawiesiła.
- To był mój priorytet. Jestem osobą bardzo zorganizowaną. Rano trening, później szybko do pociągu, jazda do Torunia na zajęcia, powrót i znowu trening. Na zgrupowaniach wieczory przeznaczone były na pisanie pracy magisterskiej. 

- Uczelnia wiedziała, że jest pani reprezentantką kraju w wioślarstwie?
- Nie chwaliłam się, a nie wszyscy wykładowcy są fanami sportu, zwłaszcza na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne. Dopiero kiedy chciałam przełożyć termin obrony pracy magisterskiej, „zdradziłam się”, że jadę na mistrzostwa świata. Zdziwienie było spore. Za to po powrocie z mistrzostw na uczelni ukazała się krótka informacja o moim sukcesie.

- Z nauką sobie pani poradziła, Ze sportem też, skoro poprzedni sezon zakończył się zdobyciem srebrnych medali mistrzostw Europy i świata. Wynika z tego, że na ergometrze też nastąpiło przełamanie?
- I to zdecydowane. Podczas sprawdzianu na zgrupowaniu w Portugalii poprawiłam swój rekord życiowy aż o 11 sekund. 2000 m przewiosłowałam w 6 minut i 49 sekund. Teraz muszę tego dokonać na zawodach (W styczniowych mistrzostwach Polski we Wrocławiu wioślarka Bydgostii uzyskała czas 6.59,6 zajmując 4 miejsce – przyp. red.). 

- A zatem, już bez zbędnych obciążeń, z jakimi nadziejami przystępuje pani do kolejnego sezonu?
- Wierzę, że praca jaką wykonam, przełoży się na konkretne wyniki, czyli stałe miejsce w jednej z reprezentacyjnych osad. Czy będzie to czwórka bez sternika, czy też inna, o tym zdecydują trenerzy Jakub Urban i Michał Kozłowski. Kandydatek jest sporo. Nieśmiało zdradzę, że najchętniej widziałabym się w czwórce, ale tej podwójnej. 

Rozmawiał Kazimierz Fiut

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska