Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Pawłowski: - Jestem sportowcem spełniony, ale złotem nie pogardzę

(jp)
Łukasz Pawłowski jest pierwszym medalistą olimpijskim, który reprezentuje toruński klub.
Łukasz Pawłowski jest pierwszym medalistą olimpijskim, który reprezentuje toruński klub. Lech Kamiński
- Musimy się skoncentrować na sobie i pokazać, co mamy najlepszego. Niech się inni martwią - zapowiada Łukasz Pawłowski (AZS UMK), wioślarz olimpijskiej czwórki wagi lekkiej.

Pożegnanie toruńskich olimpijczyków - członków kadry wioślarskiej

- Jaki sobie postawiłeś cel w Londynie?
- Jadę tam, żeby powalczyć o jak najlepsze miejsce. Chcielibyśmy popłynąć najlepsze biegi, na jakie nas stać. To jest najważniejsze. Nawet niższe miejsce może być satysfakcją, gdy się je zdobywa ze świadomością, że dało się z siebie wszystko. Wynik trudno przewidywać. Jeśli osiągniemy optimum możliwości, to stać nas naprawdę na wiele, jeśli nie, to sam awans do finału będzie sukcesem. Marzymy oczywiście o medalach.

- Słychać jednak w twoim głosie niepewność.
- Musimy jeszcze kilka drobiazgów poprawić przed pierwszym startem olimpijskim. Ostatnie dni w Londynie będą bardzo ważne. Będziemy starać się łódkę jeszcze bardziej rozpędzić.
- Tradycyjnie jedziecie na dużą imprezę po serii mało udanych występów. Ostatni poważny sukces to medal mistrzostw Europy dwa lata temu.

- Tak było przed poprzednimi igrzyskami w Pekinie, tak było przed mistrzostwami świata w Poznaniu. Teraz wierzymy, że tak samo będzie przed Londynem. Zawsze potrafiliśmy się przygotować do imprezy głównej. Czekamy na optymalną formę i nasze najszybsze przejazdy w tym sezonie.

- Dla ciebie to drugie igrzyska. Podchodzisz do tej rywalizacji inaczej niż w Pekinie?
- Pierwsze igrzyska były wyjątkowe, bo stanowiły spełnienie sportowych marzeń. Teraz jednak odbieram imprezę pełniej, dostrzegam wiele nowych rzeczy. W Pekinie było zachłyśnięcie, teraz bardziej świadomie uczestniczę w sportowym święcie. Emocje jednak są równie wielkie. Wiem, że mogę już więcej na olimpiadę nie pojechać.

- Pływacie już razem sześć lat, jesteście jedną z bardziej doświadczonych osad w reprezentacji. Jak jeszcze wytrzymujecie ze sobą?
- Od początku tworzymy dobry team. Kluczowa sprawę jest to, że potrafimy radzić sobie z sytuacjami konfliktowymi i szybko rozwiązujemy ogniska zapalne. To ważne, bo na wodzie nie może nas nic dzielić. Nasze charaktery zgrały się na tyle, że przez sześć lat funkcjonujemy bez większych problemów.

- Zwykle tory olimpijskie budowane są specjalnie na tę imprezę. Teraz będzie walczyć w legendarnym Henley. To ma znaczenie?
- Znam doskonale ten tor, startowałem tam na MŚ w 2006 roku, z Łukaszem Siemionem zdobyliśmy brązowy medal w ósemce wagi lekkiej, więc wspomnienia są pozytywne. A czy to ma znaczenie? Raczej nie. Każdy tor jest taki sam: ma dwa kilometry długości, wszędzie może niespodziewanie zawiać z boku.

- A rywale? W waszej konkurencji znowu czołówka jest bardzo szeroka i wyrównana.
- No właśnie, wszyscy są piekielnie mocni. Nie wskażę faworytów. Każda z osad wywalczyła sobie prawo startu, więc ma takie same marzenia i szanse na sukces. To tylko ludzie i możemy z nimi wygrać. Musimy się jedynie skoncentrować na sobie i pokazać, co mamy najlepszego. Niech się inni martwią.

- Masz srebro olimpijskie, brąz mistrzostw świata. Jesteś sportowcem spełnionym czy jednak dokucza ci brak złota?
- Złoto mam tylko z kategorii młodzieżowej i oczywiście, że chciałbym je zdobyć w Londynie. Jeżeli jednak nie uda się i skończę bez tego karierę, to nie będę czuł się źle. Myślę, że mogę być dumny ze swoich dotychczasowych osiągnięć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska