- Ile może stracić polska gospodarka na problemie ukraińsko-rosyjskim?
- Oba te kraje nie są głównymi odbiorcami naszych towarów i usług. Najwięcej, bo aż 26 proc. z nich trafia na rynek niemiecki. I patrząc, w jakim tempie rośnie tamtejsza gospodarka, można liczyć na dalszy wzrost polskiego eksportu. Zresztą, więcej niż na Wschód sprzedajemy również między innymi do Włoch, Francji, Czech czy Wielkiej Brytanii. Rosja i Ukraina stanowią ok. 3 proc. polskiego PKB (dochodu państwa - red.). Oznacza to, że nawet, jeśli eksport do tych krajów spadnie na trwałe o 10 proc, to będzie zaledwie 0,3 proc. PKB. Trzeba też pamiętać, że do Rosji wysyłamy mniej nie tylko z powodu trudnej sytuacji politycznej. Kurs rubla spadł o ponad 15 proc. i sprzedaż tam po prostu stała się mniej opłacalna. Zresztą, perspektywy gospodarcze tego kraju nie są najlepsze i spowolnienie w naszej współpracy handlowej zaczęło się już jakiś czas temu.
- Ograniczenia na rynku wieprzowiny na pewno bardzo odczuwają producenci z tej branży.
- Oczywiście, sytuacja poszczególnych branż jest zróżnicowana. Ale polski eksport na Wschód to nie tylko mięso. Warto też zauważyć, że wśród krajów naszego regionu jesteśmy gospodarczo zależni od Rosji i Ukrainy w mniejszym stopniu niż chociażby Czechy, Słowacja czy Słowenia. W ostatnich badaniach o koniunkturze widać pewien niepokój eksporterów sytuacją za naszą wschodnią granicą, jednak tempo wzrostu zamówień pozostaje wysokie. Różnorodność geograficzna była jednym z czynników sukcesu polskiego eksportu w ostatnich latach. Był siłą zamachową naszej gospodarki. Myślę, że wzrost w 2014 roku sięgnie 3,5 proc. W 2013 to było zaś 1,9 proc.
- Którzy pracownicy najszybciej i najbardziej odczują poprawę koniunktury w swoich portfelach?
- To zatrudnieni w firmach, które sprzedają towary czy usługi za granicę, najszybciej ci z sektora przemysłowego. Jednak już w pierwszym kwartale tego roku pensje wzrosły o prawie 4 procent, a skoro inflacja wynosi niecałe 1 procent, to realnie jest więcej o ponad 3 procent.
* Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK, przyjechał do Bydgoszczy 9 kwietnia na zaproszenie Loży Bydgoskiej BCC.
