Jeszcze w połowie ubiegłego roku wystawiono brodnickie zakłady mięsne na sprzedaż za kwotę prawie 15 mln złotych, w tej chwili cena wywoławcza wynosi około 6 mln. Majątek zakładów traci na wartości, a zobowiązania rosną z miesiąca na miesiąc. Do ich wzrostu przyczyniają się kolosalne odsetki karne za raty niespłaconych kredytów i należności wobec dostawców towaru i usług.
- W postępowaniu upadłościowym Pomeat-u nie zostali jeszcze (poza przeważającym zaspokojeniem roszczeń pracowniczych) uwzględnieni wierzyciele.
Aktualnie czekam na zarządzenie Sędziego Komisarza w sprawie wykonania czterech oddzielnych planów podziału mających na celu zaspokojenie wierzycieli korzystających z zabezpieczeń rzeczowych (hipotek, zastawów) na sprzedanym majątku - informuje Katarzyna Fuks, syndyk masy upadłościowej ZM Polmeat w Brodnicy.
Poza tym, sporą sumę pieniędzy pochłaniają koszty utrzymania upadłych zakładów. Miesięcznie wydają około 67 tysięcy złotych. Na tę sumę składa się podatek od nieruchomości w wysokości prawie 30 tys. złotych, ochrona pustostanu to kolejne 12 tys. Zatrważającym jest fakt, że nieaktywny zakład pobiera prąd na kwotę 16,5 tysiąca zł. miesięcznie, a za wodę też trzeba zapłacić - 2400 złotych.
Jednak wśród kosztów utrzymania Polmeat-u najwięcej kontrowersji budzi wynagrodzenie pani syndyk. W piśmie od Katarzyny Fuks, wymieniono kwotę 6700 złotych jako średni koszt postępowania masy upadłości ZM Polmeat - czyli pobory i zapewne jakieś koszty uboczne.
Tyle o kosztach upadłych zakładów mięsnych. A co udało się do tej pory zyskać ze sprzedaży części majątku - takie pytania często zadają nasi Czytelnicy, a przede wszystkim wierzyciele. Jeszcze w ubiegłym roku udało się sprzedać część taboru samochodowego. Na samym początku upadłości Polmeat-u, zbyto na rzecz zakładów mięsnych (!!!) z Osia trzy samochody ciężarowe, których cena sprzedaży - zdaniem pozostałych zainteresowanych - wydawała się zbyt niska. Taką sugestię przekazaliśmy wtedy pani syndyk, która fakt zbycia po niskiej cenie wytłumaczyła przepisem wynikającym z prawa przetargowego.
W kwietniu br. odbył się przetarg na sprzedaż ruchomości - maszyny i urządzenia - z którego udało się uzyskać około 75 tys. zł brutto. Pieniądze ze sprzedaży, to zapewne kropla w morzu potrzeb. Jednak jeszcze nie wszystko z rzeczy ruchomych zostało sprzedane. W połowie czerwca odbył się kolejny przetarg ofertowy na urządzenia i maszyny.
- Chciałem wziąć w nim udział, ale to, co się tam oferuje, to same ochłapy. To co było najlepsze,wzięli już dawno ci, co byli najbliżej koryta - irytuje się potencjalny oferent z Brodnicy. - Jak dalej będzie się tak odbywać prowadzenie sprzedaży majątku upadłego zakładu, to my - wierzyciele, możemy zapomnieć o swoich zainwestowanych tam pieniądzach. Nigdy ich nie odzyskamy! - dodaje.
Zapewne Czytelnik ma rację, gdyż zadłużenie bankruta na początku upadłości wynosiło prawie 39 mln złotych. A wartość zakładów - według ekspertów od wyceny nieruchomości - opiewała wtedy na 14 milionów. Niestety zadłużenia rosną, a wartość zakładów maleje - obecnie wynosi 5 mln 900 tysięcy zł.
2 lipca br. odbędzie się przetarg na sprzedaż zakładu, tego co jeszcze można nazwać zakładem - cena wywoławcza wynosi właśnie 5 milionów 900 tysięcy, ale czy znajdzie się kupiec? Kiedyś był - z Niemiec, z pieniędzmi, dobrą ofertą, z planem spłaty zadłużenia, zatrudnieniem najlepszych z Polmeatu, uruchomieniem produkcji. Cóż, niechętnie go oceniono. Może dlatego, ze z Niemiec?
