Burmistrz Sławomir Bykowski nie mógł zrobić nic innego, jak tylko odesłać pana Romana do Macieja Maciejewskiego, dyrektora RDK, przyrodnika, znawcę ptasiego żywiołu.
Przeczytaj także:Most w kolorze nieba jest zabójczy dla łabędzi
- Gdy udaliśmy się do parku, pod drzewem znaleźliśmy kolejne małe sówki. Sowy uszate są tu od lat, zajęły gniazdo po gawronach, bo same swoich nie budują. A że te gniazda są dość płytkie, a maluchy wciąż się wiercą, to i łatwo mogą wypaść z gniazda. A wiercą się też dlatego, że są obecnie nękane przez meszki. No i tak się stało, że te silniejsze osobniki, wypchnęły z gniazda te słabsze. Sówki wykluwają się mniej więcej co dwa dni, więc różnica między nimi może dochodzić do kilkunastu dni.
Tak więc maluchy wypadły z gniazda, nic sobie - mimo znaczącej wysokości - nie zrobiły, bo są lekkie i puchate, więc jakoś to się wszystko zamortyzowało. Na dole czyhało na nich większe niebezpieczeństwo - psy, albo koty. Ale i w gnieździe mogło być niebezpieczne, bo bywa, że te najmłodsze, najbardziej bezbronne, były zjadane przez starszych.
- Jak tylko znaleźliśmy ptaki zadzwoniłem do Piotra Muszyńskiego, komendanta radziejowskiej straży pożarnej z prośbą o pomoc. Chcieliśmy włożyć ptaki do gniazda, ale potrzebna była drabina. - dodaje pan Maciej. - Po kilku minutach podjechali strażacy, między innymi starszy ogniomistrz Waldemar Kępara i starszy sekcyjny Cezary Lewandowski i mogliśmy włożyć dwa najsilniejsze osobniki do gniazda. Pozostałe, słabsze okazy, pojadą do ośrodka rehabilitacji ptaków we Włocławku.
Sowy uszate chętnie się gnieżdżą w parkach. W samym Radziejowie są przynajmniej trzy takie gniazda. Pan Maciej apeluje do naszych Czytelników, by natychmiast dawali znać do RDK, gdy znajdą jakiekolwiek ptaki, wymagające interwencji i opieki.
Czytaj e-wydanie »