
Gospodyni Iwona Kozińska z uratowanymi sówkami
(fot. Maciej Maciejewski)
Parę tygodni temu dostałem wiadomość od mieszkającego w Ruszkach, w gminie Osięciny, mojego znajomego, pana Mieczysława Kozińskiego, że nieopodal jego gospodarstwa wyleciały z gniazda małe sowy. Na drugi dzień pojechałem na miejsce. Rzeczywiście, w garażu siedziały w kartonie trzy różnej wielkości puchate kule.
Czytaj: Małe sówki wypadły z gniazda. Pomogli im strażacy
Sowy znoszą jaja co dwa dni, ale wysiadywanie rozpoczynają po złożeniu pierwszego jaja. Pisklęta klują się więc też co dwa dni i różnica w wielkości jest bardzo wyraźna. Uszatki wylęgły się w opuszczonym gnieździe sroki i wyleciały z niego w czasie burzy.
Co roku trafiają do mnie młode sowy właśnie po burzy lub silnych wiatrach albo nękane przez meszki. Najlepiej w takim wypadku włożyć ptaki z powrotem do gniazda albo w pobliże gniazda, bo rodzice będą potomstwo dokarmiać. Ale w tym wypadku nie mogło być o tym mowy. Gniazdo było bardzo wysoko i wchodzenie byłoby niebezpieczne.
Czytaj e-wydanie »