Mój tata Józef pochodzi z Sandomierszczyzny, z małej wsi Gieraszowice. Tam jego rodzice mieli niewielkie gospodarstwo. Mój dziadek Józef, który był rolnikiem, często grywał na klarnecie w gieraszowickiej orkiestrze weselnej. Moja babcia, Marianna z domu Wrona, również urodziła się w Gieraszowicach. Była doskonałą gospodynią. Najlepiej na całym świecie gotowała pierogi z jagodami oraz kapustę, która nie była bigosem ani zupą. W latach 60. babcia przeprowadziła się do Chełmska Śląskiego, do swojej córki Marii. Nadal nie zmieniła swoich zwyczajów ze wsi. Od maja do października chodziła boso. Natomiast swój długi, aczkolwiek cienki warkocz upinała szpilkami w precelek. Zmarła na początku lat 80.
Natomiast dziadek odszedł w 1939 roku. Sześć lat później mój tata przeprowadził się do Bydgoszczy. Ukończył Technikum Weterynaryjne. Rozpoczął pracę w przedwojennym majątku Potulickich w Strzelewie, w którym władza ludowa zorganizowała więzienie dla więźniów gospodarczych. W Strzelewie tata poznał swojego przyszłego teścia Leopolda Wolnika. Dziadek był właścicielem 17-hektarowego gospodarstwa w pobliskim Ślesinie. To właśnie on poznał moich rodziców. Pobrali się po kilku miesiącach znajomości, w 1947 roku. Mama, która całą młodość ciężko przepracowała w polu, za punkt honoru obrała sobie, by nie zostać na wsi. Jeszcze przed ślubem ukończyła kurs dla księgowych i rozpoczęła pracę w mleczarni. Po ślubie rodzice zamieszkali w Gumnowicach, gdzie w 1948 roku na świat przyszła moja siostra Maria. Niedługo potem rodzice przenieśli się do Strzelewa. Tutaj urodziłam się w 1952 roku. Ponieważ w tej miejscowości nie było szkoły, a mama marzyła, by jej córki chodziły do miejskiej szkoły i zdobyły wykształcenie, w 1954 roku przeprowadziliśmy się do Bydgoszczy. Z siostrą najpierw ukończyłyśmy podstawówkę przy Obrońców Bydgoszczy, a następnie I Liceum Ogólnokształcące. Potem podjęłyśmy studia. Marysia jest absolwentką chemii na WSI, a ja filologii polskiej na UMK. Niestety, rodzice już nie żyją. Tata zmarł w 1995 roku, a mama siedem lat później.
Właśnie mija 30 rok mojej pracy zawodowej. Już po czwartym roku studiów zostałam zatrudniona w Teatrze Polskim. Rozstałam się z nim w 1988 roku. Wróciłam po 11 latach i pracuję tutaj do dziś.
Mama uciekła ze wsi
(maw)

Ewa Szymborska, kierownik literacki i asystent dyrektora Teatru Polskiego w Bydgoszczy