Na rynku przybywa środków do zwalczania nieproszonych gryzoni. Największą popularnością stale cieszą się standardowe łapki, uznanie zyskują też trutki mumifikujące, czyli takie, po zjedzeniu których mysz nie rozkłada się w kącie, lecz zasycha, nie powodując przy tym przykrego zapachu.
Myszy to przede wszystkim problem wsi. W miastach częściej dają się we znaki szczury. Ostatnio pisaliśmy o tym, że rzuciły się w oczy w Świeciu - na ul. Wojska Polskiego na wysokości Krausego oraz w pobliżu młyna w Przechowie.
- Szczury mieszkają w mieście między innymi dlatego, że ludzie regularnie je dokarmiają - zwraca uwagę Jan Klonecki ze Świecia, specjalista w dziedzinie dezynsekcji i deratyzacji. - Wysypują karmę dla dzikich kotów, którą zjadają też szczury. To samo dotyczy dokarmiania ptaków, jeśli wyrzucamy ziarna i resztki pieczywa na chodniki, trawniki. Znacznie mądrzej byłyby wypełniać karmniki - podpowiada specjalista.
Czytaj też: Mieszkania ze... szczurami!
Klonecki zwraca też uwagę, że mieszkańcy miast zapominają o zamykaniu śmietników, tymczasem ich zawartość jest pożywką dla gryzoni.
Pomocne w ich odstraszaniu może być też wykaszanie trawników, bo w wysokiej trawie nieproszeni goście bez przeszkód przemieszczają się między domami.
Gdy jednak nie pomaga profilaktyka i gryzoń dostanie się pod nasz dach, trzeba go złapać, bo w dogodnych warunkach szybko się rozmnaża. - Jeśli ktoś zdecyduje się na trutkę, warto wysypać ją w specjalnym karmniku z tzw. przelotem, bo do takiego wejdą chętniej niż do słoika - podpowiada Klo-necki i ostrzega, żeby nie wysypywać trutki bezpośrednio na podłogi.
Jeśli ktoś nie chce zabić szkodnika, może kupić pułapkę humanitarną - plastikowy tunel, który zamyka się pod ciężarem gryzonia.
Czytaj e-wydanie »