
Sprawa dotyczy tragedii, która rozegrała się 28 marca 2015 roku wczesnym rankiem w domu w Koronowie. 11-letnia córka 32-letniego Marcina Ch. i liczącej 30 lat jego żony Natalii wezwała pogotowie. Przybyli na miejsce ratownicy medyczni zastali poważnie poparzoną kobietę. Natalia została przetransportowana do Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach. Miała poparzenia trzeciego i czwartego stopnia. Kobieta zmarła 8 kwietnia.

Prokuratura oskarża Marcina Ch. o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Pierwotna wersja wydarzeń - zbieżna z wczesnymi zeznaniami samego Ch. - jest taka, że podczas kłótni w domowej kotłowni oblał Natalię rozpuszczalnikiem, następnie wyjął z kieszeni zapalniczkę i podpalił.

W sądzie Ch. wycofał się z tych zeznań, twierdząc że śmierć jego żony była wynikiem wypadku. Z zeznań, które złożył, wynika, że faktycznie między małżonkami doszło do kłótni. - Żona chciała zejść do piwnicy i napalić w piecu. Powiedziałem, że ja to zrobię. Doszło do szarpaniny. Kiedy upadaliśmy na podłogę, zauważyłem na posadzce smugę ognia. Nie wiem, skąd. Miałem w kotłowni bańkę z rozpuszczalnikiem, wtedy przypuszczałem, że to on się zapalił.

Mówił, że polecił córce zadzwonić po pogotowie. Sam wezwał na miejsce policję. - Na pytanie ratownika, co się stało, powiedziałem wtedy, że podpaliłem żonę. Zapytał: Dlaczego? Odpowiedziałem: Bo to zła kobieta była - wyjaśnił sędziemu Marcin Ch.