Marcin Łaziński był początkowo sceptyczny i nie do końca wierzył w to, że śledczy rzetelnie podejdą do tego, co stało się 3 listopada 2019 roku na nie ukończonym jeszcze odcinku drogi ekspresowej S5 w powiecie żnińskim, który wszakże został w części udostępniony do ruchu.
- Ale teraz jestem zadowolony, że prokuratura nie odpuściła i stara się dogłębnie wyjaśnić kulisy tragedii na tej drodze, i śmierci mojego brata. Jestem zadowolony, że wreszcie postawiono zarzuty kryminalne dwóm urzędnikom Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowy i Autostrad. Może to wpłynie na świadomość i refleksję innych ważnych osób, od których podpisu zależy bezpieczeństwo wielu ludzi w różnych aspektach życia - powiedział nam Marcin Łaziński.
Ośrodek Zamiejscowy Prokuratury Rejonowej w Szubinie z siedzibą w Żninie postawił zarzuty dwóm urzędnikom bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad: Przemysławowi A. - zastępcy dyrektora ds. zarządzania drogami i mostami oraz Tomaszowi O. - naczelnikowi Wydziału Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego i Zarządzania Ruchem.
Mają odpowiedzieć za niedopełnienie obowiązków służbowych i narażenie uczestników ruchu na niebezpieczeństwo. Skutkiem wypadku była śmierć 37-letniego Krystiana Łazińskiego. Pracownikom GDDKiA grozi do 8 lat pozbawienia wolności.
To też może Cię zainteresować
Oskarżenie związane jest z niewłaściwym oznakowaniem drogi – kierowcom mogło się wydawać, że jadą gotową dwujezdniową drogą ekspresową o dwóch pasach w każdym kierunku, podczas gdy w rzeczywistości ruch zorganizowano na jednaj jezdni i był dwukierunkowy. Tak doszło do czołowego zderzenia auta prowadzonego przez Krystiana Łazińskiego, który wyprzedzał inne pojazdy, z jadącym z przeciwka busem.
Na razie jednak prokuratura czasowo zawiesiła śledztwo, bowiem obrońcy oskarżonych wnieśli i dodatkowe ekspertyzy z zakresu ruchu drogowego.
Marcin Łaziński przekonuje, że w Australii, gdzie mieszka i praktykuje jako prawnik, sprawy związane z wypadkami komunikacyjnymi finalizowane są przez prokuraturę zasadniczo szybciej, co nie znaczy, że przed sądami nie toczą się długo, niekiedy latami. Takie są procedury w demokratycznym państwie prawa i trudno się temu dziwić.
- Wraz z rodzicami czekamy na sądowy finał tej sprawy, na sprawiedliwy wyrok, a wtedy zamknie się ten najbardziej bolesny dla nas etap po stracie Krystiana – dodaje Marcin Łaziński.
