- Pierwsze starty po zakończeniu zgrupowania w RPA i przyjeździe do Europy są świetne: rekord Polski w hali na 1500 m i rekord życiowy na 800 m. Czy można się obawiać, że to już szczyt formy, choć do igrzysk olimpijskich zostało jeszcze pięć miesięcy?
- Do formy Marcinowi jest jeszcze daleko. Jak to mówmy: jest moc, ale tylko jak na okres przygotowań, w którym się znajdujemy. A nie jesteśmy nawet w połowie drogi przygotowań do igrzysk. Z całej czołówki biegaczy Marcin rozpoczął sezon halowy najpóźniej. A miał z nich najlepszy czas w swoim debiucie w tym roku na 800 m. Oni są już w Europie od dwóch, trzech tygodni i praktycznie co start urywają po pół sekundy. U Marcina to przyjdzie później. Przed pierwszym startem we Francji na 1500 m, na zgrupowaniu w RPA nie zrobiliśmy ani jednego treningu w hali, czy na na bieżni. Marcin pobiegał tylko trochę w kolcach na tartanie, żeby w ogóle to sobie jakoś przypomnieć.
Przeczytaj także: Marcin Lewandowski siódmy w Lievin na 1500 m, ale z jakim wynikiem!
- Moc jest, zatem niezwykle ciekawie zapowiada się czwartkowy bieg w Sztokholmie. Będą wszyscy najlepsi.
- I wszystko byłoby znakomicie, gdyby nie fakt, że Marcin walczy właśnie z chorobą. Właśnie poszedł do lekarza na badania. Już na ostatnim mityngu w Birmingham słyszałem w nocy, jak fatalnie oddycha. Gorączki nie ma, ale zatoki kompletnie zawalone.
- A mimo to najszybciej w swojej karierze przebiegł w hali 800 m - 1.45,41!
- I to jeszcze przejął pałeczkę bezpośrednio od zająca i prowadził bieg. Prawie wszyscy poprawili swoje rekordy życiowe. Jakoś dobiegł, ale to był dopiero pierwszy moment, w którym infekcja się rozwijała. Organizm jeszcze się bronił, ale teraz go już rozkłada. Może dojść spore osłabienie i wówczas trzeba będzie zmodyfikować nasz plan przygotowań i startów.
- Ale wielkiego ciśnienia na starty w sezonie halowym nie ma?
- To prawda, że nie mamy tak wielkiej potrzeby, bo najważniejsze są igrzyska olimpijskie. Ale to ważny etap przygotowań, a właśnie teraz Marcinowi najbardziej potrzebne są starty. Po pierwszych biegach mamy pełen obraz tego, jaka jest wytrzymałość. I tak naprawdę, zamiast jechać do Sztokholmu, Marcin powinien wówczas pobiec na 400 czy 600 metrów. Po to, żeby przed kolejnym obozem wiedzieć, jak wygląda na obecnym etapie przygotowań jego szybkość.
- A czy jest już decyzja w sprawie ewentualnego startu w halowych mistrzostwach świata w Stambule 9-11 marca?
- Jak najbardziej, chcemy tam wystąpić! Kto siedzi w domu medali nie zdobywa. Jeśli teraz jest moc, to na taką imprezę trzeba jechać. Oczywiście, pod warunkiem, że Marcin będzie zdrowy i nie zajdzie potrzeba zmiana planów. Ale podchodzimy do tego wszystkiego spokojnie. Dotychczasowe starty pokazują, że idziemy w bardzo dobrym kierunku. A z ewentualnością chorób czy kontuzji musi liczyć się każdy zawodnik.
Cały wywiad w środowym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej" na sportowej stronie lokalnej, bydgoskiej
Czytaj e-wydanie »