Zobacz wideo: Minirondo na bydgoskim Górzyskowie budzi emocje wśród mieszkańców

Jola pracowała przy promocji znanych kosmetyków, jej córka Andelina kończyła szkołę. Uczyła się także w szkole muzycznej gry na wiolonczeli. W marcu miał się odbyć koncert i egzamin, niestety wszystko przepadło.
- Mieszkałyśmy w Charkowie. Nikt nie spodziewał się, że zostawi swoje życie, by zacząć je gdzieś indziej – tłumaczy Jola.
Panie z bombardowanego Charkowa uciekły 3 marca, miały nadzieję, że ostrzał szybko się skończy. Czarę goryczy przelała bomba, która spadła obok ich domu. - Wypadły wszystkie szyby, ale nasz dom jeszcze stoi. Wtedy podjęliśmy decyzję, że wyjeżdżamy – tłumaczy kobieta. Najważniejsze rzeczy spakowały do samochodu i postanowiły przeczekać na wsi, 140 km od Charkowa, ale i tam okazało się niebezpiecznie.
- Mój mąż pracuje w Finlandii, jedziemy do niego. Nigdy bym nie pomyślałam, że podróż zajmie nam tyle czasu. Niestety na Ukrainie mogłyśmy jechać tylko w ciągu dnia. Od godziny 18 do szóstej rano jest godzina policyjna – tłumaczy.
W nocy temperatura spada poniżej zera. Matka z córką musiały nocować w samochodzie. Przykrywały się kocami, ale mocno odczuły przymrozki. Razem z nimi podróżowały mały piesek, który w końcu jest członkiem rodziny.
- Jechałyśmy przez Mołdawię, Rumunię, a na granicy węgierskiej stałyśmy osiem godzin. Dopiero w Polsce mogłyśmy chwilę odpocząć i zostałyśmy otoczone ogromnym wsparciem i pomocą – tłumaczy pani Jola.
Mieszkanki Charkowa miały jechać do Rygi, do starszej córki, a następnie do Finlandii. Zmęczenie Joli było ogromne, musiała odpocząć. Andelina chodziła do klasy z Anastazją, o której już pisaliśmy. Nastka uciekła z rodzicami i braćmi pierwszego dnia wojny. Mieli wyruszyć do Niemiec, ale rodzina postanowiła zostać w Polsce, w Krzyżówkach.
- Andelina i Nastka miały ze sobą kontakt przez facebooka. Nastka po konsultacji z rodzicami i nami zaprosiła koleżanką z mamą do Krzyżówek – tłumaczy pan Leszek, który dał schronienie kobietom. - Pan Dymitr z rodziną z mojego domu przenieśli się do sąsiada Walentego, tam mają większe mieszkanie. Dodatkowo pan Walenty przyjął dwie inne panie, który uciekły z Ukrainy.
- Przypadek i wielkie szczęście sprawiły, że trafiłyśmy tutaj – przyznaje Jola. - Mamy nadzieję, że wrócimy jeszcze na Ukrainę.
Nastka i Andelina choć przez chwilę mogły odpocząć i nie myśleć o wojnie. Spędziły ze sobą kilka dni, do wyjazdu Andeliny do Finlandii. Dziewczyna dała także wyjątkowy koncert. Zagrała utwór, który przygotowała na występ w szkole muzycznej. Na wiolonczeli zagrała melodie niemieckiego kompozytora Glucka.
- Bardzo chcę wrócić do domu. Do przyjaciół, do szkoły. Nie wiem kiedy, jak wszystko się skończy – zaznacza.
Jola z córką do Krzyżówek przyjechały 9 marca w środę, 11 marca wyruszyły w dalszą podróż.