Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Charkowa do Krzyżówek. Pan Dymitr z rodziną uciekał do Polski przez Mołdawię

Ewelina Fuminkowska
Ewelina Fuminkowska
Pan Dymitr z rodziną uciekł z bombardowanego Charkowa.
Pan Dymitr z rodziną uciekł z bombardowanego Charkowa.
Pana Dymitra i rodzinę w czwartek rano obudziły bomby. W pośpiechu spakowali tylko jedną walizkę, zabrali trójkę dzieci i wyjechali z Charkowa. Pokonali tysiące kilometrów, żeby dotrzeć do Polski.

Zobacz wideo: Dron obserwował kierowców na ulicy Wyszyńskiego w Bydgoszczy

od 16 lat

Pan Dymitr z żoną Katariną i trójką dzieci, Anastazją 17 lat, Aleksiejem 16 i Aleksandrem 9 lat w czwartek (24 lutego) rano wyruszyli z Charkowa. Około godziny 5 rano obudził ich wybuch. - Nie było czasu na pakowanie. Zabraliśmy paszporty, walizkę, parę skarpetek, bieliznę i wsiedliśmy do samochodu – opowiada mężczyzna. W Charkowie zostali ich dziadkowie.

- Nie było czasu, żeby się nawet pożegnać - dodaje córka Dymitra. Anastazja ma 17 lat, nie zdążyła mi wszystkiego opowiedzieć, głos jej się łamał. Dobrze mówi po angielsku, ale nie mogła wypowiedzieć wszystkich słów, była bardzo wzruszona. Thank you z ust tej młodej dziewczyny powinien usłyszeć każdy, pełne życzliwości i radości, choć skąpane we w łzach.

Na Ukrainie zostawili dom, rzeczy, ale także przyjaciół i rodzinę. Pan Dymitr pracował w dziale IT, a jego żona jest lekarzem. Dzieci nie chodzą do szkoły i stracili kontakt ze znajomymi. Ci, którzy zostali, całe dnie spędzają w piwnicach bloku.

Żeby dotrzeć do Polski, pokonali 2800 kilometrów.

- Drogi w Kijowie były zablokowane, nie mieliśmy jak wyjechać. Samochód miał pełny bak, więc ruszyliśmy w kierunku Mołdawii. Później przez Rumunię, Węgry i Słowację dotarliśmy do Zakopanego. Tam już otrzymaliśmy dokumenty uchodźcy. I mogliśmy przespać się w hostelu – opowiada pan Dymitr.

Do Zakopanego dojechali w niedzielę i już poczuli ogromne wsparcie.

Polska nie była przypadkowym celem podróży. W Lipnie mają znajomego, który pochodzi z Charkowa. To on znalazł im schronienie w Krzyżówkach.

- W czwartek, gdy dowiedziałem się o wybuchu wojny, zadzwoniłem do mojego znajomego z Ukrainy z troską, jak jego rodzina, jak się czuję – opowiada pan Leszek z Lipna. - Jego mama została na Ukrainie, ale usłyszałem, że do Polski jadą jego przyjaciele i szuka im lokalu. Od razu zaproponowałem, że mogą zatrzymać się w moim domku w Krzyżówkach. Tak pan Dymitr z rodziną do nas trafili.

Do Krzyżówek uchodźcy dotarli w niedzielę wieczorem. - Zmęczeni po długiej podróży, od razu poszli spać. Następnego dnia jeden z chłopców powiedział, że z piekła trafili do nieba. Okolica bardzo im się podobała. Nie mieli niczego, więc zabrałem ich na zakupy. Gdy w sklepie rozmawiałem z Aleksiejem po rosyjsku, usłyszała to przewodnicząca Stowarzyszenia Kobiet z Krzyżówek, od razu panie zaproponowały pomoc – opowiada pan Leszek.

Codziennie inna pani przygotowywała im obiad, a na deser zawsze było pyszne ciasto. Uchodźcy nie kryli wzruszenia, panie z obiadem witali ze łzami w oczach. - Bardzo dziękuję, ludzie w Polsce są jak bracia, niezwykle uprzejmi i mili. Tyle pomocy i wsparcia nie otrzymaliśmy od nikogo. Dziękuję paniom z Krzyżówek za przynoszone obiady – dodał pan Dymitr.

- Gdy wyjeżdżaliśmy, bardzo się baliśmy, strach był ogromny. Tu mogliśmy odpocząć i zobaczyliśmy, jakich mamy przyjaciół w Polsce – opowiada wzruszona Anastazja.

Mieszkańcy Krzyżówek pomogli także rodzinie Dymitra wymienić pieniądze we włocławski kantorze. - Pan, gdy usłyszał, że to uchodźcy, to po lepszym kursie wymienił im hrywny – opowiada znajomy rodziny.
To nie jedyny gest sympatii, lawinowo ruszyła pomoc i paczki. Niestety pan Dymitr jedzie dalej, do znajomych w Niemczech. Jak mówi, będzie musiał zacząć wszystko od nowa. Znaleźć pracę i zapewnić schronienie rodzinie, po wojnie chcą jednak wrócić do Ukrainy. Przyjechali małym samochodem i nie mogli zabrać dodatkowych rzeczy.

- Gdy usłyszałem, że mogę komuś pomóc, to się nie zastanawiałem. Zresztą więcej osób dzwoniło i mówił, że mogą zapewnić ciepły kąt komuś z Ukrainy. Gdy zajdzie znów taka potrzeba, to oczywiście udostępnię dom, bez żadnego wahania. Z Dymitrem mam kontakt, w środę rano wyruszyli dalej, czekam na telefon, jak dojadą do przyjaciół w Niemczech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska