https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna pracujący

Rozmawiała Liliana Sobieska
- Czasami śmieję się, że tak jak telewizyjna  Irena Kwiatkowska, jestem ?kobietą pracującą? w  wydaniu męskim...
- Czasami śmieję się, że tak jak telewizyjna Irena Kwiatkowska, jestem ?kobietą pracującą? w wydaniu męskim... Liliana Sobieska
Rozmowa ze Stanisławem Gregierem, rolnikiem ze wsi Ostrów, gmina Świedziebnia.

     - Podobno jest pan nietypowym rolnikiem, ponieważ interesuje się pan wieloma tematami, niekoniecznie związanymi z wsią?
     - Może jest w tym trochę prawdy, zwłaszcza że moje losy potoczyły się nie do końca tak, jak sobie to niegdyś zaplanowałem. Urodziłem się w Iławie, później z rodzicami przeprowadziłem się do Ostrowa, w Rypinie kończyłem liceum ogólnokształcące. Była tam klasa o profilu sportowym, na której szczególnie mi zależało, bo od dzieciństwa miałem zainteresowania związane ze sportem, głównie z lekką atletyką.Później chciałem pójść na studia prawnicze, ale znowu trzeba było zrezygnować, tym razem z powodów rodzinnych.
     Poszedłem do dwuletniego pomaturalnego studium rolniczego, po ukończeniu wróciłem do rodzinnego domu i podjąłem pracę w Wojewódzkim Ośrodku Postępu Rolniczego w Przysieku z siedzibą w Grążawach. No i przejąłem prowadzenie gospodarstwa rolnego w Ostrowie pod Świedziebnią, co trwa do dzisiaj. Typowa proza życia wzięła górę nad marzeniami, ale w sumie nie żałuję.
     - I od lat prowadzi pan typowe gospodarstwo rolne?
     
- Względnie typowe, dziewięciohektarowe o wielokierunkowym zakresie produkcji. Hoduję bydło mleczne, dostosowane do możliwości i warunków gospodarstwa. Mam też plantację truskawek, które w sezonie letnim stanowią dodatkowy zastrzyk finansowy. Żona pracuje u swojego brata, z tego powodu przejąłem część obowiązków na własne barki. Szykuję do szkoły dzieci, odwożę je do niej. Czasami śmieję się, że tak jak telewizyjna Irena Kwiatkowska, jestem "kobietą pracującą" w wydaniu męskim.
     - Był taki czas kiedy pochłaniała pana muzyka?
     
- Pojawiła się w moim życiu w trzeciej klasie ogólniaka. Kolega kupił gitarę, kiedy wziąłem ją do ręki po prostu połknąłem przysłowiowego bakcyla muzycznego. Nauczyłem się gry na gitarze i właściwie na wszystkich innych instrumentach, oprócz dętych. Później przez kilkanaście lat grywałem w zespołach muzycznych, co bardzo mile wspominam, ponieważ była to dobra szkoła życia.
     - Wraca pan jeszcze czasami do muzyki?
     
- Czynnie już nie, z uwagi na mnogość obowiązków domowych i gospodarskich. Kręcę się w swoim codziennym kieracie, ale nigdy nie mówię nigdy i kto wie - może jeszcze kiedyś chwycę za jakiś instrument, powrócę do dawnych lat...
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska