"Miasto Lwów nie dla polskich panów" - takie hasło można było przeczytać na transparencie niesionym przez uczestników niedzielnej (4 marca) manifestacji, która odbyła się po południu w centrum Lwowa.
Marsz zorganizowany został przez prawicowe ugrupowania - Korpus Narodowy i Prawy Sektor - w rocznicę śmierci Romana Szuchewycza, dowódcy UPA, który zginął w obławie wojsk NKWD w 1950 r. Uczestnicy przemaszerowali przez centrum Lwowa, niosąc flagi, transparenty i pochodnie.
- To hasło jest związane z najnowszą skandaliczną ustawą przyjętą w Polsce - mówił w rozmowie z portalem zaxid.net Światosław Siryj, z lwowskiego Korpusu Narodowego. - To prawo jest dla nas nie do przyjęcia. W żaden sposób nie sprzeciwiamy się Polakom, ale jesteśmy przeciwni populistycznemu rządowi Polski, który przyjął to skandaliczne prawo.
- Celowo wybraliśmy to hasło, by zaznaczyć, że Lwów jest banderowski - dodaje Siryj.
Według organizatorów, w manifestacji miało wziąć udział około tysiąca osób.
- Organizatorzy zgromadzili nastoletnich uczniów, wykorzystali ich w tej akcji - komentuje niedzielne wydarzenia Jaroslaw Iwanoczko, zastępca redaktora naczelnego lwowskiego portalu zaxid.net. - W rzeczywistości ktoś bardzo chce podpalić zachodnią granicę Ukrainy i skłócić nas z naszym największym sprzymierzeńcem - Polską. Chcielibyśmy, abyście wiedzieli w Polsce, że ci ludzie nie reprezentują myśli Ukraińców. Są to prowokatorzy i margines. Ukraińcy chcą pokojowej koegzystencji z sąsiadami, bliskich więzi ekonomicznych. Nie chcą konfliktów.
4 marca 2018