Kolarze aż dwukrotnie wspinali się na przełęcz, która w kolarstwie obecna jest od lat 50. Najlepszy okazał się niespodziewanie Christophe Riblon (AG2R), który tuż przed metą wyprzedził TJ Van Gardenera. Amerykanin przeżył dramat, bo wcześniej uciekał przez prawie sto kilometrów.
Chris Froome miał kłopoty, ale ostatecznie jeszcze zwiększył przewagę w klasyfikacji generalnej. Najwięcej zyskał w czwartek Nairo Quintana. Był czwarty na mecie i już tylko 22 sekundy traci do drugiego Alberto Contadora.
Tempa najmocniejszych górali Kwiatkowski już nie był w stanie wytrzymać. Torunianin został na pierwszym podjeździe na Alpe d'Huez, ale potem szybko odrobił straty na zjazdach. Na finałowym podjeździe pojechał mądrze - spokojnie, swoim tempem. Na mecie był 31 ze stratą ponad 7 minut do Riblona. Na tle najgroźniejszych rywali Szybszy był 11. Rogers, ale za to Polak nadrobił nad dwoma wyżej notowanymi kolarzami i nadal jest 9. w klasyfikacji generalnej.
- Na tym etapie było coraz trudniej, ale taki jest Tour de France. To był najtrudniejszy etap w moim życiu, ale jutro nie spodziewam się łatwiejszego dnia. Dziękuje Peterowi Velitsowi, który bardzo mi pomógł na podjeździe - powiedział Kwiatkowski na antenie Eurosportu.