A ntyklerykalne popiskiwania w SLD - choćby takie, jak pomysł likwidacji Funduszu Kościelnego - są już pewną tradycją. W ogóle stosunki Państwa z Kościołem są u nas dość przewidywalne: jeżeli rządzi tzw. lewica, sielanki i kryzysy układają się w cykle. Najpierw, obejmując rządy, partyjni aparatczycy gorliwie się purpuratom podlizują, a kiedy tracą grunt i z niepokojem myślą o następnych wyborach, gwałtownie się radykalizują. Jeśli szukają gruntu, to z betonu. A wtedy najlepsze (jedyne!) inicjatywy przychodzące im do głowy są antyklerykalne. Wszak to, co mogli zaproponować wszystkim Polakom - a nie tylko starym wypróbowanym towarzyszom - czyli pomysły na rozwiązywanie naprawdę poważnych problemów społecznych - mogli realizować od 2001 roku. Cóż, kiedy nie ma się już nic konkretnego do zaproponowania, zostaje aborcja i finanse Kościoła. I czytelny dla każdego średnio rozgarniętego wyborcy pic, że to nie wojna z Kościołem, tylko porządkowanie finansów publicznych. Akurat! SLD-owskie państwo, które nie umie rozliczyć dochodów imperium księdza Rydzyka i przeciwdziałać takim przekrętom jak np. Stella Maris zaczyna porządkowanie finansów od funduszu, z którego, np. ubezpieczani są misjonarze, siostry klauzurowe i klerycy w seminariach. Toż to wyborczy partyjny chwyt w propaństwowym przebraniu! Nic nadzwyczajnego. Normalka. Zaskoczeniem - i rozczarowaniem - jest, natomiast, reakcja drugiej strony. Histeryczna, ogólnikowa w treści, niska w fomie. I to z czyich ust... - Jak trwoga, to... przeciw Bogu - takiej parafrazy starego polskiego powiedzonka użył bp Tadeusz Pieronek. Może i byłoby to błyskotliwe, gdyby było prawdziwe. Ale nie jest. Myślałem, że tylko księża pokroju prałata Jankowskiego utożsamiają siebie z Panem Jezusem i tylko ojcowie z Radia Maryja postrzegają krytykę jako wojnę z całym Kościołem. A tu Pieronek. - To leninowska taktyka. - wali do SLD z ciężkiego działa sam abp Józef Życiński. Metropolita lubelski niby rzeczowo dodaje, że Kościół miał przed 1939 rokiem 400 tysięcy hektarów ziemi i Fundusz powstał jako rekompensata za te dobra, ale już jakoś nie wspomina, jakim majątkiem Kościół dysponuje teraz, ile gruntów po 1990 roku odzyskał. Szkoda. Bo to jest sedno sprawy. Niezależnie od tego, że SLD prymitywnym antyklerykalizmem chce się przypomnieć ostatnim wyborcom, poważna dyskusja powinna się zacząć od policzenia i ujawnienia tego, co Kościół ma. Takie rozmowy - w komisji konkordatowej - rozpoczęte zostały przez rząd Buzka, ale zaniechane przez ekipę Millera. A Kościół też jakoś nie palił się, by stary stan rzeczy - aż ze stalinowskiej nocy 1950 roku - zmienić. Dziś jedni udają, że chcą coś porządkować, a drudzy, że nie mają nic do ukrycia.
Mieczyk i pastorał
Michał Żurowski