Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy ul. Reymonta już po raz drugi spotkali się na imprezie, urządzonej wprost na ich ulicy

MARYLA RZESZUT [email protected] tel. 0 56 45 11 931
- Starsi mieszkańcy chętnie wyszli, aby posiedzieć, biesiadować i rozmawiać przy stołach ustawionych wprost na ulicy, bo na co dzień nie mają dla siebie czasu
- Starsi mieszkańcy chętnie wyszli, aby posiedzieć, biesiadować i rozmawiać przy stołach ustawionych wprost na ulicy, bo na co dzień nie mają dla siebie czasu fot. Maryla Rzeszut
To już będzie tradycja: co roku mieszkańcy wyjdą na swoją ulicę, by się wspólnie bawić, lepiej poznać i później wspomagać po sąsiedzku. Tym razem w festynie na zamkniętej w dniu imprezy ul. Reymonta wzięło udział około 80 osób: od dzieci - do starszyzny.

Impreza przy ul. Reymonta w Grudziądzu

Pomysł Danuty i Huberta Mrugałów wydawał się abstrakcyjny. Mieli wątpliwości, czy wszyscy mieszkańcy zechcą się włączyć do tej sąsiedzkiej imprezy. Jednak spróbowali urządzić festyn na ich ulicy. Dla obecnych i dawnych mieszkańców Reymonta. Udało się. W ub.r. bawiło się ponad 100 osób. Kto nie wyszedł na imprezę rok temu i patrzył, co się dzieje, zza firanek, to w tym roku pierwszy się dołożył. Bo musi być symboliczne składkowe, ale trzeba też znaleźć większych sponsorów.

Szacunek dla najstarszych
W tym roku nie mógł zagrać zespół "Bluesqua", bo zmienia repertuar. Za to zabawę poprowadziła Sławomira Rohde, która urodziła się na ul.Jej babcię, 98-letnią Maksymilianę Grabowską, która wciąż tu mieszka, odwiedziło w domu, w dniu festynu wielu sąsiadów. Siły już nie te, więc wyjść do zastawionych stołów już nie mogła. Panią Maksymilianę wszyscy darzą wielkim szacunkiem, jako że jest to najstarsza mieszkanka tej ulicy.

Inni, starsi mieszkańcy mieli specjalny stolik, przy którym ich szczególnie troskliwie obsługiwano. Pogoda dopisała, więc na powietrzu bardzo smakowały różne potrawy: kiełbaski na gorąco, pieczeń z dzika (upolowanego i serwowanego przez Huberta Mrugałę), sałatki. Wszyscy popijali herbatę, kawę, soki i piwo.

Pierwszy mieszkaniec tej ulicy, Zbigniew Żurek wspomina, że w ub.r. na tę imprezę specjalnie wrócił ze Śląska: - Zależało mi, aby być z sąsiadami, z którymi bardzo się lubimy. Mieszkam tu od lutego 1960 roku. W bardzo miłym towarzystwie.

Nie kłócimy się tu, a raczej wspomagamy nawzajem. Trzeba podziwiać, że w dzisiejszych czasach ludzie chcą się spontanicznie organizować. Na te nasze spotkania wracają dawni mieszkańcy, którzy się wyprowadzili, a jednak do nas ciągną.

Aż z Dortmundu przyjechała Mirosława Furmanowska, by bawić się z mieszkańcami ul. Reymonta. Wyjaśnia: - Jestem poza Polską już 26 lat i wróciłam tu, by znów poczuć atmosferę ludzi życzliwych sobie,
którzy potrafią sobie nawzajem okazywać serce.

Ci, którzy po raz pierwszy zjawili się na festynie, starali się szczególnie pomóc. Grażynie i Wiesławowi Lotkowskim z pobliskiej ul. Wiejskiej bardzo podoba się pomysł wspólnych, sąsiedzkich zabaw. - Dołożyliśmy się do imprezy, która robi wyłom w świecie , w którym wszyscy się zamykają w czterech ścianach, zajęci sami sobą. A tu ludzie się otwierają , są razem. Chcemy być częścią tej wyjątkowej wspólnoty.

Byli z nimi, jako goście, państwo Wiesława i Waldemar Dagow z Radzynia. Mówili z uznaniem: - Są tu całe rodziny, całe pokolenia. To piękne, że dzieci opiekują się rodzicami, wnuki dziadkami. Starsi ludzie nie są tu sami. Mają oparcie młodszych pokoleń.

Państwo Mrugałowie czują, że - wspierani przez sąsiadów - zapoczątkowali coś cennego. Może inne ulice pójdą w ślady Reymonta?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska